Argentyna deklasuje Chorwację. Znamy pierwszego finalistę mundialu


Argentyna po zwycięstwie nad Chorwacją melduje się w finale mistrzostw świata

13 grudnia 2022 Argentyna deklasuje Chorwację. Znamy pierwszego finalistę mundialu
remezcla.com

Powtórki finału sprzed czterech lat nie będzie. Chorwaci mimo szczerych chęci nie wytrzymali tempa spotkania i w ostatecznym rozrachunku polegli w starciu z Argentyńczykami aż 0:3. Podopieczni Zlatko Dalicia powalczą o brązowy medal. Argentyna natomiast potwierdza swoje przedmundialowe ambicje i melduje się w finale mistrzostw świata. Dla największej gwiazdy "Albiceleste", Leo Messiego, będzie to już druga szansa na wzniesienie w górę najważniejszego trofeum w piłce nożnej.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatni raz Argentyńczycy zagrali w finale mundialu w 2014 roku. Ich ówczesnym rywalem byli Niemcy, którzy wygrali tamto spotkanie po bramce Mario Goetze w dogrywce. Czas jednak zostawić historię i skupić się na tym, co jest teraz. Argentyna rozegrała bardzo dobre spotkanie. Wykazali się sprytem, determinacją, a także zabójczą skutecznością, co pozwoliło im na awans do już szóstego finału mistrzostw świata.

Leo Messi o krok od spełnienia największego marzenia

Dla absolutnej legendy argentyńskiego futbolu i jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego piłkarza w historii finał rozgrywany 18 grudnia będzie już prawdopodobnie ostatnią szansą na złoty medal mistrzostw świata. Jest to już piąty mundial Messiego i zdecydowanie najlepszy, jeśli chodzi o indywidualne popisy. Osiem lat temu w Brazylii Leo doprowadził swoją drużynę do finału, ale jego dorobek strzelecki nie imponował tak jak teraz.

Zdobył wtedy cztery bramki i zanotował jedną asystę. Teraz, na etapie półfinału, ma na swoim koncie już pięć trafień i trzy asysty, a przed nim jeszcze jedno spotkanie. 35-latek jest dla swojej drużyny ostoją, zarówno mentalnie, jak i sportowo. Widać geniusz w jego pojedynczych zagraniach. Mimo swojego wieku cały czas odczuwa ogromną radość z gry. Dzisiaj stanowił oś zespołu, był jego głównym rozgrywającym, kreował grę, a jego rajdy przypominały te z najlepszych lat, gdy występował jeszcze w barwach FC Barcelona. W meczu z Chorwacją był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na boisku.

Argentyna 3:0 Chorwacja

Messi był najlepszy, ale jego koledzy poziomem znacznie nie odstawali. Cała drużyna rozegrała dobre spotkanie, czego najlepszym dowodem jest wynik. Chorwacja nie jest ekipą, która seryjnie traci bramki. Na tegorocznym mundialu do tej pory dali się pokonać tylko trzykrotnie, co tym bardziej podkreśla świetną dyspozycję argentyńskich piłkarzy w tym meczu. Dubletem po tym spotkaniu może się pochwalić Julian Alvarez, który jest najmłodszym strzelcem dwóch bramek w fazie medalowej od czasów Pelego.

Początek spotkania nie przebiegał jednak do końca po myśli Argentyńczyków. W pierwszych minutach to Chorwacja wydawała się być lepszą drużyną. Prowadzili grę i dobrze się ustawiali, neutralizując pressing „Albiceleste”. Trwało to mniej więcej do 15. minuty spotkania. Po pierwszym kwadransie gry z minuty na minutę do głosu zaczynali dochodzić Argentyńczycy. O ile dobre kilkanaście minut Chorwatów nie przeniosło nic poza posiadaniem piłki na poziomie 66%, to ich rywalom wystarczyło zaledwie kilka chwil lepszej gry, kilka zrywów, by oddać pierwszy celny strzał i wywalczyć rzut karny.

