8. kolejka SPL


Polski mecz w Glasgow zakończył się zgodnie z oczekiwaniami - Celtic (z Arturem Borucem i Maciejem Żurawskim) pokonał Dundee United (z Grzegorzem Szamotulskim) 3:0 (żadna bramek nie była winą "Szamo") i przy zaskakującym remisie Rangers z Motherwell został liderem Scottish Premier League.


Udostępnij na Udostępnij na

Ponownie na ławce znalazł się Zbigniew Małkowski, który wprawdzie w Pucharze Szkocji rozegrał cały mecz w barwach Inverness, ale w lidze jest tylko zmiennikiem Frasera. Rywal Polaka skapitulował wprawdzie dwa razy, ale rozegrał niezłe zawody, a Caledonian Thistle pokonali Falkirk 4:2 i odnieśli drugie kolejne zwycięstwo. Dzięki tym trzem punktom opuścili oni ostatnią lokatę w tabeli (mają na swoim koncie sześć punktów). Tylko siedem minut czekało nieco ponad cztery tysiące kibiców zgromadzonych na Tulloch Caledonian Stadium na pierwszego gola – Ross Tokely pognał prawą stroną, podał do Mariusa Niculae, strzał Rumuna został zablokowany przez obrońców gości, ale do piłki pierwszy dopadł Dennis Wyness i z bliska trafił do siatki. Gospodarze pomimo prowadzenia nie zamierzali się cofać do defensywy i raz po raz sunęły groźne ataki na bramkę strzeżoną przez Krula. Holenderski bramkarz był jednym z lepszych piłkarzy w drużynie przyjezdnej, a w piętnastej minucie w sobie tylko wiadomy sposób obronił strzał Russella Duncana. Trzy minuty później pomocnik Inverness mógł wreszcie cieszyć się z trafienia w czym pomógł mu nieco Kenny Milne; po strzale bohatera tej akcji piłkę podbił delikatnie obrońca Falkirk, czym uniemożliwił skuteczną interwencję Krulowi. Obie drużyny wciąż grały 'otwartą’ piłkę dzięki czemu mecz był bardzo ciekawy. Goście zdobyli kontaktowego gola w dwudziestej ósmej minucie, a jego strzelcem był Kenny Milne (zrehabilitował się w ten sposób za niezbyt udaną interwencję). Kibice gospodarzy tylko przez niespełna cztery minuty mogli mieć obawy co do wyniku, bowiem po takim właśnie czasie na tablicy wyników po stronie ich pupili pojawiła się trójka. Ponownie w głównej roli pokazał się Tokely, którego dośrodkowanie tym razem ostatecznie trafiło do Iana Blacka, a ten nie pomylił się z kilku metrów. Kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu drugiej połowy goście zdobyli drugiego gola za sprawą Scotta Arfielda; wykorzystał on podanie z rzutu rożnego Russella Latapy’ego i pięknym strzałem z woleja pokonał bezradnego Frasera. W 54 minucie padła ostatnia bramka w tym meczu, a była ona dziełem Dennisa Wynessa. Napastnik Inverness rozpoczął 'festiwal strzelecki’ w tym meczu i również to właśnie on go zakończył (zdecydował się na solową akcję, ograł obrońcę i bramkarza).

Świetnie spisuje się Hibernian, który na własnym stadionie rozgromił Kilmarnock 4:1 i awansował na trzecie miejsce w tabeli. Zespół z Edynburga jest jedynym niepokonanym zespołem w lidze po ośmiu kolejkach. Bohaterem Easter Road Stadium został Clayton Donaldson, który zdobył hattricka (został czwartym piłkarzem Hibs w historii, który zdobył trzy bramki w jednym meczu w SPL). Pierwszy gol padł w sporym zamieszaniu – po rzucie rożnym obrońcy „The Killies” wybili piłkę poza pole karne, ale Kerr głową wrzucił ją ponownie w tą strefę, kilku piłkarzy nieudolnie próbowało ją uderzyć, a w końcu trafiła ona do Donaldsona, który z bliska wepchnął ją do siatki. W trzydziestej pierwszej minucie strzelec pierwszego gola został faulowany w polu karnym przez Wrighta, sam zdecydował się wykonać 'jedenastkę’, a Combe nie wyczuł jego intencji i było już 2:0. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa. Goście nie grali źle, ale brakowało im wykończenia oraz piłkarza, który miałby 'swój dzień’ (a takim bez wątpienia był Donaldson). W 64 minucie było już 3:0, a strzelcem gola został Antoine-Curier, który pojawił się na murawie kilkadziesiąt sekund później (zakończył akcję Donaldsona). Przyjezdnym udało się zdobyć honorowego gola w 76 minucie, a uczynił to Collin Nish po trójkowej akcji swojej drużyny. Ostatnie słowo ponownie należało do Hibernianu – O’Leary sfaulował Donaldsona, otrzymał czerwoną kartkę, a 'jedenastkę’ ponownie wykorzystał sam poszkodowany. I właśnie wynikiem 4:1 zakończyło się to spotkanie.

Obaj Polacy z Celtiku pojawili się w sobotę na murawie w Glasgow, ale tylko Artur Boruc rozpoczął mecz w pierwszym składzie. Reprezentacyjny bramkarz rozegrał całe spotkanie; rywal nie postawił jednak poprzeczki zbyt wysoko i były zawodnik Legii Warszawa nie został ani razu pokonany. Maciej Żurawski pojawił się na murawie dopiero w 82 minucie, a zmienił bohatera Celtiku – Scotta McDonalda, który w tym spotkaniu popisał się hattrickiem. Australijczyk strzelanie rozpoczął już w siódmej minucie; bramkową akcję rozpoczął Aiden McGeady, który ładnie uwolnił się spod opieki Robsona i wrzucił na głowę Vennegoora of Hesselinka, strzał Holendra obronił wprawdzie Szamotulski, ale zabrakło asekuracji i McDonald trafił do siatki. Były napastnik PSV Eindhoven miał zresztą w tym meczu pecha, bowiem już w trzydziestej siódmej minucie z powodu kontuzji opuścił boisko (zastąpił go Chris Killen). W 67 minucie ponownie w pierwszoplanowej roli wystąpił McDonald, który zwodem minął obrońcę, a chwilę potem pięknym strzałem pokonał pozostającego bez szans Szamotulskiego (świetnie dograł mu piłkę Scott Brown). Australijczyk chyba na dobre przebudził się już w Celtiku, a jego forma z każdym meczem rośnie. Były snajper Motherwell pięć minut później miał już na swoim koncie hattricka, a pokonał „Szamo” po podaniu Aidena McGeady’ego. Dzięki tej wygranej – i przy równoczesnym remisie Rangers – Celtic awansował na pierwsze miejsce w tabeli. Ma wprawdzie tyle samo punktów co odwieczny rywal ze stolicy, ale ma lepszy bilans bramkowy.

Słaby mecz zobaczyli kibice zgromadzeni na Pittodrie Stadium, ale Ci, którzy kibicowali gospodarzom z pewnością wyszli usatysfakcjonowani, bo gospodarze wygrali 2:0 i dzięki temu awansowali na ósme miejsce w tabeli (była to dla nich dopiero druga wygrana w tym sezonie!). Spotkanie rozstrzygnęło się pomiędzy 16, a 18 minutą za sprawą Jamie Smitha i Alexandra Diamonda. Pierwszy z nich popisał się najpierw asystą, którą wykorzystał Diamond, a potem sam pięknym lobem pokonał bezradnego Fleminga. Porażka z „The Dons” kosztowała beniaminka spadek na ostatnią lokatę – w ośmiu kolejkach zgromadził on na swoim koncie tylko cztery punkt i poniósł aż sześć porażek. Być może to spotkanie wreszcie pozwoli na przełamanie Aberdeen, które spisuje się dużo poniżej oczekiwań. Bardzo słabo spisuje się Darren Mackie – najlepszy napastnik „The Dons” kilku ostatnich sezonów stracił niedawno miejsce w podstawowym składzie, a jeśli pojawia się z ławki rezerwowych, to nie potrafi pokonać bramkarza rywali.

Saint Mirren przegrało szósty mecz w tym sezonie i po ośmiu kolejkach z siedmioma punktami zajmuje dziesiąte miejsce. Tym razem lepsi od „Świętych” okazali się piłkarze Heart of Midlothian, którzy zwyciężyli 3:1 i przez cały mecz kontrolowali jego przebieg (pomimo z pozoru niekorzystnych statystyk). Na pierwszego gola kibice musieli czekać aż do czterdziestej minuty, kiedy to Driver wykorzystał dobre dośrodkowanie Stewarta z rzutu karnego. Druga połowa rozpoczęła się właściwie w ten sam sposób co zakończyła, czyli strzelonym golem dla przyjezdnych. Tym razem gola zdobył Driver, który wykorzystał rzut karny podyktowany przez Johna Underhilla za faul van Zantena na wykonawcy tej jedenastki. Kilkanaście minut przed końcem kontaktową bramkę zdobył Corcoran, ale na nic więcej tego dnia nie było ich stać, a „Serca” trafiły jeszcze raz za sprawą Velicki. Hearts powoli kontynuują marsz w górę tabeli – po tej wygranej są na szóstym miejscu.

Rozczarowani mogą czuć się kibice Glasgow Rangers, bowiem ich zespół tylko zremisował z Motherwell i stracił pozycję lidera na rzecz Celtiku. Co gorsza styl gry drużyny nie należy w ostatnich tygodniach do najlepszych, w ostatnim meczu „The Steelmen” częściej byli w posiadaniu piłki niż faworyzowani goście! Gospodarze wyszli na prowadzenie w dwudziestej czwartej minucie, a strzelcem gola okazał się Porter, który wykorzystał dogodne podanie Clarksona i uprzedził interweniującego McGregora. Piłkarze Waltera Smitha starali się zmienić niekorzystny rezultat jeszcze w pierwszej połowie, ale ta sztuka im się nie powiodła. W drugiej części trener „The Gers” zdecydował się zagrać bardziej ofensywnie, w miejsce Whittakera wprowadził Jeana-Claude Darcheville’a, który jednak po kilku minutach doznal kontuzji i musiał opuścić boisko (w jego miejsce pojawił się DaMarcus Beasley). Gospodarze najlepszą okazję powinni mieć po faulu Naismitha na Clarksonie, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki i puścił grę. Rzut karny w meczu jednak był, ale dla gości; Beasley’a sfaulował Lasley i arbiter główny nie zawahał się przed podyktowaniem jedenastki. Wykorzystał ją Kris Boyd i doprowadził do remisu. Wynik ten z całą pewnością jest korzystny dla Motherwell, którzy zajmują piąte miejsce w tabeli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze