Piłkarska Europa, co oczywiste, w pierwszej kolejności emocjonuje się rozgrywkami elitarnej Champions League. Niejednokrotnie jednak Liga Europy, zwłaszcza w późniejszych jej etapach, okazywała się ciekawsza od skostniałego układu sił, tworzonego przez m.in. Barcelonę, Bayern i Real, panującego w głównych klubowych rozgrywkach Starego Kontynentu. W 1/8 finału tych mniej prestiżowych rozgrywek może i zabraknie – poza jedną – emocjonujących par, jednakże ogólne zestawienie drużyn, które walczą o finał na Parc Olympique Lyonnais, może robić wrażenie.
Przyblakły hit
Jeszcze nie tak dawno Arsenal wraz z Milanem spokojnie dostarczyliby nie lada emocji na poziomie Ligi Mistrzów, co przecież zresztą miało miejsce w 2012 roku. Po solidnym laniu, jakie Anglicy zebrali na San Siro, w pojedynku rewanżowym byli o krok od odrobienia strat.
Oczywiście do tej pory nazwy drużyn robią spore wrażenie, jednakże na tak efektowny poziom dwumeczu jak sześć lat temu nie ma chyba co liczyć. Zarówno przedstawiciel Serie A, jak i Premier League w ostatnich latach pikują, jeśli chodzi o poziom sportowy, a ligowe rozgrywki 2017/2018 już zostały spisane przez nich na straty.
W Mediolanie w ostatnim czasie powiało optymizmem, na co z zazdrością powinni patrzeć w Londynie. Pomimo początkowych przeciwności losu Gennaro Gattuso ustabilizował formę swoich podopiecznych, co przełożyło się na niespotykaną jak na ten zespół serię kolejnych dziesięciu meczów bez porażki przy zaledwie trzech straconych golach. Przyrównując do tego statystykę Arsenalu, wygląda ona dość abstrakcyjnie. W takiej samej liczbie spotkań „Kanonierzy” ponieśli klęskę aż sześciokrotnie przy siedemnastu straconych bramkach.
🏴 Arsenal's last 10 games:
✅✅❌✅❌✅❌❌❌❌🇮🇹 AC Milan's last 10 games:
✅✅🤝🤝✅✅✅✅✅✅ pic.twitter.com/xJhTFx5Lgh— AFTV (@AFTVMedia) March 5, 2018
W obozie Arsenalu nie ma żadnych powodów do optymizmu. Ewentualna porażka całkowicie zakończy bieżący sezon w ich wykonaniu. Jeszcze kilka tygodni temu to oni uchodziliby za faworyta, nawet pomimo ciągnącego się na Emirates Stadium kryzysu. Obecnie sytuacja przekręciła się o 180 stopni.
Ligowy kryzys da o sobie znać?
Ekipa Olympique’u Lyon z całą pewnością ma chrapkę na finałowy występ na własnym obiekcie. Po stosunkowo łatwym i dość przyjemnym trumfie nad Villarrealem Francuzów czeka rywalizacja z CSKA Moskwa.
Podopieczni Bruno Genesio w ostatnich tygodniach nie grzeszą formą na francuskich boiskach. Styczniowe zwycięstwo nad liderującym PSG już dawno poszło w niepamięć. Obecna passa kolejnych sześciu meczów bez wygranej mocno osłabiła ich pozycję w rywalizacji o wicemistrzostwo Francji z AS Monaco oraz imiennikiem z Marsylii. Ulatniająca się powolnymi krokami szansa na ligowe podium sprawia, że dla piłkarskiego środowiska w Lyonie próba osiągnięcia jak najlepszego wyniku w Lidze Europy powinna być tym bardziej oczkiem w głowie.
CSKA znajduje się w kompletnie innym miejscu niż Francuzi, chociażby z racji tego, iż rozgrywki rosyjskiej ligi dopiero co zostały wznowione po zimowym śnie, a na ich inaugurację gospodarze pierwszego pojedynku tej pary skromnie pokonali na własnym obiekcie Ural 1:0. Brak ligowego ogrania w bieżącym roku kalendarzowym nie przeszkodził im oczywiście w wyeliminowaniu w skromny sposób Crveny zvezdy Belgrad. CSKA zdobyło zaledwie jednego gola w dwumeczu z Serbami i w ten sposób awansowało do dalszej rundy.
Temat rywalizacji Olympique’u Lyon z CSKA Moskwa zostanie szerzej podjęty w osobnym tekście.
Krok w stronę trzeciego triumfu?
Inny moskiewski zespół – Lokomotiv – stoi przed zdecydowanie trudniejszym zadaniem. Rywalem drugiego z trzech rosyjskich przedstawicieli jest drużyna Atletico Madryt.
Z racji być może największego piłkarskiego potencjału spośród wszystkich drużyn tego etapu zespół Diego Simeone powinien uchodzić za głównego faworyta do końcowego sukcesu. Biorąc pod uwagę marzenia „Los Colchoneros” o mistrzostwie Hiszpanii, walka w Lidze Europy mogła nie należeć do ich priorytetów.
Niedzielna porażka z Barceloną w kluczowym momencie sezonu dla Atletico nakazuje jednak zejść na ziemię. Nie wydaje się, aby Real Madryt mógł w najmniej oczekiwanym momencie momentalnie wyskoczyć zza ich pleców w ligowej tabeli i zagrozić im w utrzymaniu pozycji wicelidera. Dwukrotny triumfator Ligi Europy nie powinien obawiać się utraty znajdującego się na wyciągnięcie ręki wicemistrzostwa kraju, co powinno również przełożyć się na brak oporów przed skupieniem się na walce o trzecie zwycięstwo w Lidze Europy.
Lokomotiv Moskwa rozpoczął rundę wiosenną na własnym podwórku od bezbramkowego remisu w derbach stolicy ze Spartakiem. Nie może to być oczywiście żaden wyznacznik formy rosyjskiego, stołecznego zespołu.
Teoretycznie faworyt powinien być tylko jeden, jednakże nie należy marginalizować dokonań Lokomotivu z pierwszej części sezonu, który pewnym krokiem zmierza po pierwsze od 2004 roku mistrzostwo kraju. Ogromnym problemem zespołu Macieja Rybusa podczas wyprawy na Wanda Metropolitano może być nieobecność dwóch niezwykle istotnych zawodników – Jeffersona Farfana i Ariego. Łatwo skóry nie sprzedadzą. Z perspektywy polskiego kibica interesujący może być potencjalny występ polskiego lewego obrońcy.
https://twitter.com/KatherineAFC/status/971352038561939457
Bundesliga chce pokazać swoją siłę
Dwaj jedyni przedstawiciele ligi niemieckiej w Lidze Europy bardzo szczęśliwie prześlizgnęli się do fazy 1/8 finału. Borussię Dortmund uratowało trafienie Marcela Schmelzera z 83. minuty rewanżowego meczu z Atalantą, natomiast RB Lipsk okazał się lepszy od Napoli dzięki lepszemu bilansowi bramek na wyjeździe.
Rywalizacja o wicemistrzostwo Niemiec trwa w najlepsze i oba zespoły aktywnie w niej uczestniczą. I oba nie wyglądają na drużyny, które pomimo tego faktu odpuszczą sobie rywalizację na europejskim froncie. To dla nich doskonały moment, aby położyć kres pogłoskom o kryzysie Bundesligi, które nasiliły się jesienią. Tegoroczny poziom rozgrywek ligowych za naszą zachodnią granicą rzeczywiście może nie rzucać na kolana.
Trudniejsze zadanie czeka zdecydowanie debiutanta z Lipska. Ich najbliższy rywal – Zenit St. Petesburg, także ma nadzieję na końcowy sukces. Problemem Rosjan tradycyjnie może być przerost formy nad treścią, bowiem ich ambicje nie mają z reguły przełożenia na wyniki osiągane w Europie.
W przypadku Borussii Dortmund istotnym faktem jest solidna dyspozycja od początku roku kalendarzowego. Seria dziesięciu meczów bez porażki na każdym szczeblu, do tego strzelecka forma Michy’ego Batshuayia, który świetnie odnajduje się po opuszczeniu Stamford Bridge – po nie tak dawnym potężnym kryzysie formy nie ma śladu i podopieczni Petera Stoegera w dobrych nastrojach powinni sposobić się do starcia z Red Bull Salzburg.
Dortmund are 9 games unbeaten in all comps! 💪#UEL favourites? 🤔 pic.twitter.com/TWXfd0omyK
— UEFA Europa League (@EuropaLeague) March 1, 2018
Sporting Lizbona z maszynką do strzelania goli w osobie Basa Dosta, niepokonana na własnym obiekcie Marsylia w bieżącej edycji LE – obok tych zespołów także nie można przejść obojętnie. Nie bez powodu sezon 2017/2018 tych rozgrywek został okrzyknięty najlepszym w historii. Pozostaje liczyć, że piłkarze wszystkich 16 drużyn pozostałych na placu boju potwierdzą te słowa.