Debiut Krychowiaka w dramatycznym PSG


Polak wystąpił po raz pierwszy w barwach mistrza Francji

9 września 2016 Debiut Krychowiaka w dramatycznym PSG

Jeszcze dwa tygodnie temu na sytuację Grzegorza Krychowiaka w PSG niemal wszyscy spoglądali z lekkim przymrużeniem oka. Jasne, nie gra, ale przecież Euro w nogach, późniejsze wakacje i brak przygotowania – takimi oto hasłami operowali niemal wszyscy dziennikarze i kibice. Optykę zmienił dopiero mecz z Kazachstanem, w którym na tle rywali nasz reprezentant spisał się po prostu katastrofalnie. Machina ruszyła momentalnie. Nagle uświadomiono sobie, że może przyczyn nieobecności „Krychy” w składzie należy upatrywać gdzieś indziej. I z większym zainteresowaniem zerknięto na Paryż, oczekując ligowego debiutu Polaka.


Udostępnij na Udostępnij na

Przyzwoity debiut, niestety nie bezbłędny

Ten nastąpił, lecz dopiero po przerwie, kiedy to Emery zdecydował się wpuścić Krychowiaka za kontuzjowanego Kurzawę. Polak otrzymał szansę debiutu na swojej naturalnej pozycji, Hiszpan nie chciał kombinować z nowym ustawieniem swojego podopiecznego z Sevilli. Mówiąc szczerze, obawialiśmy się tego występu, lecz jak później się okazało, całkiem niepotrzebnie.

Tyle w ostatnim tygodniu rozprawiano o formie Krychowiaka, a także elemencie, na którym ona bazuje, czyli przygotowaniu fizycznym. Jak mantra podkreślano również, że bez rytmu meczowego Polak nie jest w stanie wskoczyć na swój wysoki poziom. Tymczasem ten dziś pojawił się na placu gry dopiero po 45 minutach, a i tak pokazał, że powyższe tezy możemy włożyć między bajki Andersena czy braci Grimm. Był to najzwyczajniej w świecie solidny Grzegorz, taki, jakiego znamy – harujący w środku pola i niekiedy ratujący tyłki swoich kolegów. Kilkukrotnie popisał się tego wieczoru imponujący interwencjami, nie bał się pójść do końca za piłką, będąc przy tym skuteczny. Co godne podkreślenia, motorycznie dawał sobie również radę, na przekór troskliwym ekspertom.

I w tym miejscu chcielibyśmy ładnie spuentować tekst o udanym debiucie „Krychy”. Niestety, w 93. minucie musieliśmy dorzucić symbolicznej łyżki dziegciu do beczki z miodem, gdy po przegranym przez Polaka pojedynku goście wyprowadzili skuteczną akcję zakończoną wyrównaniem. Oddajmy jednak naszemu zawodnikowi, że ten mając możliwość sfaulowania, postanowił odpuścić, wiedząc, iż takie przewinienie kosztowałoby go drugą żółtą kartkę w tym meczu.

Co mówią liczby? Kilka odbiorów, 41 kontaktów z piłką, 36 podań z 94% skutecznością.

A kibice?

Reasumując, nie był to może wielki mecz Krychowiaka, stać go z pewnością na lepsze występy. Jednak biorąc pod uwagę burzę wokół gracza PSG po ostatnim meczu w reprezentacji, można być już nieco bardziej spokojnym o jego przyszłość. Spokojnie, nie zapomniał, jak się gra i nie stracił swoich atutów.

Dramatycznie słaby występ giganta

Kilka zdań należy powiedzieć o aktualnym mistrzu Francji. Cóż, mówiąc eufemistycznie, nie było to świetne spotkanie paryżan. Nie był to nawet przyzwoity mecz w ich wykonaniu. Na starcie sezonu nic na razie nie wskazuje na to, by PSG miało odjechać swoim rywalom z prędkością TGV. Od oglądania drużyny Unaia Emery’ego bolą zęby, dziąsła i wszystkie nerwy szczękowe. Ofensywa póki co nie istnieje, w ataku klub nie ma kim straszyć, gdyż Cavaniemu sporo brakuje do optymalnej dyspozycji.

Najgorsza jednak wiadomość dla nowego szkoleniowca tkwi w katastrofalnej grze potencjalnych zmienników. Dziś Emery na ławie posadził Cavaniego i Di Marię, dając szansę takim piłkarzom jak Jese i Ben Arfa. Występ tego pierwszego moglibyśmy równie dobrze przemilczeć. Były piłkarz Realu był dziś do szpiku kości irytujący. Nic dziwnego, że aż sam miał siebie dość po opuszczeniu placu gry w 50. minucie. Ben Arfa zaś na klasyku, indywidualny szum, pragnienie blichtru i fleszy, lecz brak jakiegokolwiek wsparcia dla drużyny. Prawda jest taka, że na grę PSG mogliśmy zerknąć z mniejszymi boleściami dopiero po wejściu Di Marii. To zaś pokazuje, w jak kiepskiej sytuacji kadrowej znajduje się teraz klub, przynajmniej w kwestii zawodników ofensywnych.

Oj, panie Emery, tu jeszcze wiele pracy trzeba wykonać. Na razie – no „Ibra”, no fun.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze