Poprzedni sezon był fenomenalny w wykonaniu Mohameda Salaha. Tytuł króla strzelców Premier League, liczne rekordy i wyróżnienia wzniosły egipskiego zawodnika na Olimp światowego futbolu. Porównywany do Leo Messiego oraz Cristiano Ronaldo filigranowy zawodnik w obecnym sezonie notuje zaskakująco spory dołek formy. Dołek, który pogłębiają kolejne frustrujące występy. Czy „Król Egiptu” abdykował, czy wziął jednak tylko dłuższy urlop?
Futbol jest pełen słynnych cytatów. Ponadczasowych zdań wypowiedzianych przez zwycięzców, a także przegranych. Trenerów oraz zawodników. Można się z nimi zgadzać. Można także negować ogólnie przyjęte mądrości, powątpiewając w ich sens. W polskiej piłce prawdę swoimi wypowiedziami objawiał Kazimierz Górski. Słynne powiedzenie „mecz można wygrać, przegrać albo zremisować” przeszło do kanonów naszego futbolu. Bardziej globalnie rozprzestrzeniły się jednak wypowiedzi legendarnego szkoleniowca Liverpoolu, Billa Shankly’ego. Złotousty szkocki trener ma na koncie wiele sformułowań, które na stałe wpisały się w historię futbolu i żyją obecnie własnym życiem. Powielane wciąż przez kibiców, ekspertów czy zawodników. Jednym z nich jest legendarne już stwierdzenie, że „jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz”. Hasło, które najlepiej opisuje obecną sytuację Mohameda Salaha.
Morze nagród i madrycka czkawka
Bezsprzecznie poprzedni sezon był najlepszym w karierze egipskiego snajpera. Niesamowitej skuteczności oraz olbrzymiej jakości, jaką gracz wniósł do zespołu Liverpoolu, nie spodziewał się nikt. Przynajmniej nikt racjonalny. Mohamed Salah przez całą zeszłą kampanię bił kolejne rekordy oraz zbierał liczne wyróżnienia i nagrody. Niczym lata temu dzieci żetony z pokemonami. Spekulacje łączące zawodnika z transferem do Realu Madryt tylko potwierdzały, że Egipcjanin dostał się na futbolowy szczyt. Nie brakowało porównań do Cristiano Ronaldo oraz Leo Messiego. Wszystko szło nadspodziewanie dobrze. Do czasu finałowego meczu w Lidze Mistrzów. Kontuzja i porażka w decydującym starciu z Realem Madryt zachwiała snajperem Liverpoolu. Choć od momentu porażki z hiszpańskim klubem minęło już kilka miesięcy, to Egipcjanin chwieje się nadal.
Od początku obecnego sezonu Mohamed Salah przestał zachwycać. Co prawda strzela bramki, ale brakuje w poczynaniach zawodnika magii. Tego błysku z poprzedniej kampanii, którym zachwycał świat. To tylko pokazuje, jak wysoko została zawieszona poprzeczka wymagań wobec egipskiego zawodnika. Mimo nierzadko nawet potrajanego krycia Mohamed Salah ma decydować o losach spotkań. Najlepiej jakimś nieszablonowym zagraniem. Tego wymagają od Egipcjanina kibice i media. Obecnie nie jest do tego zdolny. Tak jakby wydarzenia poprzedniego sezonu przerosły samego zawodnika. Stwierdzenie „jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz” stawia „Króla Egiptu” w co najmniej niekorzystnym świetle.
Nad całą sytuacją próbuje zapanować menedżer Liverpoolu, Jürgen Klopp. W każdym spotkaniu desygnuje Egipcjanina do gry w podstawowej jedenastce, pokazując niezłomną wiarę w zawodnika. Efekt jak na razie jest inny od pożądanego. Każdy kolejny nieudany występ zwiększa frustrację Mohameda Salaha. Do tego stopnia, że gracz nie potrafi wykorzystać dogodnych szans bramkowych, których wykończenie w zeszłym sezonie było formalnością. Tak jak w ostatnim meczu przeciwko Manchesterowi City. Zamiast sprytnym lobem zaskoczyć wysuniętego z bramki Edersona, Egipcjan posłał piłkę daleko w trybuny.
Co więcej, Mohamed Salah często nie wdaje się już w walkę fizyczną z defensorami rywali. Najbardziej widoczne było to w pierwszych spotkaniach bieżącej kampanii. Często zauważając wychodzącego z bramki golkipera, zwalnia tempo biegu, nie starając się przejąć futbolówki. Strach przed kolejną kontuzją? Być może. W zeszłym sezonie walka fizyczna nie była jednak problemem dla Egipcjanina. Przestawić potrafił nawet taki dąb jak Harry Maguire.
Powrót króla?
Słaba dyspozycja Mohameda Salaha wzbudza frustracje także u kibiców Liverpoolu. Tym bardziej, że na ławce rezerwowych na prawdziwą szansę czeka Xherdan Shaqiri. Szwajcar już w kilku krótkich epizodach pokazał, że może wiele dać zespołowi „The Reds”. Jürgen Klopp jest jednak jak dotąd nieugięty. Nadal decyzji niemieckiego szkoleniowca bronią jeszcze wyniki, ale nie można nie odnieść wrażenia, że ławka rezerwowych mogłaby okazać się zbawienna dla Mohameda Salaha. Szansa złapania szerszej perspektywy, odpoczynku oraz obudzenia w sobie sportowej złości i rywalizacji. Tego wszystkiego ewidentnie obecnie brakuje Egipcjaninowi. Może obecna przerwa reprezentacyjna spełni właśnie taką funkcję? To pokażą najbliższe tygodnie.
„Forma jest chwilowa, klasa jest wieczna”. To inne z ponadczasowych futbolowych stwierdzeń. Przed Mohamedem Salahem nie lada wyzwanie. Pokazać światu, że mimo słabej obecnie dyspozycji posiada piłkarską klasę na najwyższym poziomie. Pozostaje tylko czekać oraz liczyć na to, że „Król Egiptu” powróci na tron i upomni się o swoje.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- Miał być hit, wyszedł kit. Jürgen Klopp wraz z Pepem Guardiolą wyliczyli, że najlepiej w bezpośrednim pojedynku nie przegrać. Remis zadowolił obu szkoleniowców, a z niezaspokojonym apetytem na emocje pozostawił kibiców. Na szczycie tabeli nadal więc status quo. Obecny sezon przypomina trochę matematyczne wyliczanki. Tu wygram, tam zremisuję. Najważniejsze, żebym nie przegrał. Czas pokaże, kto się przeliczy, a kto w sferze matematyki jest w miarę kompetentny. Tak czy inaczej cena kalkulatorów po obecnym sezonie zapewne skoczy w górę. Tylnymi drzwiami, ale moneyball choć na chwilę wszedł do futbolu.
- Spotkanie z Chorwacją będzie meczem o być albo nie być „Synów Albionu” w walce o wyjście z grupy w Lidze Narodów. Podobnie przedstawia się zresztą sytuacja wicemistrzów świata. Szansę debiutu może dostać Jadon Sancho. 18-letni Anglik zachwyca w Borussii Dortmund. Gareth Southgate liczy, że zachwyci również w reprezentacji. Selekcjoner Anglików na coś liczyć musi, bo ulubionym systemem gry 3–5–2 nikogo już nie zaskoczy.