Czy Piast Gliwice walczy jeszcze o tytuł?


16 kwietnia 2016 Czy Piast Gliwice walczy jeszcze o tytuł?

Gdy 20 grudnia 2015 roku kończyło się najlepsze w historii Piasta Gliwice półrocze, wszyscy eksperci i fani ekstraklasy zastanawiali się, czy piłkarze i trener Radoslav Latal są w stanie wytrzymać psychicznie status wielkiego faworyta wyścigu o mistrzostwo Polski. Szybko okazało się, że wiosenna presja gliwiczanom zaszkodziła, ostatnie mecze pokazują jednak, że na zupełne skreślenie Ślązaków jest jeszcze za wcześnie.


Udostępnij na Udostępnij na

13 lutego 2016 roku inauguracja ligowej wiosny. Bohaterowie tego tekstu jadą do Łęcznej, gdzie po beznadziejnej grze i dużej dozie szczęścia bezbramkowo remisują z tamtejszym Górnikiem. Tydzień później Piast podejmuje u siebie Pogoń Szczecin, wynik się powtarza, ale o kryzysie nie mówi nikt – warunki pogodowe uniemożliwiały jakąkolwiek obiektywną ocenę gry zarówno jednego, jak i drugiego zespołu. Kiedy jednak w kolejnym meczu podopieczni Radoslava Latala przegrali w kiepskim stylu z Lechią Gdańsk, a warszawska Legia wygrała trzecie spotkanie na trzy możliwe, czym z nawiązką odrobiła stratę do dotychczasowego lidera – wszystko stało się jasne. Piast przestaje się liczyć, jesień była zwyczajną osobliwością. Swoją grą imponuje Cracovia, powoli chyba budzi się Lech…

Mija jednak kilka tygodni, za nami trzydziesta kolejka. Patrzymy w tabelę i… przewidywania po pierwszych tegorocznych meczach zupełnie się nie sprawdziły. „Pasy” zatarły się na amen, „Kolejorzowi” bliżej do dyspozycji z ostatnich meczów za Skorży niż z końcówki 2015 roku. Jedynym zespołem, który wiosną prezentuje się nadzwyczaj dobrze, jest Zagłębie Lubin, ale jego strata do gliwiczan wciąż jest dość pokaźna. Piast spokojnie powinien utrzymać drugie miejsce w tabeli do końca sezonu. Pytanie brzmi, czy rewelacja sezonu może jeszcze postawić się Legii?

Liderzy w cieniu

Największa negatywna różnica między jesienią i wiosną w Gliwicach? Patrik Mraz, bez dwóch zdań. Poprzednie półrocze Słowak zamknął z bilansem 21 występów ligowych, w których zdobył dwa gole i dorzucił jedenaście (!) asyst. O tym, że lewy obrońca był najlepszym graczem na swojej pozycji w ekstraklasie, nie trzeba nikogo przekonywać. Nie będzie wielką kontrowersją stwierdzenie, że wychowanek FK Puchov jest drugą, po Nemanji Nikoliciu, gwiazdą całej ligi. Gdy spojrzymy na jego statystyki w 2016 roku, widać wyraźnie, że jeden z liderów Piasta wpadł w wyraźny dołek. Siedem meczów, zero goli i zero asyst. W dodatku spotkanie z Podbeskidziem przesiedziane na trybunach, bynajmniej nie z powodu kontuzji czy kartek. Ta niesamowicie schematyczna i przewidywalna akcja, która i tak zaskakiwała wszystkich perfekcyjnością wykonania (podanie ze środka na lewe skrzydło, idealne dośrodkowanie Mraza na wbiegającego napastnika), jakoś przestała działać na wiosnę. Sam Słowak jest wolniejszy, mniej dokładny, przygaszony.

W dołku jest też jedna z przyjemnych niespodzianek poprzedniego półrocza, czyli Martin Nespor. Bramka zdobyta w meczu z Jagiellonią Białystok w 30. kolejce była jego pierwszą w tym roku. Brak skutecznego snajpera wpłynął na liczbę zdobywanych bramek, na wiosnę Piast tylko dwa razy wbił rywalom dwa gole. Jesienią taka sztuka udawała się czternastokrotnie.

Kamil Vacek
Kamil Vacek (fot. Twitter.com)

Wyjątkowo słabo Radoslav Latal trafił też z transferami. Gliwiczanie byli zimą aktywni, do drużyny dołączyło czterech nowych zawodników. Słowak Martin Bukata miał być rewelacją na miarę Kamila Vacka, jak na razie jednak absolutnie nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Maciej Jankowski kontynuuje swój zjazd, najczęściej nie pokazując w swojej grze niczego wartego uwagi. Chorwat Kristijan Ipsa o wiele częściej szkodzi zespołowi w obronie, niż pomaga. Arturs Karasausks reklamowany był jako kolega Denissa Rakelsa. I tak, to chyba jego jedyny atut.

W prasie pisało się też o słabszej formie Kamila Vacka. O ile jego wpływ na zespół istotnie nieco spadł (co jest raczej skutkiem słabej formy kolegów), o tyle „liczby” Czecha w 2016 roku mogą akurat imponować. Cztery asysty i bramka versus cztery trafienia i trzy ostatnie podania jesienią. Nie jest źle, zwłaszcza że w poprzednim półroczu Vacek rozegrał ponad dwa razy więcej minut.

Lepsze czasy?

Ostatni rywal Piasta, białostocka Jagiellonia, jest w tak potężnym kryzysie, że coraz głośniej wymienia się go jako poważnego kandydata do spadku. Tak czy inaczej, w meczu 30. kolejki zobaczyliśmy już momentami ten sam gliwicki zespół, którym zachwycała się cała Polska przez kilka miesięcy ubiegłego roku. Gdyby nie fakt, że za obecnym wiceliderem toczy się wyścig pijanych żółwi, w dodatku nikt nie wie, w którą stronę wiedzie trasa gonitwy, podopiecznych Latala dawno już wchłonąłby peleton. Wydaje się, że sportowe argumenty za dogonieniem Piasta może mieć tylko Zagłębie Lubin, reszta skupi się raczej na walce z własnymi słabościami.

Sobotnim rywalem gliwiczan będzie Cracovia. Wygrana z „Pasami” (które w tym roku pokonały swoich przeciwników tylko dwa razy), która wcale nie jest taka nierealna, będzie dla wszystkich jasnym sygnałem „my jeszcze walczymy”. Punkt przewagi Legii jest niczym, przypomnijmy, że Piast w dwumeczu z wicemistrzem Polski w sezonie zasadniczym wywalczył cztery punkty. Niewielki dołek warszawian sprawiłby, że w Gliwicach odżyłaby nadzieja na tak nieoczekiwany sukces. Szanse na taki obrót spraw szczególnie wielkie nie są, Legia jest zwyczajnie lepszą drużyną, co widać na boisku, piłkarze Latala pokazywali jednak późną jesienią, że nawet przy nieco słabszej dyspozycji potrafią rozstrzygać spotkania na swoją korzyść. Jeśli tylko przypomną sobie, jak to robić, wtedy na pewno „liga będzie ciekawsza”.

[interaction id=”571214031de2251249d3ef36″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze