9 czerwca światowe media obiegła informacja o zwolnieniu Alfreda Schreudera ze stanowiska trenera TSG Hoffenheim. Nowina wywołała zdziwienie całego świata. Kierownictwo drużyny finansowanej przez Dietmara Hoppa nie słynęło w ostatnich latach z gwałtownych reakcji. Sam zespół zajmował do czasu zwolnienia Holendra siódme miejsce w tabeli i ciągle liczył się w walce o europejskie puchary. Schreuder i jego pozycja nie zdawały się być zagrożone.
Dzięki temu akcentowi wielu fanom niemieckiej rewelacji mógł przypomnieć się rok 2019. Wtedy to media prześcigały się w poszukiwaniu następcy Juliana Nagelsmanna, który zdecydował się kontynuować swoją karierę w bardziej perspektywicznym RB Lipsk. Jednym z kandydatów na jego stanowisko był, m.in. obecny trener Borussii Mönchengladbach – Marco Röse. Jednak to właśnie Schreuder zyskał uznanie w oczach kierownictwa „Wieśniaków”. Dlaczego akurat on?
Holenderskie szkolenie
Końcówka lat 90. oznaczała początek poważnej kariery piłkarskiej Schreudera. Szkolił się w szkółce PSV, a potem trafił do młodzieżówek Feyenoordu. Tam pomocnik zagrzał miejsce do 1993 r. Zaliczył tylko jeden występ. Jego następnym klubem było RKC Waalwijk, gdzie zdołał dostać się do pierwszego składu. Tam trochę się wypromował. Od 1997r. grał w takim klubie jak NAC Breda. Potem jako uznany gracz wrócił do Feyenoordu, gdzie znowu miał problemy z dostaniem się do pierwszego składu. Po koniec kariery zagrał jeszcze po sezonie w znanym już Waalwijku, Twente oraz Vitesse. Za koniec jego zawodowej kariery piłkarskiej można uznać rok 2009. Czasami jeszcze pojawiał się na boisku w barwach rodzinnego SDV Barneveld, ale to już nie był ten szczebel.
Na ławce trenerskiej pojawił się po raz pierwszy również w 2009 r. Do sztabu trenerskiego Vitesse zwerbował go znany w Polsce z bardzo nieudanej przygody z Polonią Warszawa Theo Bos. Schreuder nie zagrzał tam zbyt długo miejsca. Od sezonu 2009/2010 dołączył do sztabu FC Twente. Mógł pomagać prawdziwemu autorytetowi w dziedzinie trenerki, gdyż pierwszym szkoleniowcem uznanej drużyny był ówcześnie Steve Mcclaren – były selekcjoner reprezentacji Anglii.
Mcclaren po sezonie odszedł do VFL Wolfsburga, jednak Schreuder pozostał w Twente. Następcą Anglika został obecny szkoleniowiec Standardu Liege – Michael Preud’homme. Z kolei Preud’homme’a po roku zastąpił Co Adriaanse, czyli trener z doświadczeniami w takich klubach jak FC Porto, Ajax, Metalurg Donieck czy RedBull Salzburg. Doświadczony szkoleniowiec jednak wyleciał z hukiem po kilku miesiącach, a jego pałeczkę ponownie przejął Mcclaren, który powrócił do Holandii po nieudanych wojażach w Niemczech i krótkim epizodzie w Nottingham Forrest.
Debiut jako pierwszy trener
Mcclaren swoją drugą przygodę zakończył po ponad roku, dokładnie 26 lutego 2013 r. Wtedy kierownictwo postanowiło tymczasowo powierzyć opiekę nad zespołem Schreuderowi, który już od od pewnego czasu przebywał w sztabie i znał zespół od podszewki. Po kilku meczach jako tymczasowy szkoleniowiec, Twente postanowiło mu powierzyć rolę pierwszego trenera na dłużej. Problemem był brak wymaganych uprawnień przez Schreudera. Ale jak zwykle tego typu problem udało się obejść. Oficjalnie trenerem został Michel Jansen, a z tylnego siedzenia najwięcej do powiedzenia miał Schreuder. Ambitny szkoleniowiec wszystkie potrzebne dokumenty zapewnił sobie w maju 2014, więc już od sezonu 2014/2015 mógł oficjalnie zarządzać zespołem jako pierwszy trener.
Jego rządy były z początku bardzo owocne pod względem sportowym. Przeciętne od kilku lat Twente w sezonie 2013/2014 zajęło trzecie miejsce i zapewniło sobie udział w europejskich pucharach. Drużyna słynęła z dobrej ofensywy – strzeliła aż 72 gole. Dużo gorszy był następny sezon – Twente stało się przeciętne i uplasowało się na dziesiątym miejscu. Po pierwszych czterech, słabych meczach sezonu 2015/2016, Schreuder pożegnał się z holenderską drużyną. Ciekawszymi postaciami z jego drużyny byli Quincy Promes, Dusan Tadic i Luc Castaignos. W kadrze przez pewien czas przebywał też bramkarz Filip Bednarek.
Początki w Hoffenheim i nauka stylu Ten Haga
Bezrobocie Schreudera nie trwało zbyt długo. Jeszcze w 2015 r. dołączył do sztabu swojego rodaka – Huuba Stevensa – który prowadził TSG Hoffenheim. Po zwolnieniu Steevensa w 2016 r. pozostał w klubie jako asystent Juliana Nagelsmanna. W niemieckim klubie nauczył się filozofii futbolu wyznawanej przez młodego trenera. Wspomagał go do końca 2017 r. i znacząco przyczynił do się największych sukcesów z tego okresu.
Na początku 2018 r. Schreuder postanowił wrócić do kraju. Trafił do sztabu Ajaxu i pod skrzydła Erika Ten Haga. Na pewno był przydatny – zdążył się już zapisać jako osoba kreująca ofensywny styl swoich piłkarzy. W sztabie drużyny z Amsterdamu osiągał swoje największe sukcesy. Z Ajaxem wygrał ligę holenderską, Puchar Holandii i dotarł do półfinału Ligi Mistrzów.
Praca na własną rękę
Po znaczącym wkładzie w budowę marki Ajaxu Schreuder znowu był gotowy do samodzielnej pracy. Jego osiągnięcia śledziło Hoffenheim. I po odejściu Juliana Nagelsmanna postanowiło kontynuować utartą przez niego ścieżkę, ściągając na stanowisko pierwszego trenera znanego w klubie Holendra. Swój nowy nabytek wychwalał Dietmar Hopp.
Alfred Schreuder wykonał już znakomitą pracę w Hoffenheim i wywarł na nas pozytywne wrażenie. Udowodnił już, że prezentuje ten sam styl co Hoffenheim: odważny, świeży i ofensywny.
Schreuder odziedziczył po Nagelsmannie większość składu, ale musiał działać bez, np. cennego Joellingtona. Dostał jednak przyzwoite wsparcie – klub pozyskał Robert Skova oraz Havarda Nordtveita. W zimowym okienku transferowym wzmocnienia były jeszcze większe: Munas Dabbur z Sevilli i Diadie Samassekou z Redbulla Salzburg.
Drużyna Holendra próbowała grać ofensywnie. Próbowała. Jego Hoffenheim potrafiło szaleć w meczach z Herthą, kompromitować się z takimi „markami” jak Mainz” lub dawać się wgniatać w ziemię, żeby potem sensacyjnie pokonywać Bayern. Ten Bayern, który kilka dni wcześniej pokonywał w niezłym stylu Tottenham Hotspur. Drużyna prowadzona przez Schreudera wpadała w coraz to nowsze kryzysy, a potem fale wznoszące. Na pewno kilka razy popsuła kupony fanom bukmacherki.
Sam Schreuder błyskawicznie skojarzył się ze stabilizacją. Nie był ekscentryczny, sprawiał wrażenie grzecznego, opanowanego. Kombinować lubił na boisku. Charakterystyczne było wystawienie na skrzydle stopera Kevina Akpogumy. Samo Hoffenheim widzieliśmy już licznych ustawieniach: z wahadłowymi, w formacji 4-2-3-1, 4-3-3, 3-4-3. Do wyboru, do koloru.
Przyczyny zwolnienia
Do dzisiaj nie jest pewne, czy Schreuder odszedł z powodu często niemrawego stylu gry, czy może z powodów personalnych. Na pewno Holender nie był takim rewolucjonistą jak Nagelsmann i drużyna nie prezentowała zabójczej ofensywy. Ale cyferki przemawiały za Schreuderem – lepsze wyniki od niego w ostatnim czasie miał tylko młody niemiecki szkoleniowiec. Do tego Hoffenheim biło się o europejskie puchary.
Sama reakcja Holendra na zwolnienie również nie mówi niczego szczególnego.
Od początku wiedziałem, że misja w Hoffenheim będzie dla mnie wielkim wyzwaniem. Sprawiło mi ono wielką radość. Dziękuję klubowi, że dał mi szansę w Bundeslidze.
Czy Alfred Schreuder na pewno nie mógł wyciągnąć z klubu więcej? A może stwierdzono, że najlepszym dla niego stanowiskiem jest asystent? Dowiemy się tego w najbliższym czasie. Hoffenheim za to nie próżnuje. Do końca sezonu Schreuder nie będzie miał konkretnego następcy, a jego obowiązki przejmie po części kilku członków sztabu. Rozwiązanie tradycyjnie oryginalne. Pierwszy mecz w takim zestawieniu w piątek. Co ciekawe, rywalem będzie RB Lipsk prowadzone przez Nagelsmanna.