10 największych nazwisk w ekstraklasie. Jak potoczyły się ich losy?


Legia Warszawa sprowadzała wielu zawodników o znanych nazwiskach, ale nie tylko ona. Kto jeszcze grał w ekstraklasie i jak mu poszło?

12 lutego 2022 10 największych nazwisk w ekstraklasie. Jak potoczyły się ich losy?
Grzegorz Rutkowski

Jewhen Konoplyanka został nowym zawodnikiem Cracovii. Ukrainiec może się poszczycić wyśmienitym CV. W ekstraklasie mieliśmy okazję gościć kilka znanych nazwisk. Jednych z lepszymi rezultatami, drugich z gorszymi. W sprowadzaniu zawodników z mocnym życiorysem przoduje Legia Warszawa. Kto zaszczycił naszą ligę swoją obecnością i jak mu poszło? Zapraszamy!


Udostępnij na Udostępnij na

Jeśli zawodnik z dobrym CV przychodzi do ekstraklasy, możemy śmiało założyć, że jest z nim coś nie tak. Niektórzy przychodzą odcinać kupony, inni zostają stałymi bywalcami warszawskich klubów. No i są jeszcze ci, którym zależy na dobrych wynikach. Kolejność subiektywna. Dla formalności dodamy, brak Lukasa Podolskiego spowodowany jest faktem, że zawodnik Górnika Zabrze dalej występuje w ekstraklasie, więc nie da się podsumować jego losów w polskiej lidze.

10. Amaral (2006–2007) – Pogoń Szczecin

Brazylijska Pogoń Antoniego Ptaka na polskie boiska sprowadziła wiele kolorowych… ptaków. Amaral był jednym z tych zawodników, którzy rzeczywiście potrafili grać w piłkę. Przed przyjściem do Polski zdobywał mistrzostwo Brazylii z Palmeiras, Vasco da Gama oraz Corinthians. Do tego zdobył mistrzostwo Turcji z Besiktasem oraz Puchar Włoch z Fiorentiną.

W reprezentacji Brazylii wystąpił 11 razy. Wcześniej jako młodzieżowiec zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich w 1996 roku. Po europejskich wojażach, pokrętną drogą przez Katar, wrócił do Brazylii. To właśnie z rodzimego kraju wyciągnął go Antoni Ptak do swojej Pogoni. Amaral jako 33-letni pomocnik rozegrał 17 spotkań w Polsce. Zmagał się z urazami i wrócił do kraju. Później zaliczył jeszcze przygodę w Australii i w Indonezji, by karierę zakończyć w niższych ligach brazylijskich w 2015 roku.

9. Kew Jaliens (2011–2013) – Wisła Kraków

Holenderski środkowy obrońca trafiał do Polski już jako 33-letni zawodnik. Jego doświadczenie wyniesione przez lata gry na boiskach Eredivisie miało pomóc Wiśle Bogusława Cupiała wywalczyć upragniony awans do Ligi Mistrzów. Z miejsca stał się zawodnikiem wyjściowej jedenastki „Białej Gwiazdy” prowadzonej przez Roberta Maaskanta.

Dla Wisły Kraków rozegrał w sumie 67 spotkań. W trakcie pobytu w naszym kraju dał znać o sobie wiek Holendra. Środkowy obrońca często wypadał ze składu z powodu urazów. W sierpniu 2013 roku odszedł do australijskiej A-League. Jego nowym domem zostało Newcastle Jets. Po półtora sezonu przeniósł się do Melbourne City, w którym zakończył karierę.

8. Daisuke Matsui (2013–2014/2017–2018) – Lechia Gdańsk/Odra Opole

Japończyk przychodził do Lechii Gdańsk z bułgarskiej Slavii Sofia jako 32-latek. Wcześniej występował przez wiele lat w lidze francuskiej. Grał dla Le Mans, Saint-Etienne, Grenoble oraz Dijon. Na francuskich boiskach zagrał prawie 200 spotkań, notując 22 bramki i 26 asyst. W międzyczasie zaliczył zupełnie nieudane wypożyczenie do Rosji.

Polska liga zdążyła widzieć 18 spotkań z jego udziałem, w których zaliczył cztery bramki i dwie asysty, zanim wykupiło go Jubilo Iwata. W rodzimej lidze początkowo był ważną postacią klubu. Z czasem jednak został odsunięty na boczny tor i postanowił wrócić do Polski, gdzie był cenionym zawodnikiem. Jego pracodawcą została Odra Opole. W Fortuna 1. lidze zagrał zawrotne 137 minut i zawinął się z powrotem do Kraju Kwitnącej Wiśni.

7. Ivan Obradović (2019–2020) – Legia Warszawa

To prawdopodobnie jedna z największych wtop transferowych Legii Warszawa. A było ich sporo. Serbski lewy obrońca przechodził do Warszawy z Anderlechtu, w którym niemal cały sezon spędził kontuzjowany. Od początku jasne było, że to zawodnik do odbudowania. Wcześniej zagrał prawie 140 spotkań w Belgii, 48 w lidze hiszpańskiej i 56 w Serbii.

W Legii raczej nie wspominają tego transferu zbyt dobrze. Obradović nie zagrał ani razu w ekstraklasie, notując zaledwie siedem meczów w III-ligowych rezerwach „Wojskowych”. Na początku 2020 roku rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron i wrócił do Partizana, którego jest wychowankiem. Tam gra do dziś, został zawodnikiem wyjściowej jedenastki, występował nawet w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy.

6.Nacho Novo (2012) – Legia Warszawa

Kolejny niewypał. W barwach Glasgow Rangers zagrał ponad 200 razy, strzelając 62 bramki, do czego dołożył 21 asyst. Po przygodzie w Szkocji przeniósł się do Spotingu Gijon występującego wówczas w La Liga. W Hiszpanii balansował pomiędzy wyjściową jedenastką a ławką rezerwowych. Po ponad rocznym pobycie w Gijon, w trakcie którego zdobył siedem bramek, na jego sprowadzenie zdecydowała się Legia.

W Warszawie Nacho Novo rozegrał całą rundę wiosenną. Na boisku pojawiał się głównie z ławki i szału nie robił. Jedyną bramkę dla Legii zdobył w meczu przeciwko Arce Gdynia w ramach Pucharu Polski. Obiecywano sobie po nim znacznie więcej. Po przygodzie w Polsce wrócił do Hueski, której jest wychowankiem. Tam nie zagrzał zbyt długo miejsca i ruszył do gry w niższych ligach na Wyspach Brytyjskich oraz w USA. Zakończył karierę w 2017 roku.

5. Eduardo (2018) – Legia Warszawa

Kibice Legii niech przyjmą nasze przeprosiny, bo to wygląda jak pastwienie się nad tym klubem. Eduardo urodził się w Rio de Janeiro. Jako 15-latek trafił do drużyn młodzieżowych Dinama Zagrzeb, z którego przeniósł się do Arsenalu. Dla „Kanonierów” zagrał 68 razy, co pozwoliło mu na zdobycie 21 bramek i 17 asyst. W międzyczasie został naturalizowany i zagrał w reprezentacji Chorwacji. Wybrano go również piłkarzem roku w Chorwacji.

Licznik występów w reprezentacji zatrzymał się na liczbie 62. W barwach „Vatrenich” zdobył 29 bramek. Po latach spędzonych w Arsenalu przeniósł się do Szachtara Donieck. Na Ukrainie zagrał prawie 200 razy i stał się jednym z kluczowych zawodników zespołu, sięgając z nim po pięć tytułów mistrzowskich.

Z Szachtara odszedł do Brazylii. W Kraju Kawy nie zabawił zbyt długo, w Atletico Paranaense nie grał prawie w ogóle. W styczniu 2018 roku Legia zdecydowała, że 35-letni wówczas brazylijski Chorwat będzie wzmocnieniem. Sprowadzał go Romeo Jozak.

Znam Eduardo od 15. roku życia i nie mam wątpliwości, że gdyby kontuzja w Arsenalu nie zahamowała jego kariery, to dzięki wielkiemu talentowi i brazylijskiej pasji, w połączeniu z europejską mentalnością zostałby jednym z najlepszych napastników świata.Romeo Jozak

Początek w ekstraklasie miał niezły. Zaliczył dwie asysty i… koniec. Problemy ze zdrowiem, degradacja do rezerw i finał kariery po wygaśnięciu kontraktu. To nie był ten sam Eduardo, którego znaliśmy z Arsenalu i z Szachtara. To był cień tamtego zawodnika i ten transfer nie miał prawa wypalić.

4. Oliver Kapo (2014–2015) – Korona Kielce

Wychowanek AJ Auxerre ma na swoim koncie dziewięć występów w reprezentacji Francji. To nie byle jakie osiągnięcie. W trakcie swojej kariery grał dla Juventusu, AS Monaco, Levante, Birmingham czy Wigan. W sumie wybiegł na murawę ponad 300 razy w czołowych ligach europejskich. Do Korony Kielce trafił jednak jako 34-letni zawodnik po epizodzie w greckim Levadiakosie.

W ekstraklasie wspomnienia po Olivierze Kapo zostały bardzo dobre, mimo że Francuz spędził w Polsce zaledwie sezon. W 27 występach dla Korony zdobył siedem bramek, do których dorzucił pięć asyst. Jest to wynik, którego wielu piłkarzy w naszej lidze by się nie powstydziło. Po sezonie w ekstraklasie zdecydował się zakończyć piłkarską karierę.

3. Milos Krasić (2015–2018) – Lechia Gdańsk

Jeśli Juventus płaci za ciebie 15 milionów euro, to nie jesteś byle kim. Milos Krasić pierwsze kroki w dorosłym futbolu stawiał w Vojvodinie. Dobre występy w lidze serbskiej skusiły CSKA Moskwa. Rosjanie zapłacili za Krasicia 2 miliony euro. Serb grał w stolicy przez sześć sezonów. Wystąpił w 230 spotkaniach, zdobył 32 bramki i 34 asysty.

Następnie trafił do Juventusu, w którym był ważnym zawodnikiem. W pierwszym sezonie na Półwyspie Apenińskim zdobył dziewięć bramek i tyle samo asyst. Jednak kolejny sezon wyglądał o wiele gorzej, Krasić nie był pierwszym wyborem szkoleniowca i zdecydował się odejść do Fenerbahce. W Turcji było niewiele lepiej, grał mało i zaczęły go trapić urazy. Nie pomogło nawet wypożyczenie do francuskiej Bastii.

W sezonie 2014/2015 Milos Krasić… nie istniał. Fenerbahce nie zgłosiło go nawet do rozgrywek ligi tureckiej. Jedyne, co o nim usłyszano w tamtym sezonie, to to, że… złamał kość piszczelową. Jego CV od momentu transferu do Juventusu to równia pochyła. W końcu trafił do Lechii, w której prezentował się przyzwoicie. Siedem bramek i 15 asyst w 88 spotkaniach to wynik do zaakceptowania.

Milos Krasić przywdziewał nawet opaskę kapitańską klubu z Gdańska. Spore zastrzeżenia do jego przygotowania fizycznego miał Piotr Stokowiec, w związku z czym Serb wkrótce trafił do rezerw. Zakończył karierę w grudniu 2018 roku.

2. Danijel Ljuboja (2011–2013) – Legia Warszawa

Cóż to był za zawodnik! Przez lata związany z klubami francuskimi i niemieckimi Serb był jednym z pierwszych tak wielkich nazwisk w Polsce. W Ligue 1 zagrał 215 razy, dołożył do tego 107 występów w Ligue 2 i 53 w Bundeslidze. Przychodził do Legii w 2011 roku za darmo, po wygaśnięciu kontraktu z OGC Nice.

W barwach Legii zagrał 78 razy, strzelił dla niej 30 bramek i 13 razy asystował kolegom z zespołu. Nie jest to wybitny bilans, ale wpływ Ljuboji na grę zespołu był ogromny. Sporo mówiło się o jego wybrykach, warszawskie kluby bardzo dobrze znały twarz Serba. On sam wielokrotnie mówił, że dopóki gra dobrze w ekstraklasie, to mają się nie czepiać.

Odchodził po dwóch sezonach i nikt za nim w Warszawie nie płakał. Pod koniec pobytu do rangi absurdu urosło jego gwiazdorstwo na boisku i poza nim. Mówiono, że jest toksyczny w szatni, że nie chciało mu się trenować. Został odsunięty od pierwszego zespołu i odszedł do Lens. W drugiej lidze francuskiej strzelił osiem bramek i skończył karierę.

1. Vadis Odjidja-Ofoe (2016–2017) – Legia Warszawa

Vadis trafiał do Legii latem 2016 roku. Sprowadzał go Besnik Hasi. Belg, przychodząc do Warszawy, miał spore zaległości treningowe. Był po prostu gruby. Sezon wcześniej grał jeszcze na poziomie Premier League, w barwach Norwich. A karierę miał ciekawą, gdyż pierwsze kroki w dorosłym futbolu stawiał w Anderlechcie. Następnie grał w HSV i Club Brugge, skąd trafił właśnie do Norwich.

Prawie 250 spotkań w lidze belgijskiej – to robiło wrażenie. W końcu trafił do Warszawy. W Legii spędził zaledwie jeden sezon, ale jaki to był sezon! Strzelił pięć bramek, zanotował 14 asyst, do tego awansował do Ligi Mistrzów, zdobył mistrzostwo Polski. Gdyby spędził w ekstraklasie więcej czasu, bezsprzecznie byłby najlepszym zawodnikiem w historii tej ligi.

Niestety zdecydował się na transfer do Olympiakosu. Po sezonie w Grecji przeniósł się do Gentu, w którym gra do dzisiaj i jest tam kapitanem drużyny. W wywiadach wielokrotnie w samych superlatywach wypowiadał się na temat Legii, która jego zdaniem uratowała jego karierę. Oglądanie Vadisa na boiskach ekstraklasy sprawiało przyjemność.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze