Od kilkunastu długich miesięcy jednym z głównych tematów, o którym dyskutuje się w Europie, jest Ukraina i konflikt na wschodzie tego kraju. Ma on wpływ niemal na wszystkie sfery życia kraju naszego wschodniego sąsiada, również w pewnym stopniu na futbol, który na przełomie czerwca i lipca będzie we Francji reprezentowany przez tamtejszą kadrę narodową.
Jesień 2013 roku. Podopieczni Waldemara Fornalika, mający już wówczas iluzoryczne szanse na awans do mundialu w Brazylii, podejmują w Charkowie Ukraińców. Nasi rywale wygrywają to spotkanie 1:0, a kilka dni później łapią się do barażów. Ostatecznie ulegają w nich Francji, a kilka dni po rewanżu na Saint-Denis zaczyna się nowy rozdział w historii kraju: protesty na Majdanie, które z czasem zamieniają się w konflikt na wschodzie kraju.
Na przekór losowi i rzeczywistości
Na przełomie lutego i marca 2014 roku podopieczni trenera Fomenki zaczęli szykować się do meczu z USA. Ale umówmy się, mało kto zawracał sobie wówczas głowę problemami kadry, gdy na horyzoncie był otwarty konflikt z Rosją, ale też trudna sytuacja wewnątrz kraju, ogarniętego chaosem na szczytach władzy i żądaniami zmiany kursu polityki zagranicznej. Z tego powodu spotkanie zostało przeniesione do dalekiej Larnaki (choć jeszcze na kilkanaście godzin przed jego rozpoczęciem wydawało się, że zostanie odwołane), a współgospodarze Euro 2012 dosyć niespodziewanie wygrali 2:0.
Nie był to jednak łabędzi śpiew „Żółto-błękitnych” (taki mają przydomek). W kolejnych dwóch meczach towarzyskich odnieśli dwa zwycięstwa, choć w tym miejscu trzeba zrobić poprawkę na to, że nie ogrywali potentatów, ale piłkarskich słabeuszy (Niger i Mołdawię). Prawdziwą wartość zespołu mieliśmy poznać podczas kwalifikacji do Euro 2016.
Były one koniec końców pomyślne, choć udało się awansować dopiero po barażach ze Słowenią. Nasuwa się więc pytanie: czy w dłuższej perspektywie kijowska rewolucja miała wpływ na postawę naszych grupowych rywali we Francji? Wydaje się, że miała przede wszystkim w kwestii… selekcji zespołu!
Jeśli Ukraina będzie do tego dążyła, powinna zamknąć dwumecz już u siebie. Zdecydowana przewaga, Handanović swoje wyjął, tylko 1-0 HT.
— Paweł Machitko (@PawelMachitko) November 14, 2015
Architekt sukcesu z Małej Rybicy
Ale zanim rozwiniemy kwestię powołań, skupmy się na osobie, która może wyjaśniać, skąd bierze się nieustanny ciągle fenomen Ukraińców, którzy na przekór wszystkiemu podnoszą na duchu naród. Jest nią osoba Mychajła Fomenki – trenera, który przyszedł pod koniec 2012 roku i po dziś dzień pracuje z Ukraińcami.
I właśnie ten 2012 rok, a nie początek Majdanu, możemy uznawać za datę przełomu w ocenie siły kadry. Fomenko od początku skupił się przede wszystkim na poprawie gry defensywnej. Udało mu się to zrealizować, co potwierdzają statystyki. W eliminacjach mistrzostw świata Ukraina straciła tylko cztery bramki (dla porównania Polska 12), ale dwie z nich jeszcze w trakcie pracy poprzednich selekcjonerów: Błochina i Pawłowa. W eliminacjach Euro 2016 z kolei, doliczając do tego baraże ze Słowenią, rywale tylko 5-krotnie pokonywali Andrija Piatowa.
I właśnie ten 2012 rok, a nie początek Majdanu, możemy uznawać za datę przełomu w ocenie siły kadry.
Doświadczony trener poprowadzi z Niemcami zespół narodowy po raz 35. Do tej pory tylko dwa razy jego podopieczni stracili więcej niż jedną bramkę. Oba przypadki kończyły się trzema bramkami „z tyłu”, a mowa o barażu mundialu na Saint-Denis w połowie listopada 2013 roku (przegrany 0:3) i niedawnym spotkaniu z Rumunią (wygrana 4:3).
Lewandowskiego mogą nam zazdrościć
O tak, na pewno. O ile w stabilności w defensywie Ukraińcy są od nas lepsi, o tyle w formacji ataku my mamy plusik po naszej stronie. W kwalifikacjach mundialu zdobyli co prawda 28 bramek, ale licznik nabili z Sanmaryńczykami, którym w dwumeczu strzelili aż 17 goli. W 12 meczach kwalifikacji do czempionatu we Francji natomiast zdobyli 17 goli. Gros trafień zaliczają jednak pomocnicy w osobach m.in. Konopljanki czy Jarmolenki, a raz za razem przebijają się głosy, że pozycja napastnika jest najgorzej obsadzona ze wszystkich. W ostatnich meczach jako wysunięty napastnik grał Roman Zozulya, ale w ciągu ostatniego roku więcej czasu spędzał w gabinetach lekarskich niż na boisku. Za naszą wschodnią granicą na pewno tęsknią za tak wyrazistą postacią jak Szewczenko.
Jesteś dobry – niekoniecznie musisz grać w kadrze
No i na koniec przechodzimy do kwestii selekcji kadry. Niby nic nadzwyczajnego, bo powinna polegać na zasadzie: grają najlepsi, ale na Ukrainie nie jest to w skrajnych przypadkach zasada decydująca. Głośnym echem odbiła się sprawa Jewhena Sełezniowa, który zimą przeszedł do Kubania Krasnodar, co spotkało się z głośnym odzewem wśród ukraińskich fanów, którzy uważali go za zdrajcę, a duża część dziennikarzy domagała się nawet odsunięcia od reprezentacji.
Głośnym echem odbiła się sprawa Jewhena Sełezniowa, który zimą przeszedł do Kubania Krasnodar, co spotkało się z głośnym odzewem wśród ukraińskich fanów, którzy uważali go za zdrajcę, a duża część dziennikarzy domagała się nawet odsunięcia od reprezentacji.
Fomenko na taki krok się zdecydował i nie powołał byłego piłkarza Dnipro na marcowe mecze z Cyprem i Walią. Kiedy okazało się jednak, że wraca na Ukrainę – do Szachtara Donieck – został już dziwnym trafem włączony do szerokiej kadry na mecze z Rumunią i Albanią, ale ostatecznie do wąskiej 23-osobowej kadry na mistrzostwa się nie załapał.
Forma Ukrainy podczas Euro wydaje się wielką niewiadomą. Może ona zaskoczyć pozytywnie jak w 2006 roku, kiedy doszła do ćwierćfinału niemieckiego mundialu, ale może też rozczarować jak w 2012 roku. Ewentualny ukraiński sukces we Francji będzie zależał przede wszystkim od dobrej postawy obrony, a w dalszej kolejności od liczby zdobywanych goli. Nadzieje są ogromne (– Chcemy być jak Grecja w 2004 roku – powiedział Ołeksandr Szowkowski), a kadra Ukrainy daje możliwość opętanemu problemami narodowi na chwilę radości.