Trójkąt Bermudzki w środku pola Legii. W LM trudno będzie o punkt


Z taką grą mistrz Polski może nie zdobyć punktu w fazie grupowej

18 sierpnia 2016 Trójkąt Bermudzki w środku pola Legii. W LM trudno będzie o punkt

Promyk nadziei w pojedynku z Piastem, w którym jedynym mankamentem była nieskuteczność. Potem odpadnięcie z Pucharu Polski już w I rundzie, z pierwszoligowym Górnikiem Zabrze. Dalej, najgorszy mecz od... od bardzo dawna i porażka z Górnikiem Łęczna. Nawet pokonanie nie w pełni profesjonalnego Dundalku nie zamazuje pewnego wrażenia. Taka Legia w Europie będzie rywalem marzeń.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwsze 45 minut meczu z mistrzem Irlandii było żywym dowodem na to, że „Wojskowi” naprawdę dostali od losu piękny prezent za wszystkie poprzednie lata pecha i różnych innych niepowodzeń. Jakakolwiek klasowa drużyna z tak działającym środkiem pola Legii zrobiłaby mielonkę. Trener Hasi decydujący się posłać na najważniejszy mecz XXI wieku dla warszawian trójkę pomocników, którzy nie grali nigdy w takim zestawieniu… No odważnie, na efekty niestety nie trzeba było czekać długo. Nawet ostateczna wygrana nie zmienia faktu, że zespół nie czyni żadnych postępów. Co musi się zmienić, żeby Polacy uniknęli kompromitacji podobnej do koszmarnego bilansu Dynama Zagrzeb z 2010 roku (Chorwaci zakończyli fazę grupową LM bez punktu, strzelając trzy i tracąc 22 gole)? Oto najbardziej palące problemy:

1) Bałagan w rozegraniu

Do strzelenia pierwszej bramki cała trójka środkowych pomocników miała wiele na sumieniu. Thibault Moulin był dokładnie pilnowany, Irlandczycy nie zostawiali mu miejsca, a Francuz wyraźnie czuł się stłamszony. Na duże uznanie zasługuje kapitan Dundalk, Stephen O’Donnell, który bardzo rzetelnie przyłożył się do roli skutecznego plastra. Tomasz Jodłowiec był powolny, niedokładny i niezdecydowany, a Vadis Odidja-Ofoe w destrukcji grał wręcz kompromitująco, w rozegraniu zaś głównie irytował zbyt późnymi decyzjami. W dodatku często wchodził w buty Moulina, przez co gubili się obaj pomocnicy. Paradoksalnie pochwały, jakie zebrał Belg za akcje, po której mistrzowie Polski mieli rzut karny, to też zdecydowanie zbyt późne podanie. To, co do tej pory dobrze funkcjonowało w Legii, czyli natychmiastowy pressing po stracie piłki, zostało zniweczone posadzeniem na ławce Michała Kopczyńskiego. Jakkolwiek to zabrzmi, brak wychowanka w wyjściowej jedenastce był aż nadto widoczny.

Co na plus? Postawa Jodłowca po golu. Reprezentant naszego kraju znacznie się rozluźnił, co podziałało na niego bardzo pozytywnie. Wcześniej wydawało się, że „Jodła” jeszcze nie jest gotowy fizycznie na grę z takim rywalem, ostatnie pół godziny to jednak prawdziwy popis pomocnika, który zaczął dominować w pojedynkach defensywnych i straszyć ofensywnymi rajdami. Właśnie po jednym z nich Legia przypieczętowała zwycięstwo.

Pokaż mi swój środek pola, a powiem ci, o co walczysz. Zakurzony frazes, ale bardzo dobrze oddający realia. Trener Hasi musi skupić się na trenowaniu dokładności w grze właśnie w tej strefie, a także położyć szczególny nacisk na zgranie się ze sobą poszczególnych piłkarzy. Nie ma wypracowanych automatyzmów, co rywal odpowiedniej klasy wykorzysta z łatwością. Nie może być tak, że ostatnie pięć meczów Thibault Moulin współtworzy parę pomocników z Michałem Kopczyńskim, a w najważniejszym momencie dla klubu dostaje zadanie perfekcyjnej współpracy z Ofoe i Jodłowcem. Francuz jest w klubie stanowczo za krótko, by robić mu takie numery.

2) Bezpłciowe boki boiska

Dalej nie ma szału na skrzydłach. Co prawda Steven Langil starał się pokazywać do gry, był aktywny, widać też, że ma dobre wrzutki w pole karne, jednak styl Irlandczyków skutecznie uniemożliwiał mu odegrania w ostatnim meczu ważnej roli. Michał Kucharczyk był sobą, brakowało mu skuteczności i umiejętności gry bez piłki. Niepokojąco wyglądała współpraca z bocznymi obrońcami. Łukasz Broź pozostawiany bez asekuracji nie radzi sobie za dobrze. Widać, że nie jest w najlepszej dyspozycji, choć druga połowa była w jego wykonaniu przyzwoita. Adam Hlousek kilka razy dał się zwieść, ale on akurat wygląda na powoli wracającego do optymalnej dyspozycji.

 Z takimi bokami pomocy każdy klub z szerokiej europejskiej czołówki z łatwością zneutralizuje mistrza Polski.

Wewnątrz naszej redakcji dyskutowano dziś o tym, w jaki sposób Pep Guardiola analizowałby grę Kucharczyka, gdyby Manchester City trafił na Legię w fazie grupowej. Różnym piłkarzom zdarzało się grać w Lidze Mistrzów, z ekstraklasy doświadczenie z tych rozgrywek ma choćby Pavol Stano, który przecież nigdy wybitnym graczem nie był. Wydaje się jednak, że z takimi bokami pomocy KAŻDY klub z szerokiej europejskiej czołówki z łatwością zneutralizuje mistrza Polski. Duuuużo pracy przed Hasim (zakładając, że wie, co robi).

3) Przewidywalność

Ile było akcji podobnych do tej, w której Tomasz Jodłowiec rozklepał całą defensywę Dundalk z Aleksandarem Prijoviciem? W zasadzie dwie, trzy. Na Irlandię starczy, na silniejszych z pewnością nie. Co ciekawe, u Czerczesowa środek pola Legii był w teorii znacznie bardziej toporny, skrzydła podobne, atak identyczny. Za to przez całą rundę wiosenną przyszły mistrz Polski kasował rywali nie tylko przygotowaniem fizycznym, ale też właśnie kombinacyjną grą. Gdy wyzdrowieje Guilherme, teoretycznie część problemu rozwiąże się sama, ale opieranie nadziei w Europie na jednym piłkarzu może nie wyjść na dobre. Zwłaszcza jeśli do gry w klubie ze stolicy naszego kraju przyuczać trzeba będzie Pana X, nowego napastnika, który zastąpi odchodzącego Nemanję Nikolicia.

Jak będzie?

Legia awansuje do Ligi Mistrzów. Złamiemy dwudziestoletnią klątwę, obroty głównej siły ekstraklasy pewnie prawie się podwoją. Otwiera się wielka i piękna perspektywa, ale też spora pułapka. Jeśli piłkarze Hasiego zawalą ligę, a w LM po sześciu meczach będą mówić, że kilka razy byli lepsi, ale się nie udało, na kolejną szansę znów będziemy czekać latami. A tego byśmy nie chcieli, prawda?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze