To Anglia taka trudna czy Hiszpania taka łatwa? Napastnicy częściej strzelają w La Liga


Wszyscy wiemy, że napastnicy żyją z bramek, które są kwintesencją futbolu oglądanego przez miliony osób na świecie. Najlepsze kluby wydają wielkie pieniądze, by mieć w swojej kadrze najlepszych napastników, którzy zagwarantują powtarzalność w trafianiu do siatki przeciwnika. Gdy przyjrzymy się liczbom, łatwo zauważyć, że w Hiszpanii łatwiej strzela się niż w Anglii. Co jest tego przyczyną i czy zależy to tylko od poziomu zawodnika?


Udostępnij na Udostępnij na

Luis Suarez

Na pierwszy ogień idzie Luis Suarez, którego forma w ostatnich tygodniach znacząco wystrzeliła w górę. Gdyby popatrzeć na statystyki, możemy stwierdzić, że snajper Barcelony strzelanie bramek ma we krwi. Już w pierwszym sezonie w Liverpoolu cztery razy ukuł przeciwnika, a pamiętajmy, że przychodził do angielskiego klubu dopiero pod koniec stycznia. Potem było już tylko lepiej. W kolejnej kampanii zdobył 23 gole w 33 meczach, co robi duże wrażenie. Gdyby porównać jego pierwszy pełny sezon na Wyspach z pierwszym pełnym w La Liga, widzimy, że jedno się nie zmieniło – skuteczność. W ciągle trwających rozgrywkach Urugwajczyk zdobył już 35 bramek, czyli o dwanaście więcej, a to jeszcze nie koniec! (Oczywiście ten sezon zaliczamy jako pierwszy, gdyż w pierwszym z powodu kary nałożonej przez FIFA musiał pauzować przez kilka spotkań). Żeby przedstawić, jak fantastycznie Suarez czuje się w Katalonii, wystarczy spojrzeć na statystyki z sezonu 2013/2014, czyli dotychczas najlepszego w jego karierze, w którym zdobył „tylko” 31 bramek, dzięki czemu zdobył nagrodę „Złotego Buta” dla najlepszego strzelca w Europie. Jeżeli tamten był najlepszy, to co powiedzieć o tym…

Cristiano Ronaldo

Jeżeli Suarez zrobił postęp i w Hiszpanii strzela jeszcze więcej niż w Anglii, to co można powiedzieć o Ronaldo? Portugalczyk przychodził do Manchesteru United jako wielki talent, który pod skrzydłami sir Aleksa Fergusona miał stać się jednym z najlepszych na świecie. Już w pierwszym sezonie czterokrotnie wpisał się na listę strzelców. Ta liczba sukcesywnie wzrastała do dziewięciu w kampanii 2005/2006 i siedemnastu w sezonie 2006/2007. Największy progres nastąpił rok później. Późniejszy zdobywca „Złotej Piłki” trafił wtedy do bramki rywala aż 31 razy, co było jego najlepszym osiągnięciem w barwach „Czerwonych Diabłów”. Jednak przenosiny do stolicy Hiszpanii były zdecydowanym krokiem naprzód. Tam stał się maszyną, która strzela więcej bramek niż niejedna drużyna La Liga, a jego rywalizacja z Leo Messim pasjonuje do dziś. No tak, gdy w swoim drugim sezonie strzela się 40 bramek, a potem poprawia się to osiągnięcie o sześć, to ja już nie mam pytań.

Alvaro Negredo

Po dwóch fantastycznych przypadkach zejdziemy trochę na ziemię, co nie znaczy, że nie będzie ciekawie. Alvaro od dziecka był związany tylko z La Liga, choć nie zrobił kariery w Realu Madryt, swój blask pokazał w Sevilli. Jego najlepszym sezonem w drużynie z Ramon Sanchez Pizjuan był ten ostatni przed transferem na Wyspy, w którym zdobył 25 bramek. Z perspektywy czasu był też najlepszym w karierze, bo przygoda z Manchesterem City za udana nie była… Tylko dziewięć bramek to dorobek bardzo słaby i przy wyniku Ronaldo to jak porównanie ekstraklasy z Premier League. Nic dziwnego, że Hiszpan zdecydował się na powrót do rodzinnego kraju. Miał zaliczyć wielki powrót i być gwiazdą Valencii, na której trener zbuduje swój skład, a wyszło jeszcze gorzej niż w Anglii. Od przyjścia minęły dwa sezony, w których Negredo zdobył ŁĄCZNIE dziesięć bramek. Zupełne przeciwieństwo Luisa Suareza. Jak widać, nie każdemu wyjazd pomaga.

Roberto Soldado

Podobny przypadek do Negredo. Także na początku kariery Real Madryt i także nieudana przygoda z „Królewskimi”. Potem jednak wybrał Valencię, w której możemy to sobie powiedzieć, był prawdziwą gwiazdą. Przez lata seryjnie zdobywał bramki, a w najlepszej kampanii zdobył ich 24… po czym wyjechał do Anglii. On akurat wybrał Tottenham, gdzie kompletnie zawiódł, jeszcze bardziej niż Negredo. Większość trafień zdobywał z rzutów karnych, a przez problemy językowe nigdy tak naprawdę nie zaaklimatyzował się w Londynie. Po dwóch latach syn marnotrawny wrócił do La Liga, by pokazać, że nie zaginął. Wybrał Villarreal budowany przez Marcelino i wybrał bardzo dobrze. „Żółta Łódź Podwodna” to objawienie tego sezonu zarówno w lidze, jak i pucharach, a w liczbach samego zawodnika widać progres: pięć bramek i osiem asyst, zwiastuje, że być może jeszcze zobaczymy jego najlepszą wersję.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze