Rozgrywki 1. ligi wznowiono zaledwie tydzień temu, a już teraz zaczyna się walka o awans. W drodze do ekstraklasy pozostało kilka drużyn, wśród nich Arka Gdynia. I choć do końca sezonu jeszcze blisko trzy miesiące, to zespół znad Bałtyku ma największe szanse powrócić do ekstraklasy.
Trzydzieści dziewięć punktów, seria sześciu kolejnych ligowych spotkań bez porażki, udany debiut na wiosnę, a przede wszystkim głód gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. To już pięć lat, od kiedy Arki nie ma w ekstraklasie. Pięć długich lat walki w 1. lidze, mniej lub bardziej udanych transferów, lepszej i gorszej gry, ale wreszcie jest. Chyba nigdy sympatycy zespołu z Gdyni nie mówili tak głośno o wielkim powrocie „Żółto-niebieskich” do najlepszych. I wiecie co? Wszystko wskazuje na to, że mają rację.
Fakt, ścisk w tabeli jest taki, że faworytem do awansu może być zarówno ten z 1. miejsca, jak i ten z 5. czy nawet 6. Wątpię, czy nawet najlepszy jasnowidz potrafiłby przewidzieć, jak to się wszystko naprawdę skończy. Nam pozostaje analiza i patrząc na to, jak Arka radziła sobie w poprzedniej rundzie – można powiedzieć, że jest lepiej niż dobrze. Arkowcy spośród wszystkich drużyn 1. ligi przegrali najmniej, bo tylko trzy spotkania. Oprócz tego druga siła w Trójmieście ma jeden z najlepszych bilansów bramkowych (36 strzelonych bramek i 23 stracone – lepszy ma tylko Zawisza Bydgoszcz). Zastanawiające jest, że jeszcze rok temu „Żółto-niebiescy” kończyli sezon w połowie tabeli (zajęli 10. miejsce), nic nie zapowiadało, że zespół Grzegorza Nicińskiego ma w sobie to coś, co pozwoli walczyć z resztą stawki. Co się stało przez ten rok?
Przede wszystkim drużyna jest lepiej poukładana i nie traci głupich punktów (patrząc na statystyki wyżej, prawie wcale ich nie traci). Rok temu arkowcy przegrywali i remisowali jak na zawołanie – łącznie 24 mecze.
Co ciekawe, 43 punkty z poprzedniego sezonu to raptem o cztery więcej, niż gdynianie mają teraz. W trwającej kampanii zawodnicy wyglądają na bardziej zmobilizowanych. Tak już jest, kiedy są wyniki, za nimi idzie pewność siebie, a za pewnością wiara, która powoduje, że to, co w portowym mieście planują od dawna, wreszcie się ziści. Bo jak nie teraz, to kiedy? Ile czasu można spędzić na zapleczu ekstraklasy, mając pieniądze, infrastrukturę, a teraz i drużynę mogącą walczyć z najlepszymi? (Arka najbliżej awansu była w 2014 roku, gdy zajęła 4. miejsce). Być może właśnie teraz będziemy świadkami wielkiej kumulacji sportowej złości zespołu.
Fakt, że zgrało się to z dobrą formą poszczególnych zawodników i sensacyjnymi jak na 1. ligę transferami, tylko mocniej kieruje ku przeświadczeniu, że Arka, jeśli chce, może mieć awans w kieszeni. Paweł Abbott, którego wielu skreślało jako piłkarza, przeżywa drugą młodość. Napastnik ma już na koncie dziewięć bramek, a ostatnio wpisał się na listę strzelców w meczu z GKS-em Katowice. Kolejnym wyróżniającym się graczem jest Michał Nalepa. Pomocnik z pięcioma golami jest obok Abbotta jednym z najskuteczniejszych zawodników Arki. Pomimo młodego wieku wyrósł na lidera zespołu Grzegorza Nicińskiego. Za swoją dobrą grę w poprzednim sezonie otrzymał nagrodę dla najlepszego 1-ligowca roku. Jeśli utrzyma stabilną formę, pod koniec tego sezonu będzie się cieszyć z mistrzostwa i awansu do ekstraklasy. Obok nich jest jeszcze Marcus da Silva, Marcin Warcholak, Rafał Siemaszko, którzy grają na równym, stabilnym poziomie. Strzelają, asystują, ale głównie tworzą jakość na miarę najwyższej klasy rozgrywkowej.
Przed zawodnikami i sztabem szkoleniowym Arki Gdynia chyba najdłuższe trzy miesiące w ostatnich latach. Nigdy od czasu spadku do 1. ligi awans nie był aż tak blisko. „Żółto-niebiescy” już jutro, w przypadku wygranej z Zagłębiem Sosnowiec i porażki Wisły Płock, mają szansę wskoczyć na miejsce lidera. Hitowe spotkanie z trzecim Zagłębiem będzie małym sprawdzianem dla Arkowców – jeśli wytrzymają jutrzejszą presję, będą już nie na drodze, a na autostradzie prowadzącej do ekstraklasy.
[interaction id=”56e15b9b251215382eb5ce36″]