Angielska herbatka: Przypadek czasu


„Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie…” – takie zdania wypowiedział kiedyś pewien mądry człowiek, który najwidoczniej wiedział dużo wcześniej, jaką wrodzoną wadę będzie miał właściciel Chelsea, Roman Abramowicz. Czas, cierpliwość, stabilizacja i jeszcze raz czas. Rosyjski multimiliarder pragnie mieć wszystko ot tak, od tej chwili, od tego momentu. Ale czy można mieć (czytaj: kupić) wszystko? Pewnie tak, bo przecież 50 mln funtów wydanych na nieskutecznego Fernando Torresa to dla niego pryszcz. Jednak historia, puchary czy radość szczęśliwych kibiców to zupełnie inna bajka.


Udostępnij na Udostępnij na

Tekst nie będzie o Abramowiczu, nie będzie też o Chelsea. Tematem jest pewien człowiek, który został skreślony po zaledwie dziewięciu miesiącach pracy. Dlaczego? – pyta zebrany tłum. Ano dlatego, że starał się wprowadzić swoją wizję futbolu, swoją politykę gry. Ale czy to źle? Oczywiście, że źle. Zmiany czy osiągniecie wybranego celu – jak mówi cytat na początku – wymagają czasu oraz cierpliwości. Jeśli czasami coś się nie klei, jeśli czasami coś nie do końca nam wychodzi, trzeba pracować, trenować, pracować i trenować. Dla Romana Abramowicza zdanie: „Trzeba czekać, efekty przyjdą po pewnym czasie” nie istnieje, bo przecież po co się starać, jak wszystko można załatwić inaczej? Bo jak mawiał klasyk: „Tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić!”.

Porto, Portugalia. Poniedziałek. 17 października. Rok 1977.

Andre Villas-Boas
Andre Villas-Boas (fot. skysports.com)

Na świat przychodzi malutki chłopczyk – Andre, Andre Villas-Boas. Kto by się spodziewał, że to właśnie on będzie wyjątkową postacią w portugalskiej oraz angielskiej piłce? Jako nastolatek był kibicem lokalnego FC Porto – ówczesnej drużyny prowadzonej przez sir Bobby’ego Robsona. Ich znajomość rozpoczęła się pewnego pięknego dnia, kiedy to 16-letni Andre postanowił przeanalizować dotychczasową grę popularnych „Smoków”. List z raportem podrzucił pod drzwi mieszkania sir Bobby’ego Robsona. Po przeczytaniu owego listu Anglik zdecydował się spotkać z Andre Villasem-Boasem oraz zaproponować mu staż w klubie. Następnie dzięki Robsonowi skończył praktyki w Ipswich Town i kursy trenerskie w Szkocji. W wieku 17 lat uzyskał pierwszą licencję trenerską – UEFA C.

Od 2002 roku przez siedem lat Andre Villas-Boas pracował u boku geniusza Jose Mourinho. Był jego asystentem od rozpracowywania rywali w Porto, Chelsea oraz Interze Mediolan. Wiele osób porównuje obie postacie, ponieważ ich trenerskie kariery wyglądały niemal identycznie. Obaj nigdy nie grali profesjonalnie w piłkę, obaj zaczynali swoją przygodę u sir Bobby’ego Robsona, obaj ratowali słabsze kluby przed spadkiem (Mourinho – Uniao Leiria, Villas-Boas – Academicę), a następnie osiągali swoje pierwsze sukcesy z klubem FC Porto. Warto również dodać, że ich kolejnym pracodawcą był Roman Abramowicz, a żeby tego było mało – obaj mają tego samego agenta.

W 2010 roku Andre Villas-Boas rozpoczął pracę we wspominanym wcześniej FC Porto. Jego pierwszy, debiutancki sezon był wręcz niesamowity! W sierpniu zdobył swoje pierwsze trofeum – Superpuchar Portugalii – wygrywając z Benficą 2:0. Sezon 2010/2011 „Smoki” zakończyły na pierwszym miejscu, dlatego po dwóch latach absencji fani klubu mogli świętować tytuł mistrza Portugalii. Warto dodać, że Porto wygrało ligę, nie doznając żadnej porażki. Villas-Boas pobił również należący do Jose Mourinho rekord meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach – było to 36 spotkań.

To jeszcze jednak nie koniec sukcesów młodego menedżera. Po dobrych wynikach na arenie krajowej przyszły chwile radości w rozgrywkach europejskich. Dobra gra Porto w Lidze Europy spowodowała, że Andre Villas-Boas został najmłodszym trenerem w historii, który zdobył europejskie trofeum. W finałowym spotkaniu „Smoki” pokonały SC Braga 1:0 po bramce Radamela Falcao (dziś gracza hiszpańskiego Atletico Madryt). Kilka dni później podopieczni Andre Villasa-Boasa zdobyli co? – czwarty puchar w sezonie 2010/2011! Tym razem był to Puchar Portugalii wywalczony w meczu z Vitoria SC (6:2).

Wszyscy byli zafascynowali portugalskim trenerem – młodzieniaszkiem, który zrobił coś niemożliwego. Informacja dotarła również na Wyspy Brytyjskie, a że akurat Roman Abramowicz zwalniał Carlo Ancelottiego, posada na Stamford Bridge była wolna. Zainteresowany sprowadzeniem do siebie Andre Villasa-Boasa był również Inter Mediolan, jednak klauzula odejścia opiewająca na kwotę 15 milionów euro odstraszyła włodarzy włoskiego klubu. A dla wujka Romka nie ma rzeczy niemożliwych. Skoro – trzymajmy się Fernando Torresa – 50 milionów funtów wydanych na bezproduktywnego hiszpańskiego goleadora to pryszcz, to czym jest przy tym marne 15 milionów? I tak też się stało. Do stolicy Anglii przyleciał młody Andre Villas-Boas, któremu rosyjski boss zagwarantował dwa lata pracy. A we wszystkim chodziło o odmłodzenie aktualnego składu „The Blues”.

Według nowej polityki Chelsea klub z północnego Londynu mieli opuścić Frank Lampard, Nicolas Anelka, Alex, Didier Drogba czy nawet sam kapitan drużyny, John Terry. Wizja Romana Abramowicza miała polegać na młodych, perspektywicznych zawodnikach, którzy mieli bardziej na boisku czarować, aniżeli grać w poważny futbol. Niestety, jak to w Chelsea bywa, szatnia się zbuntowała. Bo przecież kim dla Didiera Drogby czy Johna Terry’ego jest 34-letni menedżer, który chce odstawić ich od składu?! Małe przetasowanie w kadrze „The Blues” jednak nastąpiło. W zimowym okienku transferowym klub opuścili Nicolas Anelka oraz Alex, a przybyli Oriol Romeu i obecny motor napędowy drużyny – Juan Manuel Mata.

Z meczu na mecz było coraz gorzej. Napięcie i presja rosły, a wyników nie było. „Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie…”. Roman Abramowicz tej próby jednak nie wytrzymał i po przegranym spotkaniu z West Bromwich Albion Andre Villas-Boas otrzymał wypowiedzenie. Czym zatem dla właściciela „The Blues” są zaufanie, obietnica, szacunek i honor? Skoro Portugalczyk zagwarantowane miał dwa lata pracy bez względu na osiągane wyniki, to dlaczego Abramowicz postanowił po raz enty zmienić menedżera zespołu? „A miało być tak pięknie, a miało być tak pięknie…” – śpiewały kiedyś Elektryczne Gitary.

– Kiedy zacząłem budować nową Chelsea, nikt w nas nie wierzył. Ostatecznie zespół sięgnął po dwa trofea. Szanuję decyzję Abramowicza, lecz nigdy jej nie zaakceptuję. To on odpowiada za porażkę projektu Chelsea. Nie zrealizował nawet swoich wcześniejszych obietnic! Tak bardzo zależało mu na sprowadzeniu mojej osoby na Stamford Bridge, a później pozbył się mnie ot tak – skrytykował właściciela „The Blues” Andre Villas-Boas.

Portugalczyk stracił pracę na Stamford Bridge, lecz otrzymał na White Hart Lane. Andre Villas-Boas od początku bieżącego sezonu jest menedżerem drugiej londyńskiej drużyny – Tottenhamu Hotspur. Wraz z „Kogutami” osiąga bardzo dobre wyniki (wyprzedzają w tabeli ligowej Chelsea Londyn), a i fani klubu bardzo dobrze mówią o nowym szkoleniowcu. Następca Jose Mourinho cieszy się dobrymi relacjami z właścicielem klubu, Danielem Levym, oraz ma świetny kontakt z całą swoją drużyną. Tutaj taka mała ciekawostka: 21 października 2012 roku skrzydłowy Tottenhamu, Gareth Bale, został ojcem. Córka reprezentanta Walii nosi imię Alba Violet Bale (AVB) – inicjały jak u Andre Villasa-Boasa (AVB). Zbieg okoliczności? Nie sądzę.

Andre Villas-Boas ma szansę stać się trenerem kompletnym, który poprowadzi klub do zdobycia wszystkich możliwych sukcesów. On nie potrzebuje wielkiej kasy na transfery, wielkiego budżetu płacowego czy Bóg wie jeszcze czego. On potrzebuje czasu. Po paru miesiącach pracy na White Hart Lane pierwsze efekty widać gołym okiem. Drużyna gra inaczej niż za Harry’ego Redknappa, ponieważ obecnie najaktywniejszym piłkarzem „Kogutów” jest… Aaron Lennon. To właśnie przez skrzydłowego reprezentacji synów Albionu przechodzi najwięcej ataków ekipy ze stolicy Anglii. Współpraca, jaką AVB stworzył na prawej flance pomiędzy Kyle’em Walkerem a Aaronem Lennonem, wygląda fenomenalnie. Nie wspominając już o wybuchu talentu Garetha Bale’a. Kiedy w spotkaniu z West Hamem United Gareth Bale zdobył zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry, zamiast najzwyczajniej celebrować swoje trafienie, pobiegł do Andre Villasa-Boasa i mocno go uściskał. Można zatem wywnioskować, że atmosfera na White Hart Lane musi być piekielnie dobra.

Podsumowując: Andre Villas-Boas został w Chelsea potraktowany – kulturalnie mówiąc – bardzo nieładnie. Zresztą jak każdy eksmenedżer „The Blues”. Nie ma wyników, nie ma roboty. Były trener FC Barcelona, Pep Guardiola, odmówił Romanowi Abramowiczowi, bo jak sam twierdzi, ma do siebie samego wielki szacunek. Młodziutki Portugalczyk jest zadowolony ze swojej pracy w Tottenhamie, dlatego moim zdaniem za dwa, trzy lata będzie to czołowy europejski zespół. Obok Liverpoolu, który również tworzony jest na nowo na podobnych zasadach przez Brendana Rodgersa. Potrzeba tylko czasu, cierpliwości i stabilizacji.

Andre Villas-Boas show!

Obserwuj autora tekstu na Twitterze: @JakubSosnicki

Komentarze
~Bala (gość) - 11 lat temu

Super artykuł !! :) oby takich więcej, kocham
Tottenham :)

Odpowiedz
~fhDFY (gość) - 11 lat temu

TY ŻYDZIE TOTTENHAM TO KLUB ŻYDOWSKI
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Odpowiedz
ole! (gość) - 11 lat temu

Vilas-Boas to naprawdę świetny trener, który może
osiągnąć tyle co Mourinho, a może nawet więcej.
Mimo to uważam jego zwolnienie z Chelsea za dobry
ruch, bo tak to bylibyśmy aż strach pomyśleć
gdzie.

P.S.
José Mourinho grał kiedyś w rozgrywkach ligowych
na niższych szczeblach, które są półamatorskie,
to tak dla sprostowania, chociaż red.Sośnicki ma
100% racji.
@up
Spadaj, to nie serwis dla nazistów.

Odpowiedz
~Riddler (gość) - 11 lat temu

A moze w druga strone, moze po prostu Boas nie dorosl
do absolutnego topu, moze nadaje sie do klubow z
polki nizej, do jednak do tego zaliczyc mozna Spursow
i Porto.

@up rozumiem, ze dzisiejsza poprawnosc polityczna nie
pozwala nam nazwac Zyda Zydem, a murzyna murzynem,
ale on nie powiedzial nic zlego, Tottenham to jest
zydowski klub :]

Odpowiedz
~mmm (gość) - 11 lat temu

Tottenham nie jest zydowskim Zydem. Proponowalbyn
przesledzic historie Spurow dla mnie obeznanych
fanow. To ze niegdys wieksza czesc kibicow stanowili
Zydzi, nie oznacza, ze jest to Zydowski klub. W
dodatku blad rzeczowy takze jest zrozumialy.
Tottenham to klub z Londyn, wiec jest to klub
angielski. Radze sie zastanowic, a nie kierowac sie
stereotypami i przeszloscia ;]

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze