Arkadiusz Milik pomimo kłopotów zdrowotnych nie przestaje zachwycać i zdobywać kolejne bramki. Polski snajper odniósł dwie poważne kontuzje. Wielu mogłoby się po nich nie pozbierać. Tymczasem Milik jest najlepszym strzelcem Napoli i jedną z niewielu nadziei na uratowanie tego sezonu.
Pomimo dwóch kontuzji w bieżącym sezonie Arek Milik zdobył sześć bramek w siedmiu meczach Serie A. Wielu kibiców (zwłaszcza w Polsce) już dawno postawiło na nim krzyżyk. Jednak Polak postanowił udowodnić wszystkim, że stać go na o wiele więcej.
Milik, czyli ostatnia nadzieja?
Napoli w tym sezonie miało walczyć o scudetto. W tym celu dokonało kilku ciekawych transferów jak choćby sprowadzenie Kostasa Manolasa z AS Roma. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna i klub spod Wezuwiusza obecnie zajmuje 8. miejsce w Serie A i ma za sobą zmianę trenera. W miejsce zwolnionego Carlo Ancelottiego przybył Gennaro Gattuso. Z całej tej neapolitańskiej szarzyzny wybija nam się postać polskiego napastnika.
Jest moc! ? #Milik #NapoliGenk #Napoli #NAPGEN pic.twitter.com/VHSGjj2arq
— Krótka Piłka (@Krotka_Pilka_) December 10, 2019
Powyższy tweet nie jest daleki od rzeczywistości, ponieważ Milik w tym sezonie już dwukrotnie wracał po kontuzji, która miała go wykluczyć na dłużej. Za każdym razem wyglądał, jakby w ogóle nie był kontuzjowany. Wraca mocniejszy i daje nadzieję na jakikolwiek sukces Napoli w tym sezonie. Zdrowy i tak skuteczny Milik z pewnością jest w stanie pociągnąć za sobą włoski klub.
Kontuzje mu niestraszne
W sezonie 2019/2020 Arek opuścił łącznie 61 dni. Najpierw uraz pachwiny przeszkodził mu w rozpoczęciu kampanii w normalnym terminie. Ominął trzy kolejki Serie A. Drugi uraz złapał na początku listopada i wykluczył go on z pięciu spotkań. Pięć spotkań, które mogłyby (z Arkiem w składzie) skończyć się innym wynikiem. Czy te urazy w jakikolwiek sposób zatrzymały go, zniechęciły? Nic bardziej mylnego… 10 grudnia Milik wrócił do gry w Lidze Mistrzów i ustrzelił hat-tricka! Tym samym stał się dopiero drugim Polakiem w historii LM z trzema bramkami zdobytymi w jednym spotkaniu. Wiadomo, kto był pierwszym… Pan Robert z Bawarii.
Największe problemy Milika miały miejsce w sezonach 2016/2017 i 2017/2018, kiedy najpierw doznał urazu więzadeł krzyżowych, a potem miał kłopoty z kolanem. Po tych kontuzjach często irytował kibiców prostymi błędami czy pudłowaniem w prostych sytuacjach. Nawet w tym sezonie pomimo świetnej formy strzeleckiej Polakowi można zarzucić marnowanie prostych sytuacji…
Pełne zaufanie do Arkadiusza Milika
Pomimo pudłowania w dziecinnie prostych momentach Milik podtrzymuje dobrą formę z zeszłego sezonu, a nawet wygląda jeszcze lepiej. Na początku września prezydent Napoli, Aurelio De Laurentiis, powiedział na łamach „Corriere dello Sport”, że Arek jest jego gwiazdą i darzy go pełnym zaufaniem.
A Arek odwdzięcza się w najlepszy możliwy sposób. Łącznie w dziesięciu meczach (wliczamy Serie A i LM) zdobył dziewięć bramek. Warto podkreślić, że mimo wszystko mógł tych goli mieć jeszcze więcej. Niestety (lub stety) taki już urok Milika, że łatwiej mu trafić z 25 metrów idealnie w „okienko” niż z piątego metra…
Arkadiusz Milik znaczy lider?
Czy możemy nazwać Arkadiusza Milika liderem Napoli? Przy zachowaniu odpowiednich proporcji Milik daje tak samo dużo Napoli co Lewandowski Bayernowi. Bez względu na to, czy wychodzi w pierwszym składzie czy też wchodzi w drugiej połowie na zmęczonego rywala. Pokazał też, że jest w stanie rozgrywać wielkie spotkania. Przykład? 38 minut meczu przeciwko Genk i Arek zdobywa trzy bramki. Wspomnieliśmy, że to pozwoliło mu stać się drugim polskim piłkarzem z hat-trickiem w Lidze Mistrzów, ale nie tylko… Milik tymi golami zapisał się na kartach historii Napoli jako zdobywca PIERWSZEGO hat-tricka dla neapolitańczyków w Champions League.
Szczerze mówiąc to nie pamiętam kiedy Milik strzelił 2 bramki w Lidze Mistrzów??⚽️⚽️. #ChampionsLeague #NAPGEN #Milik pic.twitter.com/PIclcN2qHL
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) December 10, 2019
Tym i poprzednim sezonem Milik daje wiele powodów, by obalić teorię o nim jako zawodniku, który nie jest w stanie trafić do bramki. W obecnej formie przed Polakiem powinny drżeć nawet dziki z polskich lasów...
Gdyby nie kontuzje…
Jesteśmy w stanie stwierdzić, że gdyby nie te kontuzje z poprzednich lat, które zabrały sporo czasu polskiemu napastnikowi, ten mógłby być już w lepszym piłkarsko klubie. Ma wszystko, czego obecnie potrzebuje napastnik. Świetne uderzenie z dystansu… Lepsze niż z bliska. Poza tym potrafi mocno trzymać się na nogach, nie boi się wrócić po piłkę i „wziąć na plecy” rywala czy nieco posiłować się z nim. Dobrze ustawia się w polu karnym, a piłka go szuka.
Największy minus to mimo wszystko podatność na urazy, ale jeżeli po każdej kontuzji miałby wracać w taki sposób jak do tej pory, to proszę bardzo… To oczywiście mało śmieszny żart. W związku ze zbliżającymi się świętami życzymy Milikowi zdrówka, zdrówka, ale przede wszystkim… zdrówka. Z nim polski napastnik spokojnie zapracuje sobie na wielki transfer, bo papiery na to ma.