GKS zadebiutował na nowym stadionie i w dramatycznych okolicznościach zwyciężył nad Górnikiem Zabrze – po raz pierwszy od 2005 roku. Po ostatnim gwizdku sędziego Kwiatkowskiego, wraz z innymi dziennikarzami, porozmawialiśmy z jednym z liderów katowickiego zespołu. Adrian Błąd odniósł się do akustyki obiektu, utrzymania w PKO Ekstraklasie oraz strzałów z dystansu Podolskiego.
Adrian Błąd o wrażeniach związanych z pierwszym meczem na Nowej Bukowej.
– Co tu dużo mówić – rewelacja. Nie mamy tak naprawdę na co narzekać. Wszystko jest nowe, super zorganizowane… cała akustyka, wszystko. Nic, tylko grać i cieszyć się chwilą. Przez te osiem lat w GKS-ie, dziś po raz pierwszy poczułem się jak prawdziwy piłkarz (śmiech).
O tęsknocie za dotychczasowym stadionem.
– Sentyment do tej starej Bukowej pozostanie. Ale, tak jak mówiłem na konferencji prasowej, jeśli „GieKSa” robi krok do przodu to przeprowadzka była nieunikniona.
O dysproporcji pomiędzy pierwszą a drugą połową.
– Górnik w drugiej połowie zmienił to, że bardziej poszedł w pojedynki jeden na jeden. Mieliśmy bardzo duży problem z ominięciem pressingu. Czy to Janicki, czy Szcześniak, mocno skupili się na mnie i Bartku Nowaku, byliśmy regularnie atakowani. Przez to Górnik stworzył sobie mnóstwo sytuacji. Nic odkrywczego nie powiem, ale zawodnikiem meczu był dzisiaj Dawid Kudła. Uratował nas. Fajnie, że wierzyliśmy do końca. Bardzo dobre zmiany – chłopacy, którzy weszli z ławki, dali jakość i pociągnęli to dalej. Kolejny historyczny moment dla GKS-u.
O tym, czy można było wymyślić lepszy scenariusz na otwarcie nowego stadionu.
– W ostatnim czasie dużo tych fajnych scenariuszy się w Katowicach pisze. Przez cały ten dzień towarzyszyły nam niesamowite emocje. Stanęliśmy na wysokości zadania, choć nie było to łatwe. Trzeba oddać Górnikowi, że poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. To był nasz najtrudniejszy rywal w ostatnich tygodniach.
O pierwszym zwycięstwie w Śląskim Klasyku od 2005 roku.
– Na pewno gdzieś z tyłu głowy mieliśmy to, że ten bilans meczów z Górnikiem jest dla nas niekorzystny. Ale mecz meczowi nierówny. Dziś pisała się historia. Ta cała otoczka sprawiła, że chcieliśmy jej dorównać jako zawodnicy. Finalnie nam się to udało.
O celu minimum, czyli utrzymaniu w PKO Ekstraklasie, i nadchodzącym spotkaniu z Pogonią Szczecin.
– Ja nie słyszałem o takim celu, w szatni miałem inny (śmiech). Wiadomo, jadąc na Pogoń, liczymy się z tym, że czeka nas bardzo trudny mecz. To zespół piekielnie groźny u siebie. My, jako beniaminek, nieraz udowadnialiśmy już jednak, że stać nas na dużo. Wygraliśmy z nimi u siebie. Pojedziemy mocno podbudowani zwycięstwem w Śląskim Klasyku i zrobimy wszystko, żeby dopisać kolejne punkty. Może po dzisiejszym spotkaniu mamy większy komfort w tabeli, ale to nas jeszcze nie zadowala.
O Lukasie Podolskim i strzałach z dystansu.
– Górnik Zabrze, o ile się nie mylę, jest liderem w liczbie oddawanych strzałów zza pola karnego. Czy Podolski, czy Hellebrand – mają takich prób mnóstwo. Po drugie, w Polsce chyba nikt nie ma lepszej lewej nogi od Lukasa. Byliśmy na to uczulani, szczególnie że Górnik w swoim ostatnim meczu te bramki po uderzeniach z dystansu zdobywał. Staraliśmy się to blokować, choć nie zawsze się to udawało. Ale tak jak powiedziałem wcześniej, „Kudi” na tej linii bramkowej fruwał dziś niesamowicie.
O akustyce na Nowej Bukowej.
– Trudno stwierdzić, bo do dopingu podłączyła się cała trybuna główna. Jak było krzyknięcie, to naprawdę na plecach pojawiały się ciarki. Przy komplecie, jaki mieliśmy podczas tego meczu, ta akustyka jest fantastyczna.
O Patriku Hellebrandzie.
– To bardzo dobry piłkarz. Ma bardzo wysoką skuteczność podań, co nie jest dziełem przypadku. Bardzo fajnie porusza się po boisku z piłką, potrafi zmieniać kierunki gry. Topowy zawodnik Górnika.