Reprezentacja Włoch od kilku lat boryka się z problemem braku napastnika klasy światowej. Po erze Del Piero, Tottiego czy Di Natale nastąpiły wieki ciemne. No bo jak inaczej określić czasy, w których podstawowymi atakującymi na Euro 2016 byli Graziano Pelle i Eder? Ratunkiem dla „Squadra Azzurra” ma być pewien 22-latek występujący w Torino.
12 listopada reprezentacja Włoch rozgrywała wyjazdowy mecz z Liechtensteinem. Pozornie spotkanie jak każde inne. Zlać niżej notowanego rywala, wywieźć trzy punkty i zapomnieć. Jednak dla selekcjonera Giampiero Ventury był to ważny test. Włosi zagrali w nowym, ofensywnym ustawieniu (zmiana z 3–5–2 na 4–2–4), bez Balottelego i Pelle, za to z żółtodziobem Belottim. I co? Po pierwszej, fenomenalnej połowie Italia prowadziła 4:0, a 22-latek z Torino strzelił dwa gole i zanotował asystę. W drugiej nie grał już tak dobrze, ale taki debiut w meczu o punkty to marzenie.
W mediach zapanowała euforia. Na okładkach wszystkich dzienników sportowych znalazł się właśnie Belotti, a ich przekaz jest jednoznaczny: Nadzieja na sukces reprezentacji ma twarz nie Verattiego czy Bonucciego, a popularnego „Il Gallo”. Kim jest ów młodzieniec, który jeszcze dwa lata temu walczył o miejsce w składzie Palermo, a dziś podbija całą Italię?
W cieniu Dybali
Urodzony w Lombardii napastnik zaczynał karierę w rodzinnych stronach, w balansującym między trzecią a drugą ligą Albinoleffe. Mógł grać w słynnej szkółce Atalanty Bergamo, ale w klubie uznali, że z powodu niewielkiego wzrostu i wątłej budowy Belotti nigdy nie przebije się do profesjonalnego futbolu. Jak widać, nie tylko w Polsce takie błędy się zdarzają. W sezonie 2012/2013 Albinoleffe spadło do Serie C2, co okazało się zbawieniem dla 19-latka. To wtedy bardzo mocno na niego postawiono, a on odpłacił się 12 golami w 29 meczach. Wynik jak na gościa, który jeszcze niedawno pisał maturę i wciąż musi pokazywać dowód w sklepie alkoholowym, iście imponujący.
Dlatego w następnym sezonie Belotti przywdziewał już różową koszulkę Palermo. W sycylijskim klubie miał ogromną konkurencję. W hierarchii przed nim byli utalentowany Paulo Dybala, Abel Hernandez, ofensywny pomocnik Franco Vazquez i … Irlandczyk z Północy Kyle Lafferty. Młody napastnik już od pierwszej kolejki musiał pokazać strzeleckie umiejętności albo liczyć się z tym, że zwyczajnie przepadnie. Wchodził głównie z ławki. W pierwszym meczu przeciwko Bari dostał 17 minut i zanotował asystę. W dwóch kolejnych zagrał łącznie 80 minut i strzelił dwa kluczowe dla ostatecznych wyników gole. Sezon skończył z 10 trafienia w 24 spotkaniach, ale przy dobrej średniej 122,8 minut na bramkę.
Następne dwa sezony Bellotti krzepł. Zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji Włoch i poznawał trudną ligę, jaką jest Serie A. Nie można jednak powiedzieć, że od początku rozkochał w sobie kibiców i media. Po awansie Palermo został wykupiony za 4,4 mln euro i zawiódł rozbuchane oczekiwania szalonego prezesa Maurizio Zampariniego. Przy osiągach duetu Dybala–Vazquez jego sześć goli wyglądało skromnie. Dlatego też pozbyto się go bez żalu, kiedy Torino położyło na stole ponad osiem milionów euro. Skąpy prezes „Byków” Urbano Cairo wydał na niego rekordową kwotę, ogłaszając wtedy prorocze słowa, że „Belotti nie jest wisienką na torcie, a samym tortem„. Napastnik z ogromnym przytupem zaczął potwierdzać te słowa po ponad roku od ich wypowiedzenia.
„Dziewiątka” w starym stylu
22-latka scharakteryzować można jako „oldschoolową dziewiątkę”. Każdy widzi w nim kogoś innego. Niektórzy porównują go do Luki Toniego (jest od niego szybszy), inni do samego Gabriela Batistuty (bardziej pracowity), ale to nieco mylące zestawienia. Według nomenklatury Football Managera, Belotti to kompletny napastnik i chyba taka definicja pasuje do niego najbardziej. Włoch bardzo często jest pierwszym zawodnikiem, który zakłada pressing na obrońców rywali i wymusza popełnienie błędu. W sezonie 2014/2015 był w stanie wyrabiać imponującą średnią 1,6 przechwytów na mecz. Jest bardzo skuteczny w ataku. Co czwarty strzał zamienia na gola. W tym sezonie trafiał praktycznie z każdej możliwej pozycji. Nie robi różnicy, czy musi oddać strzał prawą czy lewą nogą albo głową. Gdy dodamy do tego, że często bierze udział przy konstruowaniu akcji ofensywnych, jawi nam się obraz napastnika idealnego.
Oczywiście jego dorobek z tego sezonu (osiem goli i trzy asysty) nie byłby tak okazały, gdyby nie pewne sprzyjające okoliczności. To nowy trener Sinisa Mihajlović zrobił z niego kluczowego zawodnika swojej taktyki. W nowym sezonie Torino gra ofensywniej, skrzydłowi stwarzają więcej stuprocentowych okazji, więc Bellotti siłą rzeczy trafia częściej. Znamienna była sytuacja z meczu I kolejki przeciwko Bolognie – 22-latek zdobył hat-tricka, ale nie wykorzystał rzutu karnego i dwóch świetnych okazji. Gdyby miał na koncie o trzy trafienia więcej, nie byłoby to wielkim zaskoczeniem.
Na koniec wyjaśnijmy pewną tajemniczą rzecz. Po każdym golu napastnik cieszy, układając z prawej dłoni coś na wzór koguciego grzebienia, stąd zresztą pseudonim „Il Gallo” – po włosku kogut. Jego najlepszy przyjaciel z czasów dzieciństwa Yuri w taki sposób nazywany był przez kolegów ze szkolnej ławki. To on zainspirował go do takiej „cieszynki”.
Z każdym razem, gdy strzelam, gola dedykuję Youriemu. Inaczej nie mogę zrekompensować tego, że ukradłem mu pseudonim. Andrea Belotti
W dzisiejszy wieczór Belotti wyjdzie w podstawowym składzie na mecz towarzyski z Niemcami. To na niego będą zwrócone oczy włoskich dziennikarzy. Cały Półwysep Apeniński z utęsknieniem marzy o wybitnym napastniku w reprezentacji, a 22-latek jawi się jako ucieleśnienie tych pragnień. Jeśli znowu strzeli, „Gallomania” urośnie do niebagatelnych rozmiarów. A patrząc na jego obecną formię, wydaje się nam, że charakterystyczną „cieszynkę” będziemy oglądać w tym sezonie bardzo często.