Adrian Siemieniec: Na bramki Guala i Imaza pracuje cała drużyna [WYWIAD]


Zapraszamy na rozmowę o pracy z Ireneuszem Mamrotem, obecnej Jagiellonii, czy opinii trenera o grze swojej ekipy.

4 maja 2023 Adrian Siemieniec: Na bramki Guala i Imaza pracuje cała drużyna [WYWIAD]
Michał Kość / PressFocus

Adrian Siemieniec został trenerem Jagielloni Białystok na początku kwietnia, zastępując na tym stanowisku Macieja Stolarczyka. Były trener rezerw zespołu z Podlasia jest najmłodszym szkoleniowcem w PKO Ekstraklasie. W roli trenera Jagielloni ma za sobą trzy spotkania. W rozmowie z nami opowiada o początkach swojej pracy w roli trenera, grze Jagiellonii czy o Marcu Gualu.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak zaczęła się Pana przygoda z trenowaniem?  

– Swoją przygodę rozpocząłem od pracy z dziećmi, najpierw w akademii piłki nożnej w Czeladzi, następnie było Zagłębie Sosnowiec, potem na uczelni AWF Katowice i Rozwój Katowice. Bardzo chciałem angażować się w te projekty. Tam tak naprawdę rozpoczęła się moja historia z piłką seniorską. Kiedy przyszedłem na staż, drużyna była blisko awansu do drugiej ligi i zostałem wkomponowany do sztabu, a w wieku 21 lat zacząłem swoją pracę w roli asystenta na poziomie drugiej ligi w Rozwoju Katowice. Potem była już historia w Chrobrym Głogów z trenerem Mamrotem, a dalej to już oczywiście Pan bez problemu moje losy może prześledzić korzystając z internetu. 

Mówił Pan, że w wieku 21 lat zaczął Pan pracę w rozwoju Katowice. W jakim wieku zaczął Pan trenować młodzież?  

– Wtedy to były moje pierwsze treningi, ale nie prowadziłem ich sam, bo nie miałem jeszcze licencji. Pierwsze aktywności w roli trenera miały miejsce na przełomie 19-20 roku życia. Próbowałem pomagać swoim kolegom, z którymi wcześniej grałem. No i tak naprawdę w wieku 20 lat, jeśli dobrze pamiętam miałem już swoją drużynę. Łączyłem wtedy uczelnie, pracę w Rozwoju Katowice jako asystent i pracę z dzieciakami w Zagłębiu Sosnowiec, także trochę tej pracy było, ale zawsze traktowałem to jako pasję, a nie jako miejsce do zarabiania pieniędzy, więc bardzo się cieszyłem, że ten czas miałem wypełniony i mogłem się realizować na wielu płaszczyznach.  

Czy jest Pana zdaniem jedna cecha wspólna, która łączy nowe pokolenie polskich trenerów, takich jak Pan albo Dawid Szulczek dla przykładu?  

– Na pewno uważam, że znając tych młodych trenerów, którzy wchodzą, pojawiają się na rynku, to mam wrażenie, że przede wszystkim łączy nas pasja do piłki, do tego zawodu i to, że od młodych lat budowaliśmy tak naprawdę swoją pozycję. Poprzez właśnie to zaangażowanie i pasję do tego zawodu jesteśmy dzisiaj w tym miejscu.  

Już Pan o tym zdążył wspomnieć, że pracował Pan bardzo długi czas z Ireneuszem Mamrotem. Są jakieś rozwiązania, które od niego Pan zaczerpnął?  

– Moja wizja piłki i spojrzenie na futbol cały czas ewoluuje i się zmienia. Futbol też się zmienia, więc na dzisiaj to, co dobrze działa, bardzo często trzeba poddawać refleksji, cały czas trzeba się rozwijać, więc trenerzy muszą nieustannie iść do przodu i udoskonalać swój pomysł na grę. Muszą rozwijać się pod kątem taktycznym, ale też pod kątem zarządzania grupą. Dlatego ciężko wymienić mi jeden element. Bardziej to mogą być rzeczy związane z ideą, z tożsamością, z tym, co bym chciał, żeby drużyna grała. Niekoniecznie chodzi o jakieś konkretne rozegranie czy wariant tylko po prostu o to, jaką drużynę chcę widzieć na boisku, a chcę widzieć ekipę intensywną i zaangażowaną. Lubię, kiedy mój zespół potrafi zdominować mecz pressingiem albo posiadaniem piłki. 

Mówił Pan na jednej z konferencji prasowych o nastawieniu, że trzeba je zmienić, że trzeba przywrócić radość, cieszyć się z małych rzeczy w Białymstoku. Czy to naprawdę był taki problem w Jagielloni?   

– Pozytywny sposób myślenia, wiara w to, co się robi, w zespół, w projekt, w to, że każdy mecz można skończyć zwycięsko naprawdę jest w stanie zrobić w wielu momentach różnicę. Dopiero, gdy takie nastawienie i mentalność jest na odpowiednim poziomie, sprawy związane z przygotowaniem taktycznym czy motorycznym mogą decydować bezpośrednio o wyniku. Ale na początku to drużyna musi mieć dobrą mentalność. W pierwszych dniach swojej pracy o to zadbałem. 

Czy decydując się na trenowanie rezerw w Jagiellonii miał Pan może z tyłu głowy, że nadarzy się w najbliższym czasie okazja, żeby przejąć pierwszą drużynę?  

– Nie, nie myślałem kompletnie o tym. Raczej nie jestem człowiekiem, który by tak skrupulatnie planował krok po kroku swoją ścieżkę. Do tego jeszcze byłoby to trochę niewłaściwe, bo wtedy był trener w pierwszym zespole, potem następny. Także ja przede wszystkim skupiałem się na tym, że to była moja pierwsza samodzielna praca, a moment, w którym przejmowałem drużynę też nie był łatwy. Mieliśmy niewielką przewagę nad strefą spadkową i trzeba było skupić się na utrzymaniu. Z perspektywy klubu ważne jest to, żeby miejsce do ogrywania młodych zawodników było na odpowiednim poziomie.  

Czy uważa Pan, że w najbliższym czasie kluby będą szły w stronę zatrudniania trenerów młodych, którzy przez wiele lat pracowali jako asystenci?  

– Ciężko powiedzieć, bo to nie ja decyduję o zatrudnianiu trenerów. Będą pracodawcy mający zaufanie do trenerów bardzo doświadczonych, będą pracodawcy, którzy będą woleli młodego trenera. Także to sprawa indywidualna każdego klubu i tego w jaki sposób chce zbudować drużynę. Chociaż na pewno obecność takich trenerów w lidze i pozytywna ocena ich pracy będzie powodować, że wielu będzie się zastanawiać czy ta droga jest właściwa. To wynika z filozofii klubu, więc też nie każdy będzie chciał takiego trenera zatrudnić. 

Z czego wynikało to, że na początku meczu z Wisłą Płock drużyna dała się zdominować?  

– Nie do końca się zgodzę. Do momentu stracenia drugiej bramki nie było źle. Byliśmy aktywni i odbieraliśmy piłkę. Mieliśmy futbolówkę w posiadaniu mimo, że straciliśmy szybko pierwszą bramkę. Do momentu drugiej bramki naprawdę byliśmy w tym meczu obecni i nie wyglądało to słabo. Wszystko zmienił drugi gol, który kompletnie rozsypał naszą organizację gry i dlatego ta pierwsza połowa do momentu bramki na 1:2 wyglądała źle. Na pewno nad tym trzeba popracować, o tym sobie porozmawiać i to poprawić, żebyśmy unikali takich momentów w meczu. 

Ważne jest, i na tym chciałem się skupić, że drużyna bardzo dobrze zareagowała po tej sytuacji i potrafiła w tak ciężkim momencie się podnieść i wygrać bardzo trudny mecz, z czego się bardzo cieszymy. Patrzymy teraz przed siebie, żeby w kolejnych meczach punktować i zwyciężać.  

A właśnie. Odwrócenie losów spotkania było bardziej wynikiem tego, że Jagiellonia po prostu cały czas realizowała konsekwentnie plan na ten mecz, który Pan sobie przed nim założył, czy może jednak Pan starał się zmieniać pomysł widząc, że coś nie działa?  

– Skorygowaliśmy sobie te błędy, które zauważyliśmy w kontekście pierwszej połowy. Przed wejściem na drugą połowę wspólnie z zawodnikami o tym porozmawialiśmy, przedstawiliśmy gdzie jest problem i druga połowa wyglądała już dobrze. 

Jakość indywidualna naszych liderów, o których już wspominałem, też nam pomogła w tej konfrontacji, czyli przede wszystkim Marc Gual i Jesus Imaz. Udało im się strzelić bramki, ale nie tylko to było pozytywne, bo reszta zespołu też naprawdę stanęła na wysokości zadania, a zmiany w tym meczu wniosły bardzo dużo ożywienia i intensywności. Najważniejsze w tym meczu było to, że byliśmy drużyną. Oprócz tego poprawiliśmy organizację gry, to co również nie funkcjonowało w pierwszej połowie. Zwiększyliśmy intensywność w naszej grze, a poziom zaangażowania był bardzo wysoki. Chcieliśmy do tego meczu wrócić i przechylić go na swoją korzyść, muszę tutaj pochwalić piłkarzy, bo wykazali się wielkim zaangażowaniem. Pokazali mi, że to naprawdę jest drużyna, która może w trudnych momentach sobie radzić, a to jest w sporcie ważne, bo nie zawsze jest łatwo i przyjemnie. Czasami trzeba przetrzymać trudne chwile i wyjść z nich obronną ręką, i my to zrobiliśmy w meczu z czego jesteśmy zadowoleni.  

To był Pański trzeci mecz w roli pierwszego trenera Jagiellonii. Co Panu się najbardziej podobało w grze drużyny w tych trzech meczach?  

– Każdy mecz był inny, więc nie jestem w stanie jednoznacznie powiedzieć co mi się podobało, a co mi się nie podobało. W każdym meczu mieliśmy swoje dobre momenty, mieliśmy też słabsze i każde spotkanie analizuje osobno. Wspólnym mianownikiem tutaj na pewno jest to, że moim zdaniem drużyna przede wszystkim jest dobrze nastawiona mentalnie i jest zaangażowana, a to jest dla mnie bardzo ważne. Oczywiście mecz ma różne fazy i niektóre były do poprawy w jednym meczu, a w drugim funkcjonowały dobrze. Także na pewno potrzebujemy procesu treningowego, w dłuższym wymiarze potrzebujemy stabilności, czasu, żeby popracować nad pewnymi elementami. Chcę, żebyśmy byli powtarzalni w wielu fazach i wtedy będzie łatwiej porównywać mecze. Każde spotkanie i każda analiza przynosi nowy materiał do poprawy, do wdrożenia w trening. Każdy tydzień działa na naszą korzyść, każdy trening i staramy się maksymalnie ten czas wykorzystać.  

W zasadzie nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, ale możemy już powiedzieć, że nie będzie w Jagiellonii Marca Guala. Będzie Pan szukał zawodnika o podobnej charakterystyce czy będzie trzeba zmienić sposób na grę w ataku?  

– Plany związane z przyszłym sezonem równolegle są realizowane przez dyrektora sportowego. Oczywiście przy współpracy ze mną. Jesteśmy na etapie rozmów, ustalamy pewne rzeczy. Dyrektor swoją pracę wykonuje bardzo dobrze, więc jestem przekonany, że drużyna w przyszłym sezonie będzie dobrze zbudowana i zbalansowana. Co do nazwisk, kto ma przyjść, to żadnych konkretów tutaj nie podam, bo to nie czas, ani miejsce na to, żeby o tym mówić. Na dzisiaj skupiamy się na kolejnych meczach i to jest dla nas najważniejsze. Liga będzie jeszcze trwała, są cztery kolejki i będzie jeszcze czas, żeby o tym mówić.  

Przyszedł Pan do zespołu, o którym możemy powiedzieć, że był w praktyce uzależniony od Imaza i  Guala. Jaki ma Pan pomysł na to, żeby bramki rozkładały się na większą liczbę zawodników?  

– Nie wiem czy mówienie o tym jest konieczne. Mając takich zawodników w drużynie ciężar zdobywania bramek może spoczywać na nich i drużyna to akceptuje, bo zdaje sobie sprawę z jakości piłkarzy, których mamy z przodu, więc nie jest to dla mnie, jako trenera, problem. Ważne żebyśmy wygrywali i strzelali bramki. Jeżeli ciężar zdobywania goli spoczywa na dwóch zawodnikach to dobrze, bo trzeba pamiętać, że na bramki tych zawodników pracuje cała drużyna. 

Dobrze, ale też trzeba pamiętać, że Jesus Imaz czy Marc Gual mogą doznać kontuzji i mogą zostać wykluczeni na jakiś czas. Imazowi grozi też zawieszenie za żółte kartki, więc należy zwrócić uwagę na to, że może któregoś z nich, albo nawet obu, zabraknąć.  

– Jeżeli któregoś z nich zabraknie w jakimś meczu, to odpowiedzialność wezmą na siebie inni zawodnicy. Jest taka sytuacja, że dzisiaj na boisku są i ten ciężar spoczywa na nich i świetnie sobie z nim radzą. Jeżeli więc będzie taka sytuacja, o której Pan mówi, na pewno inni zawodnicy wezmą odpowiedzialność na siebie w tej kwestii. 

Jaka formacja według Pana jest najlepiej obsadzona?  

– Uważam, że z każdej formacji są zawodnicy jakościowi i nie jestem w stanie wymienić tutaj jednej formacji, która przeważa nad innymi. Jakbyśmy tak mieli na nie spojrzeć to tak, w bramce oczywiście Zlatan jako bramkarz numer jeden, mamy obrońców, wahadłowych, środkowych pomocników, napastników na odpowiednim poziomie, którzy gwarantują jakość taką, żeby w lidze grać i skutecznie rywalizować z innymi drużynami o punkty.  

W Pana ocenie, na co stać Jagiellonię w przyszłym sezonie? 

– To nie czas i miejsce na to, żeby o tym rozmawiać, bo my jesteśmy w trakcie sezonu. Liga jest już na ostatniej prostej i teraz w najbliższych tygodniach po prostu będą się rozstrzygały losy i układ tabeli, także na temat tego na pewno przyjdzie czas porozmawiać, ale dzisiaj musimy się jeszcze skupić na tym co jest przed nami, co nam pozostało do końca sezonu i wycisnąć z tych czterech meczy maksa tak, żeby dać sobie i kibicom pod koniec tych rozgrywek trochę radości i z optymizmem patrzeć na następny sezon.  

Najlepiej jak potrafię przygotowuję drużynę do każdego meczu i chcę się skupić na rzeczywistości, na którą mam wpływ, więc musimy dawać od siebie jak najwięcej, bo wszystko jest w naszych rękach. Wszystko zależy od nas. Pozycja startowa jest dobra, jesteśmy kowalem własnego losu w tym momencie, także każdy kolejny mecz jest dla nas najważniejszy, na nim się skupiamy. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze