Sytuacja, w której od 5. minuty przychodzi grać w osłabieniu, do najczęstszych nie należy. Nawet ci trenerzy, którzy uchodzą za przewidujących, rzadko mają w głowie plan B na taką sytuację. Choć czasem bywa jeszcze gorzej, bo i tak, że trenerzy przed meczem nie mają nawet planu A. To spotkanie pokazało jednak, co się dzieje, kiedy trener drużyny grającej w osłabieniu miał za dużo pomysłów i nie wiedząc, na który się zdecydować, próbuje wdrożyć je wszystkie.
Pierwsze minuty wskazywały na bardzo ostrą grę, skupioną głównie w środku pola. Szaleńczej walki nie przerwała nawet czerwona kartka dla Boyaty. Niewiele miejsca w środku pola spowodowało, że interwencje na graczach przy piłce były bardzo częste, a ponieważ nie wszystkie były czyste – mnożyły się faule. Manchesterowi udało się jednak dość dobrze zrównoważyć brak jednego zawodnika dzięki trzymaniu się blisko siebie. Mancini nie zdecydował się po czerwonej kartce na zmiany personalne, uzupełnił dziurę w defensywie Toure, choć – co zaskakujące – momentami jako stoper operował i Milner, który odtąd w wielu sytuacjach znajdował się najbliżej czwórki defensorów. Tym systemem „Citizens” dotrwali do przerwy.
Po niej Toure zastąpił Bridge, ten wszedł na lewą stronę, stamtąd na środek przeszedł Boateng. Te wszystkie rotacje były jeszcze słuszne – gospodarzom udawało się stwarzać sytuacje. Jednak wprowadzenie Adebayora i Balotellego już oczekiwanych korzyści przynieść nie chciało. Pierwszy grał trochę za daleko od partnerów i cofał się po piłkę rzadziej od Argentyńczyka, Balotelli zaś pracował znaczniej mniej niż Barry, który mimo ewidentnie słabszego dnia przy rozegraniu piłki, sporo robił przy destrukcji, często asekurując defensywę. Mancini zaczynał z 4-2-2-1 ze skrzydłami w ofensywie, a po chwili – nie wiedzieć czemu – zmienił koncepcję i przeszedł na płaskie 4-4-1, gdzie tylko Richards ruszał z ofensywą na skrzydle. W dodatku swoje zapewne dołożyło też zmęczenie.
Gracze Man City zaczęli zwiększać odległości między sobą, co przy uruchomieniu któregoś z nich podaniem przy tym zagęszczeniu pola, było niemal równoznaczne ze stratą. Szarże Richardsa nie przynosiły pożądanych efektów, zaskakująco mało widoczny był Silva. 4-3-1-1, które próbowali wdrażać gospodarze pod koniec spotkania, było zbyt rozciągnięte na długości boiska, by móc przynieść jakieś efekty, dominacja Arsenalu w końcówce była wyraźna. Choć to mógłby być zarzut odnośnie do całej drugiej połowy – wtedy najbardziej było widać nikłe zaangażowanie w ofensywę (Barry, Bridge) i próbę rozegrania całej akcji jednym długim podaniem.
Na tym tle przejścia formacji w Arsenalu były bardzo płynne. Nie było widać różnicy, który pomocnik odpowiada za defensywę, który za ofensywę, podobna zmienność pozycji panowała jeśli chodzi o strony boiska (przynajmniej do wejścia Walcotta, kiedy zajął prawą stronę, Nasri lewą). Dodatkowo do akcji podłączali się często boczni obrońcy. Było to tym łatwiejsze, że „Citizens” zostawiali na flankach mnóstwo miejsca, gdyż nie mogli sobie pozwolić na bieganie do każdej piłki na całej szerokości boiska z uwagi na brak jednego zawodnika. Takie wąskie ustawienie miało swoją niezaprzeczalną zaletę – łatwiej było zablokować przedpole i uniemożliwić najgroźniejsze strzały.
Wystawia się jednak w ten sposób na możliwość błyskawicznego obiegnięcia kilku zawodników równocześnie przy wymianie jednego-dwóch podań. Często ten schemat wykorzystywali „Kanonierzy”. Jeszcze gorsze w defensywie gospodarzy były braki w asekuracji, zdarzały się sytuacje, gdy jeden z bocznych obrońców schodził do środka, by wspomóc partnerów, zaś piłka wędrowała w narożnik pola karnego do niepilnowanego gracza Arsenalu. Najczęściej ten problem funkcjonował, gdy do środka schodził Brigde, w tym momencie żaden z środkowych nie zbiegał, by ubezpieczać jego sektor.
W tym meczu zwyciężył futbol aktywny. O ile City jeszcze na własnej połowie było w stanie zmusić się do ruchu bez piłki, o tyle w wielu momentach pod polem karnym rywala rozgrywano piłkę na stojąco. Ruch jednak w tej sytuacji konieczny był o tyle, że poza ostatnimi minutami, piłka dość szybko przenosiła się z jednej bramki pod drugą. Poza pierwszym, ostrym kwadransem ciężar gry ograniczał się do przedpól obu bramek. Przez środkową strefę przechodziło się łatwo, zagęszczenie rywali rozpoczynało się dopiero na 20-25 metrze od obu bramek. Arsenal, atakujący praktycznie zawsze 6-7 graczami, do tego dużo pracującymi bez piłki, miał znacznie większe szanse niż dużo skromniejszymi siłami atakujący Manchester. Na słowa uznania zasłużyli bardzo aktywny Song, a także Arszawin, który mimo niewielu sytuacji strzeleckich był niesłychanie ruchliwy i często absorbował uwagę defensywy „Citizens”, także i przy rozgrywaniu przez nią piłki.
Na poziomie, na którym wymagana jest gra na pełnych obrotach przez 90 minut, brak jednego zawodnika jest bardzo trudny do zrekompensowania. Wskazane wydaje się wtedy oszczędzanie sił i czekanie tylko i wyłącznie na nadarzające się okazje. Mancini spróbował innej gry – zamiast ascetycznej i wyrachowanej, starał się grać ze świetnie dysponowanym Arsenalem jak równy z równym. Przez długi czas udawało mu się to, ale w końcówce „Citizens” wyraźnie przygaśli. Nie wiedzieć czemu, przy stanie 0:2 trener nastawił się na grę taką, jakiej należało się spodziewać od tej czerwonej kartki. Trudno powiedzieć, skąd taka idea. Czasem wprawdzie sukcesy odnosi się szalonymi pomysłami, ale jednak częściej zwycięstwa przynosi wyrachowanie i zimna kalkulacja.
Autor: Andrzej Gomołysek
Więcej na http://taktycznie.blogspot.com
Bardzo ciekawy i miły do czytania artykuł. Chcemy!
(albo tylko ja ^^) więcej tego typu artykułów!
Bardzo ciekawe przedstawienie tego co działo się na
boisku a dodatkowa oprawa graficzna jest tym na co
większość czeka! Nikt bo wiem nie lubi zbytnio
czytać długich artykułów tego typu (na sucho)
czyli bez żadnej grafiki ;/ Wielkie brawa dla autora
;) Wiem że nie do wszystkich meczu coś takiego da
się stworzyć bo większość teamów gra tylko 1
systemem przez cały mecz albo zmienia go jedynie na
ost. 5-10 minut... jedynie czerwona kartka może
zmienić taką taktykę czy jakaś kontuzja
kluczowych graczy przez co trzeba inaczej próbować
grać... daje 10/10 głównie chodzi mi o analizy
meczów z PL tak więc o meczach wielkiej czwórki
możesz jak najbardziej pisać ;) Innych zespołów
też ale myślę że najwięcej uwagi przyciągną te
lepsze mecze tak jak ten :D GRATULACJE jeszcze raz!!!
ze to przedruk, a nie cos nowego
@Jayek
Błąd, nie przedruk, bo tutaj tekst pojawił się
kilkanaście sekund wcześniej. Tym niemniej
traktuje to jako komplement, że jedynym powodem do
narzekania na fakt ukazania się tego tekstu jest to,
że pojawił się jeszcze gdzieś indziej.
Pozdrawiam serdecznie
AG
gdzie jeszcze w necie można znaleźć tego typu
artykuły??