Do jego wykonania podszedł oczywiście kapitan Leo Messi. W pamięci miał zapewne mecz z Polską i doskonałą interwencję Wojciecha Szczęsnego, więc tym razem ograniczył ryzyko interwencji bramkarza do minimum. Oddał bardzo mocne uderzenie w górny róg bramki, Livaković był bez szans. Po tej bramce do głosu ponownie zaczęli dochodzić Chorwaci. Rozgrywając piłkę na połowie Argentyńczyków, narazili się jednak na kontrę. Julian Alvarez przebiegł z piłką pół boiska i pokonał bramkarza Dinamo Zagrzeb. Dwie bramki w pięć minut!

Przed przerwą szansę na zdobycie trzeciego gola dla swojej drużyny miał jeszcze Mac Allister. Zawodnik Brighton oddał strzał głową po dośrodkowaniu Leo Messiego, ale tym razem skutecznie interweniował Livaković. Do końca pierwszej połowy już nic się nie wydarzyło i piłkarze przy akompaniamencie śpiewów argentyńskich kibiców zeszli do szatni.

Druga połowa – Argentyna dominuje

Podopieczni Lionela Scaloniego mieli w głowie mecz przeciwko Holandii, gdzie prowadzili 2:0 i ostatecznie dali sobie strzelić dwa gole i doprowadzić do dogrywki. Tym razem chcieli zamknąć to spotkanie w regulaminowym czasie gry. Chorwacja natomiast wiedziała, że jeśli chce się liczyć w grze o finał mundialu, musi zaatakować. Po zmianie połów mogliśmy więc obejrzeć dwie ofensywne zmiany w wykonaniu Zlatko Dalicia. Sosę i Pasalicia zmienili Orsić i Vlasić. Po kilku minutach boisko opuścił także Marcelo Brozović, a w jego miejsce trener wprowadził kolejnego napastnika Bruno Petkovicia.

Zmiana ustawienia i bardziej ofensywne nastawienie na nic zdały się Chorwatom. Wciąż nie byli w stanie stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką Emiliano Martineza i przez długi czas nie oddali nawet celnego strzału. Otwierając się, coraz bardziej narażali się na kontry Argentyńczyków, ale dobrze dysponowany tego dnia był Livaković. W międzyczasie „Albiceleste” przeszli na grę trójką obrońców, co nie przeszkodziło im w zdobyciu kolejnej bramki.

Prawdziwy popis dał Leo Messi. Piłkarz PSG zabawił się z Gvardiolem, uważanym za odkrycie mundialu, i podał piłkę do Juliana Alvareza ustawionego w środku pola karnego. Ten dopełnił formalności i umieścił piłkę w siatce. Ten rajd Messiego trzeba zobaczyć!

Argentyna zdobywając trzeciego gola, znacznie podcięła skrzydła Chorwatom. Ci mieli jeszcze szansę na bramkę honorową, jednak Dejan Lovren minął się z piłką na piątym metrze od bramki Martineza. Sędzia zakończył spotkanie, a na trybunach zapanował szał. Warto dodać, że w znacznej większości na stadionie przebywali kibice w błękitno-białych barwach. Wielki mecz Messiego, wielki mecz Alvareza, wielki mecz całej drużyny. Trzeba było jednak wybrać tego najlepszego i ostatecznie zaskoczeń nie było, nagrodę MVP odebrał kapitan drużyny.

Rywal w finale?

Finał mistrzostw świata odbędzie się już w niedzielę 18 grudnia. Rywalem „Albiceleste” będzie zwycięzca z pary Francja – Maroko. Jak można się domyślić, za faworytów uznaje się europejski zespół, ale Maroko już kilkukrotnie udowodniło, że potrafi zaskoczyć. Na drodze do półfinału pokonali Hiszpanię i Portugalią, przez całe mistrzostwa tracąc tylko jednego gola przeciwko Kanadzie. Jest to pierwszy raz, gdy afrykańska drużyna wystąpi na tym etapie rozgrywek, więc na brak emocji w jutrzejszym spotkaniu na pewno nie będzie można narzekać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze