Ilu Anglików gra w Anglii, a ilu poza nią? Liczby są podobne


12 grudnia 2014 Ilu Anglików gra w Anglii, a ilu poza nią? Liczby są podobne

Drogi czytelniku. Rozsiądź się wygodnie w fotelu, zrelaksuj się i wymień kilku angielskich piłkarzy, którzy grają w lidze innej niż ojczysta. Jeśli nie przyszedł ci do głowy nikt, to nie martw się, bo nic w tym dziwnego.


Udostępnij na Udostępnij na

Anglicy nie lubią wystawiać czubka nosa ze swojej norki. W tym sezonie w najwyższych ligach francuskich czy niemieckich nie znajdziemy żadnego zawodnika urodzonego w Anglii. We Włoszech jest jedynie Ashley Cole i wypożyczony przez Fiorentinę Micah Richards. W Portugalii również na próżno szukać obywateli państwa Elżbiety II. Nic więc dziwnego, że Roy Hodgson na zgrupowania powołuje samych zawodników z Premiership.

Ostatnim Anglikiem, który robił naprawdę dobre wrażenie w zagranicznym klubie, był Joe Cole. Jeden sezon spędził na wypożyczeniu we francuskim Lille, wystąpił w 32 meczach i strzelił cztery bramki. Odżył tam po nieudanej przygodzie w Liverpoolu, dzięki czemu wrócił na boiska Premier League wprost z czarnej otchłani. Wcześniej był także m.in. Beckham w Realu, przykładów jest jednak jak na lekarstwo.

Anglików w innych krajach jest niewielu, wydawałoby się więc, że wszyscy przebywają stadami w Premiership. Nic z tego. Praktycznie nigdzie nie ma tylu obcokrajowców co w angielskiej ekstraklasie piłkarskiej. W kadrze Manchesteru United spośród 27 zawodników tylko 12 to Anglicy. W „The Citiziens” jest ich tylko 5 z 24, w Arsenalu 6, w Liverpoolu 8. W ligowych średniakach jest porównywalnie. Szansę na wybicie mają tylko Anglicy grający w klubach skazanych na spadek. Tych jednak nie stać na utrzymanie swoich gwiazd, które przechodzą do drużyn silniejszych i grzeją tam ławę. Przykładem Adam Lallana, rewelacja Southampton z poprzedniego sezonu. Obecnie po przeprowadzce do Liverpoolu zagrał tylko w dziewięciu meczach, w każdym średnio po 68 minut.

Sprawa zarobków jest tu bardzo ważna. Nigdzie indziej nie zarobi się tyle pieniędzy, ile w Premier League. Tam kluby płacą najlepiej. Przeciętny piłkarz dostaje tam 43 tysiące funtów tygodniowa. Druga pod względem zarobków jest Bundesliga, w której średnia to 28 tysięcy. Jest różnica? I to całkiem solidna, zwłaszcza że w kolejnych ligach, włoskiej i hiszpańskiej, zarobki są tylko niższe zaledwie o parę tysięcy. Rozpieszczonych Anglików nikt zatrudniać w takiej Francji czy Hiszpanii nie będzie, bo nawet przeciętny zawodnik urodzony w kraju ze stolicą w Londynie zażąda pensji takiej, że potencjalny nabywca może zatrudnić dwóch innych grajków o tej samej klasie. Ponadto mało kto może sobie pozwolić na zatrudnianie tak drogich w utrzymaniu zawodników.

Inna sprawa, że obecnie kluby angielskie wolą sprowadzać do drużyny piłkarzy z zagranicy, niż dawać szansę na grę swoim wychowankom. Masa młodych chłopaków tuła się po niższych ligach, bo w swoich klubach nie ma szans na grę. A potem znika i Premiership zna tylko z opowiadań swoich dawnych, starszych kolegów z drużyny. Najczęściej Francuzów, Hiszpanów, Holendrów itd. Zaś kluby grające w najwyższych ligach zagranicznych nie mają żadnego biznesu w ściąganiu do siebie piłkarza np. z The Football League One (trzecia angielska klasa rozgrywkowa).

Cały problem doskonale widać na przykładzie reprezentacji Lwów Albionu. Praktycznie zawsze można zgadnąć, kogo powoła Roy Hodgson na zgrupowanie, bo i wybierać nie ma w kim. W samych drużynach Premiership mało jest Anglików, gra ich jeszcze mniej, natomiast szukanie ich poza Wyspami to prace niemal syzyfowe.

Sam angielski futbol jest dosyć specyficzny i trudno powiedzieć, czy jego przedstawiciele sprawdziliby się w tak technicznych ligach jak np. hiszpańska. Dla Anglików ważniejsza jest siła, oni lubią się przepychać, pracować barkami, używać brudnych zagrywek. Nie są zawodnikami gorszymi. Również czynią z piłką rzeczy, na które chce się patrzeć, choć cudów technicznych raczej nie uświadczymy. Są to jednak piłkarze specyficzni. Nie bez powodu mówi się zresztą o wyspiarskim stylu gry, na który ogromny wpływ miała angielska Premier League.

To, że przedstawiciele najsilniejszej ligi na świecie i jednej z teoretycznie najpotężniejszych reprezentacji nie grają w ligach zagranicznych, jest paradoksem. Francuzi, Holendrzy, Hiszpanie, Portugalczycy, Brazylijczycy, Niemcy… Oni grają niemal wszędzie. Anglicy nie.

Jeszce gorsze jest to, że ci nie grają nawet u siebie. Warto tu wspomnieć o nowym systemie, który ma zostać wprowadzony w Anglii w celu polepszenia sytuacji krajowego futbolu. Angielska federacja chce ograniczyć liczbę zawodników spoza Unii Europejskiej, co najbardziej dotknęłoby ligi poniżej Premiership. Od czegoś jednak reformy trzeba zacząć, bo angielski futbol powoli upada. A ściąganie tuzinów zawodników, takich jak Aguero czy Fabregas, wcale sytuacji nie polepszy.

Komentarze
WIDZEW (gość) - 5 lat temu

najlepsza liga - liga Polska! Nie warto nawet ogladac jakiegos EPL x)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze