Przekaz znanej maksymy „ciężka praca popłaca” jest równie banalny, co prawdziwy. Bohaterowie dzisiejszego tekstu właśnie dzięki ciężkiej pracy zaszli tak daleko. Niekoniecznie wylewając siódme poty na treningach i po raz tysięczny powtarzając to samo zagranie, ale wykładając ciężki towar na magazynie albo zakręcając słoiki za kilkanaście funtów.
Choć powoli się o tym zapomina, to angielski futbol i jego tożsamość wyrosły z portowych doków i fabryk. Większość drużyn występujących obecnie w Premier League zostało założonych w celu zapewnienia rozrywki robotnikom, dla których jedyną możliwością spędzenia wolnego czasu było wypijanie kolejnych piw.
Mimo że ewolucja piłki nożnej sprawiła, że obecnie Premier League wygląda zupełnie inaczej niż 100 lat temu, to wyspiarski charakter wciąż został zachowany. W końcu nie bez powodu mówi się o nieustępliwości, waleczności, honorze brytyjskich zawodników. Gdybyśmy mieli wymienić kilku graczy charakteryzujących się tymi cechami, na jako pierwsi przyszliby nam do głowy pewnie: Rickie Lambert, Charlie Austin, a także ostatnio błyszczący Jamie Vardy. Ale dlaczego to w nich przeciętni kibice futbolu dostrzegą ową angielskość?
Tych troje, a także Granta Holta (jedno z odkryć Premier League sprzed czterech lat) wiąże podobna przeszłość. Wszyscy ci piłkarze na początku kariery byli zmuszeni łączyć swoją pasję z ciężką pracą fizyczną. Także do każdego z nich w pewnym momencie życia uśmiechnął się los albo po prostu dostali zapłatę za lata trudu i poświęcenia. Oto ich inspirujące historie z fabrycznymi kominami i domami szeregowymi w tle, tak bardzo kiedyś charakterystycznymi dla Wielkiej Brytanii.
Angielski Grzegorz Piechna
Na pytanie, co ukształtowało go najbardziej jako piłkarza, Rickie Lambert jednym tchem wraz z grą w Premier League wymienia pracę w fabryce buraków ćwikłowych za 15 funtów dziennie. Tego dobrze zbudowanego Anglika, który sylwetką przypomina rugbistę, zaczyna się doceniać dopiero, gdy zrozumie się, jak długą drogę pokonał, by znaleźć się na piłkarskim Olimpie, jakim były występy w reprezentacji kraju.
Bo czym w swojej grze może zachwycać Lambert? To typowy napastnik rodem z angielskich niższych lig, potrafiący dobrze się zastawić, grać głową i walczyć o każdą piłkę z niesamowitą zaciekłością. Każdy, kto widział go w akcji, wie, o czym mowa. Jednak zawodnik Liverpoolu od wielu lat (wyjątkiem ostatni sezon) dopisywał do swoich prywatnych statystyk dwucyfrową liczbą strzelonych bramek w sezonie i w Polsce zasłużył na miano „brytyjskiego Piechny”. Niewiele brakowało, by świat w ogóle o nim nie usłyszał.
Pod koniec 2000 roku Lambert został odstrzelony w 3-ligowym Blackpool. Stanął przed najważniejszą decyzją w swoim życiu. Postawić na futbol czy iść do normalnej pracy? Wybrał obie opcje. Przez sześć tygodni pracował w wyżej wspomnianej fabryce, a wszystkie pieniądze odkładał, by podróżować na testy do przeróżnych klubów angielskich. – Nie uznałem tego za coś nienormalnego. Po prostu zwykła praca. Za coś musiałem żyć, ale wiedziałem, że nie chcę tak żyć – mówił o swoich przeżyciach po wielu latach.
W końcu załapał się do Maccelesfield, dla którego w pierwszym sezonie zdobył 10 bramek w 40 meczach. Gra w drużynie z dołu League Two, która balansowała na granicy zawodowego i amatorskiego futbolu, nie było szczytem marzeń, ale pozwoliło, by Lambert skupił się na graniu w piłkę.
Identyczną drogę co piłkarz Liverpoolu przeszedł nieco zapomniany Grant Holt, którego jeszcze cztery lata temu na siłę wpychano do reprezentacji Roya Hodgsona. Kariera Holta, obecnie występującego w Wolverhampton, naznaczona była ciężka pracą fizyczną. Grając w Halifax i Barrow, musiał łączyć grę z codzienną 10-godzinną robotą w dokach portowych. Możecie być pewni, że nie była to przyjemna posada w biurze ubezpieczeniowym.
Później napastnik zaczął pracować w swoim wyuczonym zawodzie. Znalazł zatrudnienie w serwisie samochodowym, w którym odpowiadał za serwis i wymianę opon. W 2001 roku zrozumiał, że granie na marginesie zawodowego futbolu za kilkaset funtów miesięcznie w Workington nie ma żadnego sensu i wyemigrował do… Singapuru.
Wydawać się mogło, że tam Holt znalazł swoje miejsce na ziemi. Łączył przyjemne z pożytecznym, grając w lokalnym klubie, Senkang Marine (12 bramek w 14 meczach) i pracując zawodowo. Jednak szybko wrócił Anglii, dał sobie ostatnią szansę na realizowaniu się w futbolu. Po wybitnym sezonie w Barrow trafił do Sheffield Wednesday, a jego kariera nabrała rozpędu.
Zawód: murarz
Pobudka o 6:00, potem praca na budowie od 7:30 do 16:30, o 19:00 trening bądź mecz, powrót do domu grubo po północy – tak wyglądał przeciętny dzień 19-letniego Charliego Austina, który występował w prowincjonalnym Poole Town.
Po tygodniówkę przychodził raz w tygodniu, w piątek, jednak nie do klubowego budynku, ale komunalnego baraku. Ile młody Anglik zarabiał, pracując jako murarz w firmie ojca? Maksymalnie 500 funtów.
– OK, to ciężka praca od 7:30 do 16:30, wstaje się, gdy jeszcze jest ciemno, a na budowę jeździ się małym vanem z 10 innymi pracownikami. Mimo wszystko byłem szczęśliwy, chodząc tam każdego dnia. W piątki odbierałem tygodniówkę, w sobotę grałem w lidze – za co też dostawałem kasę – a w niedzielę byczyłem się za to na kanapie, oglądając Premier League. A w poniedziałek od nowa…. – tak po latach wspominał swoją życiową sytuację Austin.
Anglik dosyć szybko został wypatrzony przez skautów poważnej ekipy, bo już w wieku 20 lat został ściągnięty przez 3-ligowe Swindon Town. Działacze klubu z południowego zachodu Anglii nie ryzykowali wiele. Za niewielkie pieniądze pozyskali bramkostrzelnego napastnika, licząc, że będzie to złoty strzał. Austin takowym się okazał, strzelając 31 bramek w 54 meczach.
Pracujący kryminalista z Leicester
W chwili, gdy piszę te słowa, Jamie Vardy strzela gola w 10 meczu z rzędu, wyrównując rekord Ruuda van Nisterlooya sprzed 15 lat. Piłkarz Leicester City jest obecnie najlepszym angielskim zawodnikiem, jego udział na Euro 2016 wydaje się pewny i zachwyca cały świat.
To niezwykła ironia losu, bo ledwie kilka lat temu w Vardy’ego nie wierzyli nawet jego bliscy, kiedy to młody piłkarz został oskarżony o pobicie i na meczach 6-ligowego Halifax musiał występować ze specjalną opaskę. Nie mógł też jeździć na niektóre mecze wyjazdowego, bo codziennie o 18:30 musiał zgłaszać się na komisariat.
Grę w amatorskiej drużynie Stocksbridge Park Steels napastnik łączył z robotą w fabryce produkującej szyny medyczne z włókna węglowego. Praca była na tyle wyczerpująca, że niewiele brakowało, a Vardy musiałby zrezygnować z uprawiania jakiegokolwiek sportu. Istniało ryzyko, że piłkarz doznałby poważnego uszkodzenia kręgosłupa.
W jaki sposób napastnikowi udało się trafić do Leicester City? Bramki strzelał zawsze, ale w 2012 roku znalazł się odpowiednim miejscu i czasie. „Lisy” znajdowały się wtedy na sporym zakręcie. Choć normalnie taka sytuacja nie miałaby miejsca, to klub szukał wzmocnień w niższych ligach z powodu braku pieniędzy. Traf chciał, że w oko rzucił im się Vardy, który seryjnie zdobywał bramki w niewielkim klubie Fleetwood Town. Co było dalej, wiemy doskonale.
https://www.youtube.com/watch?v=X2hHYHZrBvg
Postawa Jamiego Vardy’ego w sezonie 2015/2016
Kto jeszcze?
Wielu znanych angielskich piłkarzy przeszło podobną drogę. Ian Wright przed przyjściem do Crystal Palace grał w amatorskim Dulwich Hamlet i pracował jako… tynkarz. Znany Stuart Pearce przed transferem do Coventry funtów pięć lat grał w Wealdstone, trudniąc się elektryka i hydrauliką.
W tym samym klubie karierę zaczynał Vinnie Jonesa, który pracował jako pomocnik murarza. Jak widać, członek słynnego „Gangu Wimbledonu” żadnej roboty się nie boi, bo obecnie jest aktorem, występującym w filmach gangsterskich. Podobne przykłady można wymieniać bez końca.
Wszyscy wyżej wymienieni piłkarze dzięki ciężkiej pracy fizycznej tylko zyskali. Znają wartość pieniądza i zazwyczaj twardo stąpają po ziemi. Przechodząc szkołę życia w angielskich fabrykach, nauczyli się tego, o co trudno na idealnych murawach treningowych. Nauczyli się tożsamości brytyjskiego futbolu, nieustępliwości i waleczności, wartości tak istotnych w dzisiejszym futbolu. Dlatego historie tych piłkarzy są przykładem pokazującym, jak istotne jest podążanie za marzeniami i trudzenie się, bo… ciężka płaca popłaca.