Kryzys USA. Czy to już czas, by zwolnić Klinsmanna?


16 października 2015 Kryzys USA. Czy to już czas, by zwolnić Klinsmanna?

W 2011 roku, gdy reprezentację Stanów Zjednoczonych przejmował Jurgen Klinsmann, cel był jeden: odzyskanie mistrzostwa w strefie CONCACAF poprzez triumf w rozgrywanym co dwa lata Złotym Pucharze. Dla Amerykanów, którzy od wielu lat organizują te rozgrywki, dwukrotne finałowe porażki w finale z Meksykiem w 2009 i 2011 roku stanowiły wówczas ujmę na honorze.


Udostępnij na Udostępnij na

Złe miłego początki

Misję zdetronizowania Meksykanów powierzono więc osobie, która doprowadziła Niemców do brązowego medalu mistrzostw świata. Takiej osobistości na ławce trenerskiej Amerykanów nie było nigdy. Początki nie były łatwe, bo Niemiec w pierwszych sześciu meczach czterokrotnie zaznał goryczy porażki. Na Klinsmanna spadła wówczas pierwsza fala krytyki, jednak czas działał na jego korzyść. W 2012 roku Stany Zjednoczone pokonały po raz pierwszy w historii Włochów. Następnie podopieczni „Klinsiego” dokonali historycznego czynu, zwyciężając nad swym odwiecznym rywalem, Meksykiem, po raz pierwszy na ich terenie.

Nastroje wokół kadry wyraźnie się poprawiły. Przyczyniły się do tego również dobre wyniki osiągane przez Klinsmanna w eliminacjach do mistrzostw świata oraz zwycięstwo w sparingu z Niemcami. W lipcu 2013 roku Amerykanie odzyskali upragniony Złoty Puchar CONCACAF. Cel postawiony przed niemieckim selekcjonerem został zrealizowany, a atmosferę polepszyło późniejsze zwycięstwo nad Meksykiem i zagwarantowanie sobie tym samym awansu na mundial w Brazylii.

Nieobliczalni Jankesi
Landon Donovan, czyli największy krytyk Klinsmanna (fot. ussoccer.com)

Przed mistrzostwami świata na Niemca spadła kolejna fala krytyki, gdy ten ośmielił się pominąć w powołaniach na brazylijski turniej ulubieńca kibiców Landona Donovana, tym samym zakańczając jego reprezentacyjną karierę. Wyniki pokazały jednak, że Klinsmann wiedział, co robi. Amerykanie skazywani na porażkę już w fazie grupowej, awansowali do 1/8 finału, wyprzedzając – w grupie określanej mianem grupy śmierci – faworyzowaną Portugalię i Ghanę. Dobra postawa na mistrzostwach świata sprawiła, że Amerykanie przynajmniej na chwilę mocniej zainteresowali się piłką nożną. Porażkę w drugiej rundzie po dramatycznej dogrywce z Belgią mocno przeżyli. Euforia spowodowana dobrymi wynikami na mundialu przysłoniła to, jak w rzeczywistości Amerykanie grali, ale Klinsmann do Stanów Zjednoczonych wrócił jako zwycięzca. Wynik, który udało się osiągnąć w Brazylii, uznano za spory sukces. W związku z tym Niemiec mógł spokojnie przygotowywać grunt pod obronę mistrzowskiego tytułu w strefie CONCACAF.

2015, czyli rok, który sprawił, że czar prysł

Rozegrany w lipcu b.r. turniej okazał się dla Amerykanów wielkim rozczarowaniem. Drużyna od początku nie potrafiła znaleźć właściwego rytmu. Klinsmann powołał eksperymentalny skład, którym mocno rotował. W fazie grupowej podopieczni Klinsmanna pokonali 2 : 1 Honduras, ale zwycięstwo 1 : 0 nad Haiti chluby z pewnością nie przynosi, a tym bardziej remis 1 : 1 z Panamą. Nadzieję w serca kibiców wlało wysokie zwycięstwo 6 : 0 nad Kubą w ćwierćfinale. Kilka dni później Amerykanie zostali sprowadzeni na ziemię przez Jamajkę, która zwyciężyła 2 : 1 i wyrzuciła gospodarzy z turnieju. Klinsmann nie potrafił zmobilizować swych podopiecznych do uratowania honoru w meczu o trzecie miejsce i Amerykanie po rzutach karnych ulegli Panamie.

https://www.youtube.com/watch?v=WtVQdKiYFTU

Jeden z najgorszych wyników w historii pod wodzą szkoleniowca, który miał sprawić, że Amerykanie zdominują swą strefę, to wstydliwy wynik. Niemiec tłumaczył się brakiem skuteczności, chwaląc drużynę za grę. Ze strony mediów spadła na niego ogromna fala krytyki. Niektórzy dziennikarze oraz część kibiców domagała się zmiany selekcjonera. Klinsmann sam sobie zgotował taki los, zapowiadając przed turniejem, że zwycięstwo w nim jest najważniejszym celem na najbliższe lata. Można śmiało powiedzieć, że sposób, w którym Amerykanie zaprezentowali się w lipcowym turnieju, był o wiele gorszy od tego, za który w 2011 roku głową przypłacił poprzednik Niemca Bob Bradley.

Klinsmann mając w perspektywie październikowy baraż z Meksykiem o udział w Pucharze Konfederacji w 2017 roku, zachował posadę. Meczem rozgrywanym na Rose Bowl Stadium w Pasadenie miał pokazać krytykom, że słaby występ podczas Gold Cup był przypadkiem. Dotąd Klinsmann zawsze osiągał cel minimum, który przed nim stawiano, ale gdy dokładniej przyjrzymy się osiągnięciom niemieckiego szkoleniowca za oceanem, pojawi się wniosek, że ani razu Amerykanie nie wygrali czegoś ponad stan. To sprawia, że amerykańskie media zaczęły kwestionować pozycję „Klinsiego”, zwracając uwagę, że wyniki pokazują, że Amerykanie nie zrobili kroku naprzód.

Bardzo często mówiło się, że w razie braku awansu na Puchar Konfederacji Klinsmann powinien odejść. Głównym zwolennikiem takiego rozwiązania był Landon Donovan. W tym wypadku trudno powiedzieć, że były gwiazdor reprezentacji Stanów Zjednoczonych zachował obiektywizm, ponieważ przez Niemca nie pojechał na brazylijski mundial, ale jego wypowiedzi pokazują, jak zmieniały się nastroje wokół selekcjonera.

Amerykanie ostatecznie ulegli Meksykowi po dogrywce 2 : 3 i w rezultacie nie udało im się awansować na rozgrywany w Rosji Puchar Konfederacji. Sytuacja niemieckiego selekcjonera jeszcze bardziej się skomplikowała, a amerykańska federacja piłkarska milczy. Wśród kibiców zdania są podzielone, lecz częściej można usłyszeć zwolenników zmiany trenera. Wydaje się, że po dobrym wyniku osiągniętym przed reprezentację na mistrzostwach świata Amerykanie przejrzeli na oczy i dostrzegli to, o czym w Europie mówi się od dawna – Klinsmann to przeciętny trener. Media do sprawy podchodzą spokojniej niż kibice, ale również tam znaleźć można komentarze nawołujące do pozbycia się niemieckiego szkoleniowca. Wśród potencjalnych następców wymienia się głównie byłego szkoleniowca Meksyku, Miguela Herrerę.

Zarzutów wobec Klinsmanna jest wiele – zaczynając od kontrowersyjnych powołań na rozgrywany latem Gold Cup, kończąc na przywiązaniu do coraz mniej wnoszących do gry weteranach. W wypowiedzi wspomnianego Donovana, w której tłumaczy, że w innym kraju selekcjoner osiągający tak słabe wyniki byłby już zwolniony, jest sporo racji. Cierpliwości brakłoby wielu prezesom, ale Amerykanie rzadko podejmują pochopne decyzje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze