Zagraniczna myśl szkoleniowa w ekstraklasie, która najlepsza?


Który region dostarczył ekstraklasie najlepszych trenerów?

25 września 2016 Zagraniczna myśl szkoleniowa w ekstraklasie, która najlepsza?
Youtube.com

Zagraniczni szkoleniowcy. W XXI wieku na ławkach trenerskich w ekstraklasie przewinęło się ich niemal trzydziestu. Czy dużo, czy mało to kwestia dyskusyjna. Zawsze znajdą się zarówno znudzeni polską karuzelą, jak i "narodowcy". Trzeba jednak przyznać, że w ostatnich miesiącach ich reputacja spadła. To już nie te czasy, gdy jeszcze dwa lata temu Michał Probierz wojował szabelką przeciwko nim na konferencjach prasowych. Mało tego, już nawet w Legii mają dość kolejnych zagranicznych prób, taką czkawką odbiły im się romanse z Czerczesowem i Hasim. Gdzie leży przyczyna? Oczywiście tam, gdzie zawsze – w rezultatach.


Udostępnij na Udostępnij na

Po każdym z zagranicznych trenerów oczekiwaliśmy nie tylko wyników, ale też wprowadzenia do Polski czegoś nowego. A jak wyszło w praktyce? Różnie. Postanowiliśmy dziś zerknąć na temat pod kątem regionalizmu. Nasi ligowi włodarze próbowali już wielu wariantów, tych mniej lub bardziej egzotycznych. Który okazał się najbardziej wartościowy? Co mówią liczby?

Myśl czesko-słowacka

(Werner Licka, Dusan Radolsky, Radoslav Latal, Jan Kocian, Pavel Hapal, Stanislav Levy, Josef Csaplar, Frantisek Straka, Jiri Necek, Libor Pala, Miroslav Copjak, Martin Pulpit, Pavel Malura)

Liczba spotkań: 530

Liczba punktów: 822

Średnia punktów: 1,55

Trudno odszukać w archiwach sezon ekstraklasy bez przynajmniej jednego przedstawiciela naszych południowych sąsiadów. Z czeskimi i słowackimi szkoleniowcami jest trochę jak z piłkarzami – lubimy ich ściągać, ponieważ są tani, łatwo mogą się zaaklimatyzować w naszych realiach, a i czasem potrafią dorzucić coś od siebie. Dowodów daleko szukać nie musimy, wystarczy zerknąć na Gliwice w poprzednim sezonie. Sceptycy jednak w sukcesie Latala mogą dostrzec nieco ideologii niemieckiej, wszak obecny trener Piasta nie ukrywa swoich zamiłowań do „bundesligowego” warsztatu.

Co z innymi? Cóż, bez większych zaskoczeń – jeden miszmasz. W gronie znajdziemy Wernera Lickę, rekordzistę wśród zagranicznych szkoleniowców w ekstraklasie – pracował w niej łącznie cztery lata. Całkiem niezły okres miał również Jan Kocian, w pewnym momencie nagradzany tytułem najlepszego trenera ligowego, zresztą całkiem zasłużenie, biorąc pod uwagę jego wyniki z Ruchem. Dusana Radolskiego pamiętamy zaś za rewelacyjne występy w pucharach. Inna sprawa, że jego następne przygody już tak rewelacyjne nie były.

I tyle, jeśli chodzi o celne strzały. Reszta to już nieudane eksperymenty lub klęski. Libor Pala przeszedł do legendy za swoje irracjonalne metody, Necek przypominał raczej dobrego wujka przywożącego na imieniny Becherovkę, a Straka kojarzy się głównie z szalonymi reakcjami pomeczowymi.

No i oczywiście on, Stanislav Levy.

Sport365.hu

 

Myśl iberyjska

(Jose Maria Bakero, Angel Perez Garcia, Juan Jose Rojo Martin, Quim Machado, Jorge Paixao)

Liczba spotkań: 140

Liczba punktów: 289

Średnia punktów: 2,06

Są takie chwile, gdy w Polsce przychodzi komuś do głowy pomysł z kosmosu. Niektórzy chcą wprowadzać durne podatki, inni zaś pragną stworzyć z ataku Trytko–Korzym, polski duet Messi–Suarez.

Tak, tiki-taka. Fajnie się ją ogląda w telewizji, to prawda. Przenieść ją na polskie boiska, no tu już sprawa wygląda nieco trudniej. A jednak od czasu do czasu ktoś podejmuje wyzwanie.

Józef Wojciechowski i Jacek Rutkowski dali się swego czasu nabrać na czar Jose Bakero, którego ostatecznie żegnano hiszpańskimi melodiami zmieszanymi z wyzwiskami. W Gliwicach nie tak dawno hurtem sprowadzano Hiszpanów mizernej jakości, by w końcu zatrudnić Czecha czyszczącego szatnię. To, co zaś miało miejsce w Kielcach, dziś brzmi jak okres, w który trudno uwierzyć. Tak, naprawdę ktoś chciał ze scyzorykowej „Bandy Świrów” stworzyć zespół oparty na wymienności podań. Sami więc widzimy, że niemal w każdym przypadku nic wielkiego nie osiągnieto.

Próbowano również z Portugalczykami. O ile Quimowi Machado chyba za szybko w Gdańsku podziękowano, wszak po zwolnieniu szkoleniowiec bardzo dobrze sobie radzi u siebie, o tyle Paixao pomimo zdobycia Superpucharu okazał się totalnym niepowodzeniem. Pomyłką, po której Zawisza już się nie podniósł.

Myśl bałkańska

(Dragomir Okuka, Drazen Besek, Nenad Bjelica)

Liczba spotkań: 109

Liczba punktów: 178

Średnia punktów: 1,63

Dość chętnie sięgamy po piłkarzy z byłej Jugosławii, lecz trenerami raczej gardzimy. A to ciekawe, biorąc pod uwagę, że akurat Okuce udało się kiedyś sięgnąć po triumf w lidze. Inna sprawa, że o jego metodach niektórzy dziś, delikatnie mówiąc, nie opowiadają z uśmiechem na twarzy, a i ówczesna epoka przeszła już raczej do lamusa. Niewykluczone, że to postrzeganie zmieni Nenad Bjelica, na którego postawiono w Poznaniu. Podsumowując jednak, Bałkany raczej kojarzą nam się z wakacjami w Chorwacji niż szkoleniowcami.

Myśl niderlandzka

(Besnik Hasi, Robert Maaskant, Ricardo Moniz)

Liczba spotkań: 57

Liczba punktów: 95

Średnia punktów: 1,66

Tak, wiemy, że Hasi to Albańczyk, lecz biorąc pod uwagę jego CV i środowisko, w jakim zdobywał warsztat, zaklasyfikowaliśmy go do tego grona. Trzeba przyznać, doborowego. Partnerujący zwolnionemu Hasiemu Maaskant i Moniz to przecież także niezłe ancymony.

Po tym pierwszym niegdyś naprawdę sporo obiecywano sobie w Krakowie. Zastanawialiśmy się wówczas, czy holenderski trener zdoła przerzucić do Wisły tę dość przyjemną dla oka kulturę gry. Minął rok i z przykrością musieliśmy stwierdzić, że eksperyment nie wypalił. Efektów zachodniej myśli szkoleniowej w grze Wisły było mniej więcej tyle co grzybów w lesie po miesiącu suszy. Piękny Robert zasłynął głównie słodkim pierdzeniem na konferencjach i hipsterskim rowerem z Małeckim na bagażniku.

Jeszcze lepszy był Moniz. Po niezłej końcówce sezonu na ławce Lechii postanowił czmychnąć na Zachód. Szkoda tylko, że tam już wielkiej kariery nie zrobił. Ciekawy typ, jakoś nie może nigdzie zagrzać dłużej miejsca. Obecnie niższe ligi holenderskie.

Pojedyncze strzały

W ekstraklasie próbowano również innych kandydatur. Nie tak dawno w Legii piłkarzom zaserwowano treningi w iście wschodnim stylu. Jak widać, swoje zrobiły, gdyż Czerczesow trofeum odzyskał, a i wynik punktowy miał więcej niż przyzwoity (średnia 2,15). Dużo gorszy, ale i tak dobry bilans pozostawił po sobie Henning Berg, ni to przedstawiciel „skandynawski”, ni to „brytyjski”. Pamiętacie, jak swego czasu szefowie Legii promowali Norwega…wywiadem z Fergusonem? Z perspektywy czasu możemy zaryzykować tezę, że pracą w Legii Berg raczej nie zbliżył się do Premier League.

Dużo bardziej „angielski” był za to Dan Petrescu, który spośród wszystkich stranieri był chyba tym najbardziej charakterystycznym, jeśli chodzi o warsztat, przynajmniej takie pozostawił wrażenie. Czy w rzeczywistości Rumun faktycznie należał do grona przybyszów z innej planety? Wydaje się, że na tamte czasy jak najbardziej tak. Dziś już raczej nikogo nie zaszokowałby swoją metodologią.

Reasumując, zagraniczni szkoleniowcy są powoli w odwrocie. Wyniki i liczby wyraźnie wskazują, że stranieri są głównie krótkoterminowym rozwiązaniem. To chyba dobra wiadomość. Jeśli chcemy wychowywać i wprowadzać długofalową politykę w klubach, róbmy to z Polakami na ławce.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze