GOS: Aleksander Hleb


20 lutego 2015 GOS: Aleksander Hleb

Aleksander Hleb jest jednym z największych zmarnowanych talentów ostatniej dekady. Oglądanie jego gry sprawiało przyjemność. Łączył efektowność z efektywnością, bo swoimi akcjami nie tylko cieszył oko kibica, ale również dawał wiele drużynie. Do czasu pewnego transferu…


Udostępnij na Udostępnij na

Aliaksandr Paulavich Hleb urodził się 1 maja 1981 roku w Mińsku na Białorusi (wówczas ZSRR). W 1999 roku, jako siedemnastolatek, podpisał profesjonalny kontrakt z BATE Borysów. Rozegrał tam tylko jeden sezon, strzelając cztery bramki w 25 występach, gdyż spisywał się na tyle dobrze, że przykuł uwagę skautów VfB Stuttgart. Pierwszy rok spędził w drużynie rezerw, gdzie zdobył tylko jednego gola. Mimo to od kolejnego sezonu był już zawodnikiem pierwszego zespołu niemieckiej drużyny. Podczas pięciu lat, jakie tam spędził, strzelił dwadzieścia goli i zaliczył 40 asyst w 211 spotkaniach. Lecz w końcu nadszedł czas na wykonanie kolejnego kroku w karierze.

Krok naprzód

5 czerwca 2005 roku został oficjalnie zaprezentowany jako nowy piłkarz Arsenalu. Związał się z londyńczykami czteroletnią umową, a Stuttgart otrzymał 15 mln euro za Białorusina. Jako że był niezwykle uniwersalnym zawodnikiem, występował na wielu pozycjach, jednak najczęściej i najlepiej odnajdywał się na skrzydłach. Swoją przygodę z „Kanonierami” mógł zacząć wyśmienicie, od zdobycia Tarczy Wspólnoty. Niestety Arsenal przegrał z Chelsea 1:2, a sam Hleb opuścił boisko po pierwszej połowie. Na samym początku swojego debiutanckiego sezonu, podczas przerwy na mecze reprezentacyjne, doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy. Na stadiony wrócił dopiero w grudniu. Pierwszego gola w Anglii strzelił dopiero w styczniu 2006 roku, w spotkaniu przeciwko Middlesbrough. Białorusin jest jednym z największych pechowców w historii klubu, gdyż w ciągu czterech lat, które spędził w Północnym Londynie, przegrał trzy finały: Tarczy Wspólnoty, Ligi Mistrzów oraz Pucharu Ligi.

Alex Hleb
Alex Hleb (fot. taringa.net)

Jakkolwiek w regularnym graniu przeszkadzały mu liczne i dotkliwe urazy, gdy tylko był zdrowy, występował w wyjściowym składzie. Był niezwykle utalentowanym piłkarzem, nie brakowało mu: techniki, umiejętności, doświadczenia czy zimnej głowy, a… szczęścia. Pech Hleba nie ograniczał się tylko do przegranych finałów. Łatwo łapał urazy, lecz to wciąż nie wszystko. Kolejną rzeczą, której z pewnością nie mógł przeboleć, była nieskuteczność zarówno jego samego, jak i kolegów z drużyny. Nieważne, jak piękną akcją, podaniem czy strzałem by się popisał, zawsze coś stawało na drodze do szczęścia. W pewnych sytuacjach byli to także sędziowie, jak chociażby podczas pamiętnej samodzielnej akcji przeciwko Liverpoolowi w Lidze Mistrzów, po której był faulowany w polu karnym, z czym nie zgodził się arbiter. Hleb wielokrotnie żartował przez łzy, iż to zapewne wina jego numeru, „13”. Choć nie był najlepszym zawodnikiem Arsenalu, a jego akcje często kończyły się niepowodzeniem, był ulubieńcem kibiców. Tak właściwie to trudno się temu dziwić, gdyż nie było w Londynie drugiego takiego piłkarza, który robiłby z futbolówką i obrońcami przeciwnika to, co dla Białorusina było chlebem powszednim.

Sezon 2007/08 był dla niego przełomowy. Nie tylko zagrał w nim rekordową ilość minut (3302), ale znacząco poprawił swoje statystyki. Sezon ten był dla niego najlepszym pod względem ilości zdobytych bramek i asyst. Pokazał się z bardzo dobrej strony w Lidze Mistrzów, przez co zaczęły się nim interesować inne europejskie kluby. Gdy po zakończeniu kampanii „Kanonierzy” znów nie zdobyli trofeum, Białorusin postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji i przeszedł do FC Barcelona za 15 mln euro.

Trzy kroki w tył

Alex Hleb w Hiszpanii
Alex Hleb w Hiszpanii (fot. taringa.net)

Kilka lat po transferze do Hiszpanii Hleb przyznał, że największym błędem jego życia było odejście z Arsenalu. Wtedy jednak nic nie wskazywało na to, że kariera reprezentanta Białorusi skończyła się wraz z opuszczeniem Anglii. W jego czteroletni kontrakt została wpisana klauzula wykupu oscylująca w granicach 95 mln euro. Wydawało się, że Hleb będzie jednym z najważniejszych zawodników „Blaugrany”. Nic bardziej mylnego – pech powrócił w najmniej odpowiednim momencie i pomocnik już we wrześniu doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na półtora miesiąca. Gdy już się wyleczył, wręcz stawał na głowie, by tylko przebić się do składu Barcelony. Niestety, bezskutecznie. W marcu 2009 roku zaczął głośno wyrażać swoje niezadowolenie i mówić o ewentualnym transferze. Co chciał, dostał – w sezonie 2009/10 wrócił do Stuttgartu, jednak nie spisywał się według oczekiwań. Tu już nie chodziło o pechowość Białorusina, a o jego słabą dyspozycję. Podczas całego sezonu strzelił jedną bramkę i zaliczył cztery asysty. Gdy powrócił do „Dumy Katalonii”, z miejsca został wypożyczony do Birmingham City, gdzie nieco poprawił swoje statystyki – gol i pięć asyst. Mogły być one lepsze, gdyby nie liczne kontuzje, mimo wszystko największą porażką Hleba w tamtym sezonie był brak możliwości występu przeciwko swojemu byłemu klubowi, Arsenalowi, w finale Pucharu Ligi, który Birmingham zresztą wygrało. Gdy sezon dobiegł końca, Białorusin wszedł w ostatni rok swojego kontraktu z Barceloną. Hiszpański klub dał jasno do zrozumienia, że nie wiąże z nim przyszłości, i ponownie go wypożyczył, tym razem do Wolfsburga. Kolejne problemy zdrowotne, wraz ze słabą grą, sprawiły, że Hleb zagrał jedynie w czterech spotkaniach w barwach niemieckiej drużyny.

Po wygaśnięciu umowy z Barceloną Białorusin błąkał się po takich klubach jak: Krylja Sowietow Samara, BATE Borysów czy Konyaspor. W żadnym z nich nie prezentował się dobrze i pełnił skrajnie marginesową rolę. Podczas ostatniego zimowego okienka transferowego, przeszedł do tureckiego Gençlerbirliği. Wszystko wskazuje na to, że i tam się nie odnajdzie – ma już 33 lata, a z roku na rok traci coraz więcej ze swych niebanalnych umiejętności i zapału do gry. Hleb niewątpliwie zapowiadał się na zawodnika klasy światowej, ale jedna zła decyzja, podjęta w złym czasie, zadecydowała o losach jego kariery.

Trofea i sukcesy

– Mistrz Białorusi (BATE Borysów) (1999, 2012)

– Piłkarz roku Białorusi (VfB Stuttgart/Arsenal) (2002, 2003, 2004, 2005, 2006, 2007, 2008)

– Puchar Intertoto (VfB Stuttgart) (2002)

– Król asyst Bundesligi (VfB Stuttgart) (2005)

– Pierwszy Białorusin, który zagrał w finale Ligi Mistrzów (Arsenal/Białoruś) (2006)

– Pierwszy Białorusin, który wygrał Ligę Mistrzów (FC Barcelona/Białoruś) (2009)

– Liga Mistrzów (FC Barcelona) (2009)

– Mistrz Hiszpanii (FC Barcelona) (2009)

– Puchar Króla (FC Barcelona) (2009)

– Puchar Ligi (Birmingham City) (2011)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze