W obecnym futbolu kluby kupują kłamstwa. Deklaracje zawodników o przywiązaniu do barw, całowanie herbu i inne populistyczne gesty. Gesty, które także kupują kibice, a wraz z nimi koszulki czy szaliki. Gesty, które tak pięknie sprzedać potrafi telewizja. Gdzieś w tym wszystkim w cień odsyłana jest brutalna prawda. Prawda o tym, że moralność w futbolu dawno wyparły pieniądze.
Chcemy wierzyć. Chcemy wierzyć, że futbol pozostał niezmieniony. Naiwnie wierzyć w to, że zawodnicy deklarujący chęć zostania legendą klubu mówią prawdę. Chcemy wierzyć także w to, że gdy całują herb na koszulce po strzelonej bramce (nierzadko już w pierwszych tygodniach po transferze) okazują prawdziwą miłość. Niestety, w zdecydowanej większości są to bujdy na resorach. Czysty populizm pełen kłamstw, na który nadal nabierają się i nabierać będą kibice. Sympatycy pragnący nawiązać więź z zawodnikami ukochanego zespołu. Identyfikować z czołowymi graczami drużyny. Tyle że podobnej chęci w bardzo wielu przypadkach nie wykazują piłkarze. Szczególnie gdy pojawi się oferta z innego zespołu. Najlepiej taka gwarantująca, że konto bankowe mocno spuchnie. Wtedy kończy się całowanie herbu. kończą się deklaracje o chęci pozostania legendą. W zastępstwie (gdy obecny klub nie chce zezwolić na transfer) pojawiają się strajki, opuszczanie treningów czy płacz w mediach.
Epoka judaszy
W ostatnich dniach o niechlubnym sposobie wymuszania transferów przypomniał David Luiz. Brazylijczykowi nagle bardziej zaczęła podobać się północna część Londynu. W Chelsea za bardzo chętni do przeprowadzenia transakcji nie byli. Dlatego defensor wpadł na wspaniały pomysł opuszczenia treningu w ramach strajku. Bo ja chcę do Arsenalu i już! A kontrakt, zobowiązania? W takich sytuacjach stają się dla zawodników jedynie kartkami papieru. Nic niewartymi szeregami znaczków, pod którymi kiedyś postawili autograf, a potem pouśmiechali się do zdjęć.
🔵➡️🔴
So good to have you in north London, @DavidLuiz_4 😎
🇧🇷 #BemvindoDavid pic.twitter.com/1NDhcPkTzF
— Arsenal (@Arsenal) August 8, 2019
Na Stamford Bridge konsternacja. Trudno się dziwić. Klub ma zakaz transferowy, a jeden z czołowych defensorów wymusza odejście. Judasz, zdrajca, kłamca? Tak, według kibiców „The Blues” to adekwatne określenia dla Brazylijczyka. Oczywiście inaczej całą sprawę widzi sam zawodnik. David Luiz już wyjaśnił, że przeszedł do Arsenalu, by podjąć kolejne wyzwanie w karierze. Nikt rozsądny oczywiście tego nie kupił.
Najsmutniejszy pozostaje jednak fakt, że Brazylijczyk jest tylko jednym z graczy od lat powielających wyżej już opisany schemat. W Premier League przerabiany w praktycznie każdym oknie transferowym. Był Gareth Bale czy Luis Suarez (w tym przypadku zawodnik zachował się przynajmniej kreatywnie, gdyż ugryzł przeciwnika). Był Philippe Coutinho i wielu innych. Każdy z nich wstrząsnął kibicami zespołu, z którego chciał odejść. Przede wszystkim sympatykami już dorosłymi. Osobami, które doświadczyły futbolu w wykonaniu Stevena Gerrarda czy Francesco Tottiego. Zawodników, którzy odrzucali oferty lepszych i bogatszych klubów, by zostać w ukochanym zespole. Zawodników poprzedniej epoki, która chyba już bezpowrotnie minęła.
Jak pieniądz zabił magię futbolu
Przykładem piłkarza obecnych czasów jest właśnie m.in. David Luiz. Dla Brazylijczyka prawdopodobnie bez znaczenia pozostaje fakt rywalizacji Chelsea z Arsenalem. Ba, transfer do „The Gunners” to wręcz wygrana na loterii. To klub z Londynu i to klub z Londynu. Najwyżej będzie dłużej dojeżdżał metrem…
Podobne zachowania zabijają wiarę. Wiarę kibiców w magię futbolu. W wyższe wartości, które kierują zawodnikami. Brutalna prawda jest jednak taka, że graczami przede wszystkim sterują obecnie pieniądze. Niektórzy z piłkarzy przynajmniej tego nie ukrywają, lecz to jedynie wyjątki. Większość nadal bawi się w populistyczny cyrk z deklaracjami bez pokrycia i całowaniem herbów kolejnych drużyn. Kłamie i przeinacza rzeczywistość. Przy pierwszej lepszej ofercie potwierdzając, że liczą się tylko pieniądze.
Dlatego można pokusić się o stwierdzenie, że w każdym oknie transferowym cyrk powraca. Z tym samym repertuarem sztuczek, lecz innymi klaunami, z których pajacowania nikt się już jednak nie śmieje. Zamiast wybuchać gromkim śmiechem, nachodzi refleksja – czy moralność w futbolu już całkowicie zastąpiły pieniądze?
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- Nie było to szczególnie pasjonujące okno transferowe w Anglii, ale nie zabrakło rekordów. Harry Maguire stał się najdroższym obrońcą na świecie, dołączając do Manchesteru United za 80 milionów funtów. Tym samym bijąc poprzedni rekord Liverpoolu i Virgila van Dijka. Obie transakcje sprawiły, że wyceny defensorów poszły w górę. Obecnie trzeba dużo zapłacić nie tylko za graczy, którzy strzelają bramki, lecz także za zawodników, którzy zapobiegają ich stracie.
We’re proud to call you one of us, @HarryMaguire93 👊
Sound on, Reds — we think you’ll enjoy this! #MUFC pic.twitter.com/qb9qkBWYnr
— Manchester United (@ManUtd) August 5, 2019
- Frank Lampard został wrzucony na głęboka wodę (albo raczej zesłany do piekła) już w pierwszej kolejce. „Red Devils” sprawili, że Anglikowi w trakcie 90 minut na Old Trafford na pewno zrobiło się bardzo gorąco. Sromotna porażka na przywitanie z Premier League w roli szkoleniowca dobrze nie wróży. Zadaniem Franka Lamparda nadal jest jednak przeprowadzić Chelsea przez trudny czas. Spore wyzwanie, gdyż początek selekcjonera na trenerskiej ławce „The Blues” to istna terapia szokowa. Szczególnie że po batach od Manchesteru United rękawice zakłada już Liverpool, gdyż w środę starcie o Superpuchar Europy.