Tydzień temu Mohamed Salah w mediach społecznościowych opublikował post wskazujący na zakończenie przygody Egipcjanina z życiem w Internecie. Tweet snajpera Liverpoolu wywołał spore zaskoczenie. Okazał się jednak tylko częścią kampanii mającej na celu zwiększenie bezpośrednich kontaktów między ludźmi. Akcji wartej docenienia. Skłaniającej ponadto do rozważań, jak wielką częścią futbolu stały się media społecznościowe, które pochłonęły znaczną część piłkarzy.
Rozwój technologii od zawsze miał i nadal ma wpływ na zdecydowaną większość dziedzin życia, w tym oczywiście także sport. Obecne realia w latach 90. minionego wieku wydawały się wręcz nieprawdopodobne. Wtedy brytyjska telewizja Sky rozpoczęła dopiero transmitowanie spotkań angielskiej ekstraklasy. W dużo gorszej jakości, która dzisiaj byłaby wręcz nie do pomyślenia. Przez prawie trzydzieści lat od momentu wejścia na stałe telewizji Sky do angielskiego futbolu zmieniło się wszystko. Nie tylko w piłce. Zmienił się świat. Internet opanował cały glob. Łatwa dostępność sieci sprawia, że jesteśmy bliżej wydarzeń dziejących się w innym kraju, na innym kontynencie.
Jednak można pokusić się o stwierdzenie, że nie mniejszą rewolucją było upowszechnienie mediów społecznościowych. Obecnie wielu ludzi nie wyobraża sobie życia bez Facebooka, Twittera czy innych tego typu serwisów. Pozwalają nie tylko na (w teorii) łatwiejszy kontakt z ludźmi, lecz także na „śledzenie” osób poza zasięgiem większości światowej populacji. Gwiazd kina oraz muzyki, polityków i (niestety) celebrytów. Także piłkarzy, którzy do mediów społecznościowych ruszyli szturmem niczym po przecenione telewizory w Black Friday.
Nie myśleć, (post)ować
Według wersji oficjalnej obecność na Facebooku czy Twitterze miała zbliżyć piłkarzy do kibiców. Pozwolić na nawiązanie swoistej więzi. Wspomniana więź i tak jest przerywana, gdy inny klub zapłaci zawodnikowi więcej i gracz odchodzi do konkurencji. To tyle, jeśli chodzi o kwestie idealistyczne w użytkowaniu serwisów społecznościowych przez piłkarzy. Problemem dla zawodników jest fakt, że zdecydowana większość serwisów oferuje możliwość korzystania z nich za pomocą smartfona. A że czasem gracze nie myślą, tylko postują? Wtedy robi się ciekawie…
Prawie trzy lata temu głośno było o internetowym wybryku Joleona Lescotta. Kilkanaście minut po kompromitującej porażce 0:6 Aston Villi z Liverpoolem defensor wstawił na Twitterze zdjęcie swojego nowego mercedesa. Tak, by pochwalić się zdruzgotanym po przegranej kibicom nabytkiem wartym 125 tysięcy funtów. Gdy rozpętała się burza, Anglik niczym idiota tłumaczył, że zdjęcie wstawiło się „samo”. „Wcisnęło się”, kiedy jechał samochodem. Widocznie według defensora inteligenta technologia już trzy lata temu była bardziej inteligentna, niż się obecnie wydaje. A może już wręcz samodzielna? Nikt tłumaczeń zawodnika oczywiście nie kupił. Anglik musiał uderzyć się w pierś, szczególnie że na absurdalnym zachowaniu gracza suchej nitki nie zostawili eksperci oraz kibice.
Joleona Lescotta przebił jednak Dejan Lovren. Chorwat był tak szczęśliwy po wygranej Chorwacji z Hiszpanią, że defensorowi puściły wszystkie hamulce. Problem w tym, iż do okazania swojej euforii wykorzystał własne konto na Instagramie. W krótkiej transmisji w niepochlebnych słowach wypowiedział się o reprezentacji Hiszpanii. Osobista laurka powędrowała także w stronę Sergio Ramosa. UEFA za niepoprawne zachowanie nałożyła na obrońcę karę absencji w jednym meczu reprezentacji. Nagranie jednak i tak obiegło Internet i swoim życiem żyje nadal.
https://twitter.com/MiaSanLegend/status/1063188465435570176
Poza wymienionymi przypadkami często zdarza się, że zawodnicy prowadzą relację live z zakrapianych imprez. Chęć pochwalenia się wysokim standardem życia, nawet będąc pod wpływem, zwycięża nad zdrowym rozsądkiem. Kibice i zarząd oburzeni. Piłkarz uderza się w pierś. Przeprasza. I tak na okrągło.
A można inaczej…
Tydzień temu Mohamed Salah w mediach społecznościowych opublikował post wskazujący na zakończenie przygody Egipcjanina z życiem w Internecie. Tweet snajpera Liverpoolu wywołał spore zaskoczenie. Spekulowano, czy jest to pokłosie napiętych stosunków gracza z egipską federacją. Tweet okazał się jednak tylko częścią kampanii mającej na celu zwiększenie bezpośrednich kontaktów między ludźmi. Akcji wartej docenienia, bo gdzieś w tym wszystkim zatracono równowagę. Akurat Mohamed Salah jest przykładem, jak w mediach społecznościowych powinni poruszać się piłkarze. Nie wzbudza kontrowersji. Nie włącza transmisji pod wpływem emocji, by upubliczniać wewnętrzne wojenki. Pokazuje, że można inaczej.
2019 Resolution: Time to get in touch, for real.
— Mohamed Salah (@MoSalah) January 22, 2019
Posługiwanie się mediami społecznościowymi to pewnego rodzaju trudna sztuka. Zawodnicy publikujący posty pod wpływem negatywnych emocji pokazują, że jej nie opanowali. Tak jakby dodając wpis, który wzbudzi kontrowersje, zapominali, ile (nierzadko) milionów ludzi go zobaczy. Akcja propagowana przez Mohameda Salaha powinna być poniekąd drogowskazem dla piłkarzy. Nie chodzi tylko o bezpośrednie kontakty z ludźmi, lecz o ograniczenie życia w mediach społecznościowych. Czasem lepiej odłożyć telefon, pomyśleć i dopiero wtedy zdecydować, czy zamieścić post w serwisach społecznościowych. Post, który w przypadku piłkarzy, jak już wspomniałem, zobaczą tysiące czy nawet miliony osób. Dlatego odpowiedź na pytanie dotyczące mediów społecznościowych w futbolu zależy wyłącznie od umiejętności konkretnych zawodników w rozważnym z nich korzystaniu.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- To nie był udany tydzień dla Tottenhamu Hotspur. Zespól Mauricio Pochettino w przeciągu czterech dni odpadł z obu krajowych pucharów. Na pewno „Spurs” szczególnie boli porażka z Chelsea po rzutach karnych, która zamknęła drzwi do finału Pucharu Ligi. Na jakiekolwiek trofeum Tottenham Hotspur czeka już jedenaście lat. Wszystko wskazuje na to, że poczeka jeszcze trochę. Szanse na wygranie Premier League czy Ligi Mistrzów w obliczu plagi urazów wydają się mało prawdopodobne.
- Nie lepiej prezentują się nastroje w innym klubie z północnego Londynu, Arsenalu. „The Gunners” już pod koniec ubiegłego roku zaczęli grać w kratkę. Niechlubny trend trwa nadal. Tym razem podopieczni Unaia Emery’ego nie sprostali Manchesterowi United i pożegnali się z Pucharem Anglii. Co gorsza, grając na własnym terenie. Hiszpański szkoleniowiec szybko musi znaleźć receptę na bolączki zespołu, gdyż w Premier League sytuacja „The Gunners” również nie wygląda kolorowo.
Przecież ta kampania Mo Salaha to była akcja marketingowa DHL, a nie społeczna w jakimś tam niby celu, żeby ludzie się do siebie zbliżyli w rzeczywistości...