Wczoraj pisaliśmy o najlepszych transferach na Półwyspie Apenińskim, natomiast dziś przyszła pora na te najgorsze. W zestawieniu znajdują się piłkarze, których transfer miał być wzmocnieniem zespołu, a stał się typowym niewypałem – aby nie stwierdzić, że totalnym nieporozumieniem.
10. Błażej Augustyn (Catania Calcio)
Polski zawodnik w barwach Vicenzy rozegrał 26 spotkań i wracał na Sycylię z zamiarem gry w wyjściowym składzie zespołu dowodzonego przez Rolando Marana. Jak się jednak okazało, Serie A to za wysokie progi dla 24-letniego piłkarza. W obecnym sezonie ligi włoskiej wychowanek Śląska Wrocław nie powąchał ani razu murawy, i to w żadnych rozgrywkach. Kontrakt piłkarza z Catanią obowiązuje do 30 czerwca 2013 roku. Jeśli jednak dalej tak ma wyglądać kariera Augustyna, to my proponujemy zmianę barw klubowych. I nie chcemy być tu w żadnym wypadku uszczypliwi. Zdajemy sobie po prostu sprawę z tego, że Polakom trudno wybić się w lidze włoskiej i wyjątkiem od reguły jest tylko Zbigniew Boniek. Skoro nie udało się Arturowi Borucowi (gra w Fiorentinie nie jest na miarę możliwości „The Holy Goalie”) i Radosławowi Matusiakowi, to niby dlaczego miałoby się udać Augustynowi? Nie chodzi nawet o umiejętności sportowe, Polak nie nadaje się do calcio i tyle. Jeśli mielibyśmy się zamienić zawodami z Jarosławem Kołakowskim czy Markiem Citką, to zasugerowalibyśmy Augustynowi grę w lidze norweskiej. Tromsoe może być jakąś alternatywą, trafił tam przecież mistrz Polski – Jarosław Fojut.
9. Paulo Dybala (US Palermo)
Mamy świadomość tego, że na pierwszy rzut oka zestawienie to wygląda tak, jakbyśmy się uwzięli na zawodników polskiego pochodzenia. Zapewniamy jednak, że tak nie jest i nasze wybory są obiektywnym podsumowaniem transferów 2012 roku. Paulo Dybala znany był na Półwyspie Apenińskim długo przed tym, jak trafił do Palermo. Miał być wzmocnieniem pokroju Edinsona Cavaniego – tak się jednak nie stało. Chociaż nie wykluczamy, że tak będzie, bo umiejętności 19-latek ma. Coś jednak blokuje go w spotkaniach Serie A. Siedem razy ofensywnie usposobiony zawodnik wychodził na plac gry w pierwszym składzie i w żadnym z tych meczów nie wprowadził postronnych obserwatorów w zachwyt. Dwa zdobyte gole dają jednak nadzieję na to, że za rok piłkarz może być w różnych podsumowaniach odkryciem ligi.
8. Alessandro Rosina (AC Siena)
Napastnik, który kojarzony jest przede wszystkim z występami w barwach Torino, w ostatnim okienku transferowym zdecydował się na powrót do Italii z Zenitu Sankt-Petersburg. Trafił do drużyny, której obce są cele takie jak walka o europejskie puchary. W związku z tym 28-latkowi miało być łatwiej wybić się w ekipie, w której będzie wyróżniającą się postacią. Tak się jednak nie stało. Żadnym wytłumaczeniem nie jest fakt, iż Siena jest czerwoną latarnią ligi, bo Rosina nie robi nic, aby to zmienić. Na murawie w obecnym sezonie pojawił się dwanaście razy i zdobył zaledwie jednego gola.
7. Goran Pandev (SSC Napoli)
Z przykrością musimy to stwierdzić, ale Macedończyk najlepsze lata gry ma już chyba za sobą. Tym, co zawodnik będzie mógł w przyszłości wspominać u boku wnuków, są występy w barwach Lazio i wygrana w Lidze Mistrzów z Interem. Powiedzieć, że napastnik urodzony w Strumicy od kilku lat jest bez formy, to tak, jakby powiedzieć, że paw nie może latać. Stwierdzamy fakt, ale nic z tego nie wynika, bo wyniknąć nie może. Prawdopodobnie 29-letniemu zawodnikowi nie służył klimat mediolański i neapolitański… Niektórzy tak mają, że najlepiej czują się w jednym miejscu i potem, gdy je zmieniają, nie są już tymi samymi ludźmi. Prawda jest jednak taka, że drużynie spod Wezuwiusza taki piłkarz jak Pandev jest kompletnie niepotrzebny. Aczkolwiek nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby jakiś polski zespół zgłosił się do Neapolu po tego gracza. Jak by nie patrzeć, Pandev to piłkarz, który wygrał Champions League, czy ktoś tego chce czy nie, i to jest fakt nie do podważenia. Gra w Serie A nie jest już jednak dla kogoś takiego jak Pandev.
6. Mauro Zarate (Lazio Rzym)
W przypadku Pandeva rozważaliśmy, czy aby na pewno powrót do klubu, w którym Macedończyk się dobrze czuł i zbierał wysokie noty za swoje występy, nie byłby lekiem na same zło. Tak się składa, że przykład Zarate daje nam szybką odpowiedź, że tak nie musi być. Argentyńczyk nie radził sobie w Interze Mediolan i poczynił krok, który również nam chodził po głowie. Jednak nic z tego nie wyszło. Być może zawodnik nie był już mile widziany w zespole ze stolicy Włoch. Nadal jest źle. Piłkarz jest cieniem zawodnika, który brylował, i to wcale nie tak dawno temu. Szybkość, timing, precyzja podania – to były walory, którymi ten gracz imponował. Teraz to wszystko się zgubiło, zniknęło niczym królik z kapelusza magika.
5. Maxi Lopez (Sampdoria Genua)
Szczęście w nieszczęściu dla beniaminka Serie A, że Argentyńczyk na Luigi Ferraris trafił na zasadach wypożyczenia z ekipy „Gli Elefanti”. Odkąd obok piłkarza pojawiło się mnóstwo menedżerów, poziom gry Argentyńczyka spadł niczym temperatura na biegunie północnym. To, że próba zawojowania Mediolanu była błędem, zawodnik już chyba sobie uświadomił. Czy powróci jeszcze kiedyś do dyspozycji z przeszłości, trudno przypuszczać. W trwającym sezonie Serie A piłkarz przebywał na murawie przez 597 minut. W tym czasie Argentyńczykowi udało się trzykrotnie wpisać na listę strzelców. Nie ukrywamy, że gdyby taki wynik osiągnął inny piłkarz, to pewnie dalibyśmy mu spokój. Jednak w przypadku Maxiego Lopeza oczekiwania są większe i jesteśmy pełni wiary, że zawodnik wskoczy jeszcze na pułap, który wywoła na trybunach wiele radości po trafieniach urodzonego w Buenos Aires piłkarza.
4. Eduardo Vargas (SSC Napoli)
W Napoli mają szczęście, że jest tam ktoś taki jak Cavani. Gdyby nie reprezentant Urugwaju, ekipa ze stadionu św. Pawła błąkałaby się gdzieś w środku ligowej stawki. Powód? W drużynie, którą z ławki kieruje Walter Mazzarri, nie ma zastępców napastnika. Mało tego – w tym zespole nadal nikt nie może zastąpić Lavezziego. Zrobić to miał Chilijczyk. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Piłkarzowi, który na swoich barkach nosi – nie wiedzieć czemu – porównania do takich piłkarzy jak Salas czy Zamorano, daleko do poziomu reprezentanta Argentyny. W przeciwieństwie do reszty piłkarzy, którzy znajdują się w tym zestawieniu, ofensywnie usposobiony gracz Napoli ma niewyobrażalnie duże problemy z wywalczeniem sobie miejsce w składzie „Azzurrich”. Dla zawodnika, który z marszu miał zastąpić swojego poprzednika, nie jest to powód do dumy.
3. Giampaolo Pazzini (AC Milan)
Jak Inter gra, tak gra, ale biznes, który zrobili działacze „Nerazzurrich” latem, wywołuje owacje na stojąco. Sprzedać piłkarza, zyskać na nim finansowo i mieć jeszcze w zamian Antonio Cassano to majstersztyk. Nie wiemy, kto w Milanie zajmuje się oceną umiejętności piłkarza przed transferem, ale zdecydowanie ma problemy z wyobraźnią. Oliwy do ognia dodaje to, że zamiana dotyczyła dwóch klubów z jednego miasta. Nawet w Polsce nie nikt jest na tyle infantylny, aby sprzedać solidnego zawodnika do rywala zza miedzy, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego forma wróci. W związku z tym polscy działacze raczej wolą wypożyczać piłkarzy do klubów z tego samego regionu, zastrzegając, że dany zawodnik nie może zagrać przeciwko swojej ekipie w bezpośrednim meczu. Wyobrażacie sobie, że Piech trafia na przykład do Górnika Zabrze? W Mediolanie to nie byłoby problemem.
2. Lucio (Juventus Turyn)
W pierwszym meczu, w który zagrał, popełnił błąd taki, że spadła na niego fala krytyki. Inna sprawa, że sobie na nią zapracował. Dodatkowym pechem Brazylijczyka było to, że ta pomyłka przydarzyła mu się w meczu Interu z Juventusem, czyli starciu byłego zespołu z nowym klubem zawodnika. Drwiny i kpiny z reprezentanta Brazylii były na porządku dziennym. Zawodnik długo się jednak nie poddawał i starał się przekonać do siebie kibiców Juventusu. W dużym stopniu przeszkodziła mu jednak kontuzja. Istotne jest jednak pytanie: po co Lucio był ściągany do stolicy Piemontu? W barwach Juventusu gracz wystąpił w jednym meczu ligowym przeciwko Chievo Werona. Ani przedtem, ani potem zawodnik nie znalazł się w kadrze meczowej i bez żalu został przetransferowany do FC Sao Paulo.
1. Nicklas Bendtner (Juventus Turyn)
Wiadomo, że nigdy nie jest tak, aby w jednym klubie zostały sfinalizowane bardzo dobre transakcje. I w Juventusie to jest również niemożliwe. Chociaż akurat w tym konkretnym przypadku mamy pewność, że można było sobie oszczędzić wstydu. Przed ściągnięciem Duńczyka do zespołu „Starej Damy” w kadrze mistrza Włoch było pięciu napastników. Jeśli akurat 24-latek miał zabrać miejsce w drużynie Alessandro Del Piero, to mimo wszystko, chcąc okazać szacunek internacjonałowi, który musi teraz grać gdzieś w Australii, musimy podejść do tematu krytycznie. W poprzednim sezonie w barwach Arsenalu Bendtner rozegrał 29 spotkań i zdobył osiem goli. W tym piłkarz wystąpił w ośmiu meczach i ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Gdybyśmy chcieli być niemili, to stwierdzilibyśmy, że forma jest na poziomie… stałym, ale nie będziemy się znęcać. Urodzony w Kopenhadze zawodnik nie wnosił nic do gry „Bianconerich”. Dosadnie rzecz ujmując: gdyby w potyczkach, w których Bendtner grał, wykluczyć go z drużyny, to „Juve” nie odczułoby różnicy. Zawodnik bez błysku. Co powinni zrobić włodarze Juventusu, najlepiej podpowiedziałby im Jan Tomaszewski, który wie, jak się zachować w takich przypadkach.
Nie przedstawił pan panie Łukaszu ani jednego
argumentu dlaczego Pazzini znalazł się w tym
zestawieniu... a tylko nadużywa pan ironii. Zresztą
statystyki mówią same za siebie Giampaolo Pazzini
17 meczów w serieA 7 goli 3 asysty 942 minuty
spędzone na boisku, a i dodatkowo Pazzini przybył
do Milanu w charakterze rezerwowego ... I nawet nie
uwzględnił pan w swojej ironii... tego, że Cassano
chciał odejść z Milanu i klub został postawiony
pod ścianą...
Kolejna wisienka ocena Pandeva, poprzedni sezon miał
udany i dobrze wywiązywał się z roli rezerwowego
Lavezziego. W tym sezonie złapał kontuzje i nie
dawno się wyleczył więc nie dziwne, że potrzebuje
czasu aby dojść do dyspozycji z poprzedniego
sezonu... kompletny brak obiektywizmu z pana
strony... na dodatek znowu żałosna ironia z
polskimi klubami, które nie stać nawet na lewego
buta Gorana....
Czemu tam jest Pazzini? On gra dobrze i ma 7 bramek,
w takim razie czemu nie ma Cassano chyba z 5
bramkami?
Pazzini jest dlatego ze w wiekszosci meczow biega na
boisku w ta i z powrotem i macha raczkami na 17
kolejek strzelal w 3 - 4 meczach
statystyki mowia same za siebie
idioto pazzini jest słaby a cassano prowadzi inter
do zwyciestw i ma wspaniale asysty i drużynie daje
wiele a pazzo to drewno jakich mało
Pazzini swoją robotę wykonuje bez zarzutów i nie
można mieć do niego pretensji o marną grę w
defensywie Milanu...
ffffffidio
Tak sobie to tłumacz nie mający zerowego pojęcia o
piłce typie...
Ludzie dajcie mi połowę tego co bierze redaktor od
Serie A, a będziecie mieć artykuły, że mucha nie
siada.
*Bendtner w poprzednim sezonie nie grał w Arsenalu.
Został wypożyczony do Sunderlandu.
*Augustyn nawet w Legii kopał się po czole dlatego
nie wiem po co żeście go tutaj umieścili.
*Lucio był pozyskany za darmo i jako zapchajdziura,
więc nie rozumiem po co jest w zestawieniu, to samo
Bendtner, który jest wypożyczony.
Cały ten ranking to jedno wielkie gówno. Autor jest
idiotą i szkoda mi czasu na dłuższego posta.
jeśli dla pana Pazzini to zły transfer działaczy
Milanu,to niech sie pan schowa z tym rankingiem.
Z tego co wiem To Lucio zagrał jesZcze w 2 meczach
ligi mistrzów. Więcej nie dal rady bo konkurenci
są nie do ruszenia, nie byl to najgorszy transfer
gdyż taki zawodnik jak Lucio przybył za darmo, a
każdy chyba wie ze w swojej karierze osiągnął
bardzo wiele, nie jestesie obiektywni droga redakcjo
Moi drodzy nie wiem dlaczego się tak złościcie.
Ranking był stworzony obiektywnie. Od takiego
piłkarza jak Pazzini wymaga się więcej, niż od
całej reszty. Szczęściem tego piłkarza jest to,
że objawił się w tym sezonie talent "Faraona".
Gdyby nie to, to również tak byście oceniali tego
piłkarza. Statystyki są takie, że napastnik ten
strzelił trzy gole w meczu z Bologną. Ponadto po
jednym w spotkaniach z: Chievo, Fiorentiną, Torino i
Romą. Jako redakcja szanujemy Wasze zdanie, ale to
nie znaczy, że musicie mnie jako autora obrażać.
Jestem gotowy do merytorycznej dyskusji, ale nie mam
zamiaru odzywać się na inwektywy kierowane w moim
kierunku. Dialog jest pięknem piłki nożnej dlatego
prowadźmy go w kulturalny sposób. Przy okazji
wszystkim Wam w imieniu redakcji iGol.pl życzę
szczęśliwego nowego roku, pełnego piłkarskich
emocji i zdrowia przede wszystkim, bo ono jest w
życiu najważniejsze.