Angielska herbata: Jak wyłożyć się na ostatniej prostej i stracić wszystko?


Kryzys kosztował Tottenham Hotspur szanse na mistrzostwo. Przepadnie również miejsce w top 4?

5 marca 2019 Angielska herbata: Jak wyłożyć się na ostatniej prostej i stracić wszystko?

Tak, tytuł dzisiejszego felietonu z cyklu Angielska herbata idealnie pasuje do Liverpoolu. Podobnego wyczynu w ostatnich dniach dokonał jednak także Tottenham Hotspur. Zadyszka złapała „Spurs” w najmniej odpowiednim momencie. Problem w tym, że zmieniła się wręcz w bezdech, który kosztował londyński klub szanse na tytuł. Jeśli zespół Tottenhamu nie zacznie szybko nabierać powietrza, to obudzi się poza czołową czwórką tabeli.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed sezonem raczej mało kto stawiał, że Tottenham włączy się do walki o tytuł. Brak wzmocnień składu. Ba, brak jakichkolwiek transferów do klubu nasilał twierdzenia, że to nie będzie kampania „Spurs”. Rywale się wzmacniali, a przedstawiciele londyńskiego klubu powtarzali, że będzie dobrze. Podobne wypowiedzi nie były jednak traktowane poważnie. Mauricio Pochettino chwalił klub, a brak wzmocnień nazywał odważnym posunięciem. Jakby z konieczności, bo co innego miał powiedzieć? Chelsea z Liverpoolem bili transferowe rekordy (kupując golkiperów), a kibice „Spurs” do końca letniego okna domagali się pozyskania przynajmniej Jacka Grealisha. Bezskutecznie. Władze Tottenhamu nie kupowały, licząc na zgraną kadrę i że jakoś to będzie.

A było nadspodziewanie dobrze. Po słabym początku „Spurs” szli jak burza, odnosząc kolejne zwycięstwa. W pewnym momencie włączając się nawet do walki o tytuł. Liczne elaboraty, jak to zgrany zespół przebił trend ciągłego wyścigu zbrojeń, zalały media. Mauricio Pochettino ogłoszono wręcz prekursorem nowej drogi. Takiej, w której obalono zasadę buy or die – panującą w Premier League nieprzerwanie od lat. Tak jakby to argentyński szkoleniowiec zarządzał funduszami klubu… Niemniej jednak Tottenham Hotspur jako całość wybił się ze schematu kupowania. A że wyniki były więcej niż dobre, to zrobiło się głośno. Tyle tylko, że sezon jest długi. A jak pokazały ostatnie dwa tygodnie, wszystko można stracić w mgnieniu oka.

Cyk, i po szansach na mistrzostwo

To niesamowite. W ciągu zaledwie ponad tygodnia Tottenham Hotspur pokazał, że można zaprzepaścić całą dotychczasową ciężką pracę. Tylko jeden punkt w trzech ligowych meczach sprawił, że realna szansa na ligowy tytuł odjechała z prędkością pociągu TGV. Te matematyczne jeszcze siedzą na peronie, ale z każdą stratą oczek coraz bardziej podopieczni argentyńskiego szkoleniowca nerwowo podrygują nogą. Co gorsze dla „Spurs”, ich potknięcia wykorzystały zespoły do tej pory niezagrażające londyńczykom. Lokalni rywale – Arsenal oraz Chelsea – a także Manchester United już nie walczą jedynie o czwartą lokatę. Mają chrapkę na wyprzedzenie Tottenham Hotspur. Zwłaszcza że stało się to jak najbardziej możliwe.

Sang Tan

Teraz wszystko zależy od „Spurs”. Okres w bieżącym sezonie, w którym podopieczni Mauricio Pochettino mogli, a nie musieli (w wyścigu o mistrzostwo), się skończył. Obecnie już tylko muszą. Wypadnięcie z czołowej czwórki i brak kwalifikacji do Ligi Mistrzów byłby dramatem dla Tottenhamu. Podobnie jak dla każdego klubu z top 6. Dlatego, jak to popularnie określają szkoleniowcy na Wyspach, „Spurs” pozostało dziewięć finałów (czyt. spotkań ligowych) do końca sezonu. Jeśli kryzys dalej będzie trwał, to może się okazać, że Tottenham z prekursora nowej drogi stanie się jednym z rozczarowań bieżącej kampanii.

Stare trendy lepsze od nowych

Warto się także zastanowić, jak to z tym kupowaniem jest. Piękne słowa Mauricio Pochettino – ale po co kupować dla samego faktu kupowania? – obecnie można już uznać za urabianie kibiców. To przez długi czas się udawało. Nowy zawodnik w zespole to jednak zawsze zwiększenie konkurencji, zagrożenie dotychczasowej hierarchii. To mobilizuje pozostałych graczy do jeszcze większego wysiłku. Nowy impuls. Większa rywalizacja. Tego w Tottenham Hotspur nie było i obecnie nie ma nadal.

W dobie tak niesamowicie intensywnego sezonu w Premier League wyrównana kadra jest niezbędna do odniesienia sukcesu w angielskiej ekstraklasie. A „Spurs”, co trzeba zaznaczyć, jej nie posiadają. Na paru pozycjach są ewidentne braki, które niedawno wyszły na wierzch. A przecież okna transferowe stworzono m.in. po to, aby właśnie te braki uzupełniać. Po części zachowanie władz Tottenham Hotspur można zrozumieć – stadion za darmo się przecież nie zbuduje. Jednak wszystko odbywa się kosztem pierwszego zespołu. W czarnym scenariuszu brak kwalifikacji do Ligi Mistrzów może kosztować „Spurs” utratę paru czołowych zawodników (najprawdopodobniej Christiana Eriksena), a nawet menedżera, Mauricio Pochettino. Tym bardziej, że Argentyńczyk może już nie chcieć świecić oczami przed mediami i kibicami.

Przypadek Tottenhamu w najbliższych tygodniach z dużą dozą prawdopodobieństwa potwierdzi zasadę buy or die. Podobnych niepisanych prawd jest w angielskim futbolu więcej. Problem „Spurs” w tym, że najczęściej mają one duże odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Na Anfield Road najprawdopodobniej uznali, że zespół Mauricio Pochettino w kolejnych potknięciach nie może czuć się osamotniony. „The Reds” w spektakularny sposób od początku stycznia roztrwonili siedmiopunktową przewagę nad Manchesterem City. Efekty nowego roku jakby trwały w Liverpoolu do dziś. Podopieczni Jürgena Kloppa spadli na drugą pozycję w tabeli. Nieskuteczność, brak większego pomysłu na grę i niezrozumiałe decyzje kadrowe niemieckiego menedżera nie mogą napawać kibiców „The Reds” optymizmem. Czy demony sprzed lat wrócą raz jeszcze?
  • Chyba nic już nie pomoże Huddersfield Town. Sensacyjna wygrana z Wolverhampton Wanderers wlała szklankę optymizmu do beczki smutnego realizmu. W minionej kolejce szklanka jednak się potłukła za sprawą porażki z Brighton & Hove Albion. Zaledwie czternaście punktów na koncie mówi samo za siebie. Dodatkowo praktycznie tyle samo (z racji znacznie gorszego bilansu bramkowego) oczek straty do ostatniej bezpiecznej lokaty wskazuje, że Huddersfield Town pożegna się niebawem z Premier League. Ktoś spaść musi.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze