Albo podpiszesz, albo nie grasz


14 kwietnia 2015 Albo podpiszesz, albo nie grasz

To, że polskie środowisko piłkarskie jest ułomne, wiadomo od dawna. Kiedyś brakowało infrastruktury, później sprzedawano mecze, a teraz nasi rodzimi trenerzy kontynuują swoje metody treningowe, polegające na traktowaniu piłkarzy niczym rozkapryszonych dzieciaków. 


Udostępnij na Udostępnij na

O co konkretnie chodzi? Otóż  kilka godzin temu (wtorek, 14 kwietnia) władze Jagiellonii Białystok poinformowały, iż do drużyny rezerw zespołu z Podlasia odesłany został jego najlepszy (!) strzelec, Mateusz Piątkowski. Powód? Zawodnik w ostatniej chwili odmówił złożenia podpisu pod przygotowanym dla niego nowym kontraktem. Dobrze, przyznaję — były gracz Dolcanu Ząbki, którego wartość szacowana przez portal transfermarkt.de oscyluje wokół kwoty 250 tys. euro, postąpił niezbyt profesjonalnie, ale czy nie można ukarać go w inny sposób?

Takie metody dyscyplinowania swoich podopiecznych przez trenerów wywołują jedynie salwy śmiechu i kojarzą się raczej ze szczenięcymi latami każdego człowieka. Wszyscy dostaliśmy kiedyś tego typu karę od rodziców: albo zrobisz coś, albo masz szlaban. Teraz ów szlaban nałożono na Piątkowskiego. A kto tego dokonał? Zapewne „polski Guardiola”, czyli Michał Probierz. Określanie go tym mianem coraz bardziej traci na aktualności, ponieważ prawdziwy Guardiola zapewne by tak nie postąpił. Ale cóż… Jaki kraj, tacy trenerzy i ich metody wychowawcze.

Nie mam zamiaru tutaj skupiać się jedynie na białostockim konflikcie, ponieważ to nie jest jakiś odosobniony przypadek, jeżeli chodzi o polską rzeczywistość. Gdybyśmy chcieli ustalić liczbę tego typu kar, jakie selekcjonerzy rodzimych klubów nakładają na zawodników, prędzej czy później pogubilibyśmy się. Bo tyle takich idiotycznych wręcz odsunięć zawodników od treningów z pierwszym zespołem danej drużyny już było, a różnią się one jedynie powodem, który do tego doprowadził. Czasami jest to niewłaściwe zachowanie futbolistów w tzw. czasie wolnym (słynna afera z Ljuboją i Radoviciem, którzy zabalowali pewnego razu w Enklawie), innym razem zaś ich słabsza forma lub niewłaściwe zachowanie względem pracowników klubu.
Może rzeczywiście każde z wyżej opisanych „przewinień” zasługuje na małe wstrząśnięcie poszczególnymi piłkarzami, ale czy odsuwanie ich od treningów z pierwszym zespołem to naprawdę jedyna kara jaką znają polscy trenerzy? Na co liczą stosując ten zabieg? Chcą pokazać, kto w klubie rządzi, a komu przypada rola służącego, który musi im usługiwać, a gdy tego nie uczyni — traktuje się go niczym małolata? T-Mobile Ekstraklasa nigdy nie będzie postrzegana jako w pełni profesjonalna organizacja, jeżeli jej ważnym ogniwem będą dalej tacy polscy „Mourinhowie” czy inni „Guardiole”.

Dlaczego szkoleniowcy nie są odsyłani do sprzątania korytarzy albo strzyżenia trawników, gdy osiągają słabe wyniki? Panie sprzątaczki na pewno chętnie odpoczęłyby trochę, patrząc, jak nasi trenerzy szorują podłogi. Praca fizyczna zmusza do refleksji zapewne o wiele bardziej niż treningi piłkarzy z juniorami. Zastanawiające jest przede wszystkim to, jak można tak łatwo wyrzucić z meczowej osiemnastki najlepszego strzelca ligi. Może rzeczywiście Piątkowski żądał za dużo pieniędzy przy podpisywaniu nowego kontraktu, ale dorośli ludzie dogadują się zgoła inaczej. Jeżeli kompromis nie był możliwy do osiągnięcia, wystarczyło powiedzieć: to jest twój ostatni sezon w Jagiellonii, masz grać najlepiej jak potrafisz, a po sezonie rób co chcesz.  Z takiego rozwiązania skorzystaliby wszyscy.

Piątkowski jest już ponoć dogadany z Zagłębiem Lubin, które lada moment najprawdopodobniej powróci do ekstraklasy, ale takie jest życie. Kto da więcej, ten wygrywa i nie ma o co się boczyć. Napastnikowi bez wątpienia zależy na tym, by dograć bieżący sezon w barwach „Jagi”, szlifując jednocześnie swoją formę przed poszukiwaniami nowego klubu i pomóc jej uzyskać jak najlepszy wynik. Lider klasyfikacji strzelców (14 goli — tyle samo, co Paweł Brożek i Flavio Paixao) mógłby stanowić ważne ogniwo białostoczan po zakończeniu fazy zasadniczej, gdy mecze są bardzo zażarte, a każdy gol jest na wagę złota. Czy Probierz jest rzeczywiście takim specem, by móc rezygnować z Piątkowskiego i ustawiać od nowa swój team w decydującym momencie? Raczej nie.

30-latek rozgrywał swój najlepszy sezon w karierze, seryjnie zdobywając bramki, lecz władze klubu szybko o tym zapomniały i postanowiły mocno utrudnić mu znalezienie nowego klubu. Od dawna wiadomo, że z niewolnika nie ma pracownika, więc po co tworzyć taką szopkę? Nie lepiej natychmiast rozwiązać z zawodnikiem kontrakt i rozstać się na poziomie? O tym, że można to uczynić przekonaliśmy się całkiem niedawno, bo w 2014 roku, gdy szeregi Borussii Dortmund opuszczał Robert Lewandowski. Polak nie ukrywał, iż zamierza odejść do Bayernu Monachium, ale Jurgen Klopp zachował się profesjonalnie i dalej traktował swego podopiecznego jak pełnoprawnego członka drużyny. Nikt w Dortmundzie nawet nie pomyślał o odsunięciu Roberta od podstawowego składu, mimo że ten odszedł do największego rywala BVB zupełnie za darmo.

Dzięki zdrowemu rozsądkowi włodarzy Borussii i umiejętności dogadania się Lewandowskiego z Kloppem ich zespół na mecie sezonu 2013/2014 zajął drugie miejsce, a nasz rodak został królem strzelców Bundesligi. Jak widać, można zatem dogadać się w każdej sytuacji, nawet, gdy ktoś zachowa się mało profesjonalnie, tak jak Piątkowski, czy inni gracze T-ME. Jesteśmy przecież tylko (a może aż?) ludźmi i czasami popełniamy błędy. Po co z marszu wyrzucać gracza z podstawowego zespołu i narażać się na śmieszność, kiedy nikomu to nie służy. Mam nadzieję, że nasi trenerzy zrozumieją to kiedyś, bo jeżeli pracują w ekstraklasie, powinni mieć jakieś „ekstra” metody dopingowania (nie chodzi tu o zabronione używki) swoich podopiecznych. Stosowanie opisywanej w niniejszym tekście przestarzałej już zresztą metody, nie przystoi poważnym, dorosłym facetom. Jeżeli bawicie się jak przedszkolaki, to następnym krokiem powinno być wzajemne wyzywanie się na forum publicznym. Zawsze to jakieś urozmaicenie.

Komentarze
Paco (gość) - 9 lat temu

Żenująca postawa włodarzy "Jagi". Gość strzelił sporo bramek w tym sezonie, które dały punktu Jagiellonii, a wystarczy że odmówił podpisania kontraktu i od razu do rezerw. Nie zdziwię się, jak w dodatkowej rundzie przywrócą go do I drużyny, bo nie będzie miał kto goli strzelać.

Idąc tym tropem Lewandowski po podpisaniu kontraktu z Bayernem w styczniu minionego roku powinien w trybie natychmiastowym zostać zesłany do rezerw Borussii, a najlepiej do "Klubu Koksa". Widać, jak dużo naszą "Ekstrakasę" dzieli od Bundesligi ;)

Odpowiedz
Michał Kołodko (gość) - 9 lat temu

Jestem kibicem Jagiellonii, ale też uważam, że takie zachowanie jest śmieszne. Tym bardziej, że ostatnio nie spisują się najlepiej...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze