Wielkie plany na „żyzną ziemię”. Adam Lechowski zdradza plany na GKS Jastrzębie


Rozmawiamy z dyrektorem sportowym GKS-u Adamem Lechowskim o perspektywie nowego zarządu na interesy klubu

11 marca 2023 Wielkie plany na „żyzną ziemię”. Adam Lechowski zdradza plany na GKS Jastrzębie
Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus

Dla GKS-u Jastrzębie ostatni okres nie jest sportowo najlepszy. Pomimo tego, w grze jastrzębian widać pewne pozytywy, a wiele osób blisko współpracujących z klubem zapewnia, że forma przyjdzie wraz z postępem ligowych rozgrywek. Na papierze GKS odnotowuje jednak właśnie serię sześciu porażek z rzędu.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed wznowieniem rozgrywek porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym, a jednocześnie członkiem nowego zarządu GKS-u Jastrzębie Adamem Lechowskim, który pieczę nad klubem objął w połowie grudnia poprzedniego roku. Jak wygląda sytuacja finansowa klubu? Jakie wyzwania czekają tej wiosny na nową ekipę? Jaki plan na rozwój Jastrzębia zakładają sobie nowi włodarze?

Antoni Majewski, iGol.pl: Skład nowego zarządu GKS-u Jastrzębie jest wyjątkowo młody. Jaki jest zatem Państwa pomysł na klub w kolejnych latach, czy będziemy świadkami bardziej rewolucyjnego, młodzieżowego podejścia do zarządzania?

Adam Lechowski, GKS Jastrzębie: O wiele bardziej wolę ewolucję, niż rewolucję. Nie trzeba wszystkiego burzyć, a przejrzeć i nadać temu okrętowi kierunek. Na szczeblu centralnym faktycznie jesteśmy najmłodszym zarządem, choć jestem w tej drużynie najstarszy, to wcale się taki nie czuje (śmiech).

Przede wszystkim musieliśmy zareagować na problemy, jakie zastaliśmy od razu po objęciu władzy w klubie i myślę, że to mamy już za sobą. Ten sezon jest dla nas specyficzny. Nie będziemy robić dokładnie tego, co chcielibyśmy wpisać w filozofię klubu. To okres przejściowy. Pomijając końcówkę poprzedniej rundy, to jesteśmy bardzo zadowoleni ze sportowej postawy.

Drugoligowa tabela jest obecnie bardzo płaska. Myślę, że pierwsze dwa lub trzy spotkania zdefiniują nasze cele na tę rundę. Teoretycznie strata do strefy barażowej jest już dość wyraźna, ale dobrze zaczynając rundę jesteśmy w stanie momentalnie znaleźć się w zupełnie innym miejscu. Jako dyrektor sportowy chciałem też zadbać o to, aby wzmocnić drużynę, żeby dać naszym kibicom jeszcze więcej radości w nadchodzącej rundzie.

No właśnie – tuż przed wznowieniem rozgrywek skład GKS-u zasiliło kilku ciekawych graczy, w tym Portugalczyk Ricardo Vaz. Chyba można powiedzieć, że takiego CV w drugiej lidze dawno nie widziano?

Tak, myślę, że takiego CV na naszym szczeblu nie ma. Ale oczywiście należy do tego podchodzić z dystansem, bo to nie przeszłość gra, tylko zawodnik na boisku. Nawet w Polsce mieliśmy już lepszych na papierze zawodników, w przypadku których logika nie pozwalała twierdzić, że taki piłkarz nie odbije się od ligi, a jednak nie mieli oni szans w rywalizacji. Taka specyfika naszej ligi.

Przed jakimi konkretnie wyzwaniami musieliście stanąć? Nie tak dawno mówiło się o sporych problemach finansowych klubu, natomiast te zaległości miały przykryć Jastrzębska Spółka Węglowa wraz z miastem.

Nie jest tajemnicą, że jesteśmy klubem wspieranym przez spółkę węglową oraz miasto. Z pierwszych rozmów między nami a sponsorami wynika, że my jako klub nie możemy znaleźć się niżej, bo wtedy zaangażowanie podmiotów może się jeszcze bardziej zmniejszyć. Nie chcę jednak powiedzieć, że celem jest nie spaść z rozgrywek – raczej ustabilizować w nich naszą pozycję. Celem powinien być szczebel centralny i dobra praca z młodzieżą, akademią, a także poprawa współpracy między zespołami juniorskimi a pierwszą drużyną.

W Jastrzębiu stosujemy takie określenie jak „żyzna ziemia” – wypuszczaliśmy w świat Kamila Glika –  jeszcze jako MOSiR, nie akademia – Szymona Żurkowskiego, Michała Skórasia… Jesteśmy świadomi tego, że taki klub jak GKS Jastrzębie nie powinien określać sobie nad wyraz ambitnych celów sportowych, ale koncentrować się na wypuszczaniu zawodników do „dużej” piłki. A gdy przyjdzie odpowiedni czas, efektem naszej pracy będzie awans.

Jeśli natomiast chodzi o plany na najbliższą przyszłość, postaramy się nieco odświeżyć kadrę, to znaczy wprowadzić do niej młodszych zawodników, a także uszczuplić jej skład, mając na uwadze nasz budżet płacowy.

W sprawie pokrycia zobowiązań – czy i w jakim stopniu udało się je spłacić? Czy obecny zarząd także musi się mierzyć z tymi samymi demonami?

Rozwiązanie problemów finansowych było jednym z największych wyzwań. Zobowiązania dotyczyły między innymi wypłat zawodników, a w takiej sytuacji trudno wymagać od graczy, żeby dawali z siebie wszystko. Czasy, kiedy coś takiego było na porządku dziennym, kończą się. Nie mogłem na to pozwolić, szczególnie w obecnych czasach kryzysu, również ze względu na to, że jestem bardzo blisko drużyny. W trakcie spotkań zasiadam na ławce rezerwowych, chyba jako jedyny dyrektor sportowy na szczeblu centralnym.

Skorzystaliśmy z własnych kontaktów i znajomości, postaraliśmy się o pozyskanie sponsorów. Na chwilę obecną udało się nieco wyprostować sytuację finansową, ale w przyszłości możemy nie być w stanie uniknąć problemów. Najgorsze mamy jednak za sobą i powiedzmy, że różne informacje o naszym potencjalnym upadku są wyssane z palca. Dzisiaj jesteśmy w innym miejscu niż dwa lata temu.

Problemem jest to, że w naszych ligach płaci się duże pieniądze, w porównaniu do wielu lig w Europie. Nie tylko na poziomie drugiej ligi, ale także porównując ekstraklasę do chociażby ligi portugalskiej.

Jak mocno na budżecie drużyny odbił się spadek z pierwszej do drugiej ligi? Nie ma co ukrywać, że przychody z tytułu praw telewizyjnych, i nie tylko, są nieporównywalnie niższe na tym poziomie rozgrywkowym.

Jeżeli chodzi o wpływy, to różnica między pierwszą, a drugą ligą, jest ogromna. Wiele klubów, w tym także GKS, spotykała podobna historia, gdy po jednym spadku następował kolejny i kolejny. I albo kluby całkowicie upadały, albo lądowały w czwartych ligach. My wiedzieliśmy, że czeka nas trudny czas i nie chcieliśmy dopuścić do takiej sytuacji. Nasz budżet został okrojony o co najmniej jedną trzecią, a trzeba było sobie poradzić z pierwszoligowymi kontraktami, które z nami zostały po spadku.

Na szczęście sporo umów wygasało wraz z końcem sezonu, kilku zawodników znalazło zatrudnienie w innych zespołach. Jeżeli chodzi o budżet płacowy, obecnie przyjęliśmy sobie z zarządem pewne założenia, według których ja, jako dyrektor sportowy, nie będę przekraczał ustalonych kwot. Chcemy być klubem płacącym zawodnikom w określonych terminach, ale też być drużyną, do której nie przychodzi się zarobić dużych pieniędzy, ale po to, żeby postawić kolejny krok na szczeblu kariery.

Wiem, że kibice oczekują kreowania gwiazd i lokalnych legend, ale w piłkarskim łańcuchu pokarmowym jesteśmy bardzo daleko i trzeba być tego świadomym. Najważniejsza jest dla nas akademia, aby w przyszłości co najmniej dwóch zawodników wypuszczać dalej. Już w tym sezonie zapraszaliśmy piłkarzy ze szkółki na treningi z pierwszą drużyną i widzimy, że to może działać. C piłkarze występują u nas w roli młodzieżowców.

A co w kwestii premii z Pro Junior System? Czy postaracie się jeszcze w tym sezonie powalczyć o premię, która wielu klubom pozwala przecież połączyć koniec z końcem?

Tak jak wspominałem – jest to dla nas sezon przejściowy.  Teraz nie ma na to presji. Przede wszystkim chcemy przemeblować drużynę, trenera obdarzyliśmy ogromnym zaufaniem. Oczywiście niektórzy narzekają na styl, ale na dzień dzisiejszy jesteśmy po okienku, w którym wzmocniliśmy się zaawansowanymi technicznie zawodnikami, którzy z pewnością będą wartością dodaną w tym kontekście i wymuszą inną grę na całym zespole.

Podsumowując, wiosną chcemy po prostu zagrać jak najlepiej. A już w kolejnym sezonie będziemy zupełnie inaczej budować kadrę – z myślą, aby w kolejnych latach powalczyć o premie związane z Pro Junior System.

Zimowe transfery opierały się w dość znacznym stopniu na kontaktach z agencją 90.11. Wiem, że z jej założycielem macie wspólną przeszłość i dobre stosunki. Nasuwa się jednak pytanie, czy współpracę z agencją traktujecie jako potencjalnie długoterminowe działanie, czy skorzystaliście z pomocy „tu i teraz”, a w przyszłości klub będzie rozglądał się za innymi rozwiązaniami inwestując na przykład w skauting?

Faktycznie może to wyglądać tak, że z agencją 90.11 współpracujemy bardzo ściśle. Ufamy sobie, w przeszłości pracowaliśmy razem, ale też nie jest tak, że z własnej inicjatywy dzwonię do Sebastiana (agenta – przyp. red.), gdy szukam zawodnika. Myślę, że mam kontakty do wszystkich agentów z małych, średnich i dużych agencji działających w Polsce.

Dla przykładu Joao Guilherme, którego sprowadziliśmy, znałem już wcześniej. Oglądałem go kilka lat temu w lidze portugalskiej, więc skorzystaliśmy z tego. Zawodnik pozostawał bez kontraktu. Odezwałem się do Sebastiana czy agencja wciąż ma z nim kontakt. I akurat tak się złożyło, że na współpracy z 90.11 skorzystaliśmy, ściągając Joao do naszego klubu.

Ostatnimi czasy do klubu dołączył Damian Wróbel, który będzie pomagał w skautingu tak do pierwszej drużyny, jak i akademii. Poczyniliśmy pierwsze kroki w kierunku budowy siatki skautingowej, ale oczywiście jestem otwarty na każdą współpracę. Gdy pracowałem jako agent, spotykałem się z dyrektorami, którzy potrafili odmówić współpracy z daną agencją. Ja nie mam takich założeń, bo w każdej agencji może znaleźć się ciekawy zawodnik, a nie chciałbym odrzucać takiego piłkarza tylko ze względu na niezbyt dobre, prywatne relacje z agentem.

Powoli rozbudowujemy skauting, ale rozwijamy też inne projekty. Wspomnę chociażby o inicjatywie Playmaker. Jej założyciele prężnie rozwijają platformę i chcą pomagać w skautingu klubom, które mają trudności z rozbudową własnej sieci. Myślę, że nawet przy naszych ograniczonych możliwościach wystarczy otwarta głowa i chęć współpracy, aby coś osiągnąć.

Skoro już o platformach i technologii mowa, to z jakich nowoczesnych narzędzi korzysta GKS?

Jako klub jesteśmy na przykład w Transfer Roomie. Wiem, że może nie jest to idealne narzędzie dla drugoligowego zespołu, ale czasami tam właśnie się rozglądamy. Rozmawiamy między innymi z włoskimi klubami odnośnie wypożyczeni i niewykluczone, że dzięki tej platformie coś kiedyś się urodzi. Oczywiście korzystamy z platform skautingowych, gdzie sami skautujemy zawodników.

Czy są zatem jakieś narzędzia, których najbardziej brakuje na poziomie drugiej ligi, nie tylko w okresie transferowym, ale w ogóle?

W drugiej lidze przede wszystkim brakuje pieniędzy i sponsorów (śmiech). Ja dość mocno ubolewam nad tym, że brakuje nam trenera od przygotowania fizycznego na pełen etat. Oczywiście jakoś sobie z tym radzimy, choć trochę naokoło, współpracując z bardziej wszechstronnym trenerem, który uczył się różnych fachów od innych. Gdybyśmy mieli możliwość rozszerzenia sztabu szkoleniowego, z pewnością łatwiej byłoby nam pracować indywidualnie z zawodnikami, czego jestem dużym zwolennikiem.

Na pewno brakuje nam także balonu, żeby mieć gdzie w dogodnych warunkach trenować w czasie zimy. Takie rozwiązanie byłoby korzystane zarówno dla pierwszej drużyny jak i akademii. Ale to wszystko znów rozbija się przede wszystkim o finanse, a raczej ich brak.

A przecież trenerów nie brakuje, fachowców w Polsce mamy wielu. Niestety, jako drugoligowy klub nie jesteśmy w stanie zaoferować konkurencyjnych pieniędzy. Trenerom bardziej opłaca się pracować chociażby na własną rękę. A dodajmy, że ściągnie kogoś spoza naszego miasta to też dodatkowy koszt dla drużyny.

Jednym ze sponsorów GKS-u został Footverse, czyli coś, czego na polskich stadionach jeszcze nie widzieliśmy. Jak, poza sponsoringiem, układa się współpraca na linii projekt-klub? W końcu na pierwsze namacalne efekty wciąż czekamy.

Sebastian prężnie działa w tym temacie i my się do tego nie wtrącamy. Oczywiście Footverse wspomógł klub finansowo, ale poza tym chcemy budować wspólne projekty. Nie ma wielu takich przedsięwzięć na świecie, romansu poważnej piłki z NFT, technologią. Sebastian jest w to o wiele mocniej zaangażowany, a ja wychodzę z założenia, że jeśli ktoś jest w czymś dobry, to lepiej się nie wtrącać, tylko pozwolić działać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze