Gareth Bale. Najlepszy drewniak na świecie?


26 kwietnia 2016 Gareth Bale. Najlepszy drewniak na świecie?

100 milionów euro. O tym, co można by kupić za taką kwotę, nie ma sensu pisać. Dokładnie tyle pieniędzy Polska pożyczyła Ukrainie kilka miesięcy temu. Powtórzę. Mówimy o sumie, którą jeden, całkiem spory europejski kraj, pożycza drugiemu, jeszcze większemu. Dokładnie tyle zapłacił też Real Madryt Tottenhamowi za transfer Garetha Bale'a. Taka kwota może ciążyć. Wielu kibiców „Królewskich” uważa, że Walijczyk nie radzi sobie z presją i dźwiganie tego ciężaru idzie mu bardzo opornie. Ba, część z nich nazywa go drewniakiem. Ale czy na pewno mają rację?


Udostępnij na Udostępnij na

Sto milionów euro

Bale trafił do Madrytu w 2013 roku, jest więc to jego trzeci sezon w „królewskiej bieli”. Z jego transferem było sporo zamieszania. Najpierw oba kluby nie mogły przez długi czas dojść do porozumienia. Daniel Levy grał na zwłokę, wiedząc, że Florentino Perez jest zdeterminowany, by sprowadzić Walijczyka, czekał, aż oferta urośnie do odpowiednich rozmiarów. I urosła. Przez długi czas nie wiedzieliśmy jednak, jak duże rozmiary to były. To prawda, mówiło się o stu milionach euro, jednak niezbyt głośno. Wszak istniało ryzyko konfliktu z Cristiano Ronaldo, który przestałby być najdroższym piłkarzem w historii. Dziś jednak wiemy, że Real Madryt wydał na Garetha Bale’a sto milionów z groszami. Za co tak naprawdę zapłacili „Królewscy”?

Kontuzje, kontuzje, kontuzje

Obraz gry byłego piłkarza Tottenhamu z pewnością zamazują częste urazy, które nękają Walijczyka. Scenariusz jest mniej więcej taki: Bale gra, strzela, asystuje. Bale doznaje kontuzji. Bale wraca do treningów, Bale wraca do gry, strzela… I tak w kółko. Od trzech lat. W pierwszym sezonie w Madrycie Gareth opuścił 14 spotkań, z czego aż 12 przez kontuzję. Kolejna temporada – 2014/2015 – to najlepszy dla Walijczyka sezon pod względem liczby występów, opuścił bowiem „tylko” 11 z nich. W obecnie trwającej kampanii Bale jest zmuszony odpoczywać najwięcej. Do tej pory nie wystąpił w 20 spotkaniach Realu w sezonie 2015/2016. Tylko jedna z nich nie była spowodowana urazem. Zdarzały się sytuacje, jak na przykład na przełomie września i października, gdy Walijczyk doznawał kontuzji, wracał, jednak po dwóch meczach uraz się odnawiał. Real był niecierpliwy. Nie po to płaci się sto milionów euro za piłkarza. On ma grać, a nie siedzieć w gabinetach lekarskich. To prowadziło do takich sytuacji. Teraz jednak wszystko wygląda inaczej, Bale wraca do gry, gdy na sto procent wiadomo, że jest do niej gotowy.

Grafika: Vizzlo.com

Jak spłacić 100 milionów euro

45 spotkań. Tyle okazji do spłacania tej kwoty przeszło Gerethowi Bale’owi koło nosa. Pozostałe jednak Walijczyk wykorzystuje z nawiązką. Wspomnijmy chociażby jego pierwszy sezon na Bernabeu, w trakcie którego walnie przyczynił się do zdobycia dwóch trofeów – Pucharu Króla i upragnionej Decimy. Finał Copa del Rey sezonu 2013/2014. FC Barcelona – Real Madryt. 85. minuta. Remis 1:1. Bale otrzymuje piłkę na lewej stronie i po długim sprincie ośmiesza Marca Bartre, dając w konsekwencji prowadzenie „Los Merengues”. Prowadzenie, którego już nie oddali. Dzięki tej bramce Real pokonał odwiecznego rywala i zdobył Puchar Króla. Miesiąc później spotkanie z innym wielkim rywalem – Atletico. Stawka? Puchar Ligi Mistrzów. „Królewscy” przegrywają, Sergio Ramos daje nadzieję w ostatnich chwilach. Jednak to Gareth Bale, już w dogrywce, wyprowadza swój klub na prowadzenie, dając energetycznego kopa. Mecz kończy się wynikiem 4:1 i Real sięga po wyczekiwany dziesiąty triumf w Lidze Mistrzów. Tamtą kampanię Walijczyk zakończył z 22 golami i 19 asystami w 44 spotkaniach. Sezon 2014/2015 był słabszy zarówno dla Realu, jak i dla naszego bohatera. „Los Blancos” zdobyli Superpuchar Europy oraz klubowe mistrzostwo świata (Bale strzelał gole w półfinale i finale tych rozgrywek). Były gracz Tottenhamu zakończył tamtą temporadę z wynikiem 17 i 12 goli w 47 meczach. Wynik solidny, niepowalający jednak na kolana.

Grafika: Vizzlo.com

Kluczowy sezon

Częste kontuzje oraz zbyt słaby, zdaniem niektórych, wynik strzelecki w sezonie 2014/2015 sprawiły, że coraz więcej kibiców zaczęło się zastanawiać, czy Bale jest w ogóle Realowi potrzebny. Wtedy do klubu trafił Rafa Benitez, który z Walijczyka chciał uczynić centralną postać swojej drużyny. Zmiana pozycji, większa swoboda, więcej zaufania. Piłkarz nie zawodził, zawiódł jednak trener, którego w Madrycie już nie ma. Najlepszy mecz Walijczyka za kadencji Rafy to starcie ze „zdziewiątkowanym” Rayo, w którym zdobył aż cztery gole. Miejsce Hiszpana zajął Zinedine Zidane, którego Bale przywitał hat-trickiem w debiucie Francuza przeciwko Deportivo. W kolejnym spotkaniu dorzucił trafienie ze Sportingiem Gijon. A potem? Tak, zgadliście, kontuzja. Do gry wrócił po ponad miesiącu. W tym czasie Real aż trzykrotnie tracił komplet punktów. Gdy Walijczyk wracał do gry, wydawało się, że liga jest już przegrana. Było to 20 marca. Od tamtej pory Bale wystąpił w każdym meczu „Los Blancos”, tylko jeden z nich, z Wolfsburgiem, Real przegrał. W międzyczasie opuścił on jeszcze dwa spotkania swojego klubu z powodu drobnych urazów. „Królewscy” jednak od powrotu zawodnika z „jedenastką” na plecach w lidze nie przegrali. Udało się pokonać Barcelonę, udało się pokonać Sevillę czy rewelacyjne ostatnio Las Palmas. Udało się wreszcie zbliżyć na odległość jednego punktu do „Dumy Katalonii”, sprawić, że wygranie Primera Division jest jeszcze możliwe.

I znów. Nie byłoby już możliwe, gdyby nie Gareth Bale. W ostatnim spotkaniu to właśnie Walijczykowi mogą koledzy zawdzięczać trzy punkty. Real grał słabo. Real przegrywał już 0:2. Real grał bez Cristiano. Real grał jednak z Balem, który wziął na siebie odpowiedzialność, pokazał, że może być liderem. Swoimi dwoma golami najpierw złapał kontakt, a później dziewięć minut przed końcem meczu dał prowadzenie swojemu klubowi. Krótko mówiąc – udźwignął 100 milionów euro, z którymi od kilku lat biega na plecach. Pokazał, że jest tej drużynie niezbędny.

Grafika: Vizzlo.com

Kameleon

Bardzo ważny dla obecności Bale’a w Realu jest również fakt, że doskonale potrafi się on wkomponować w drużynę Cristiano Ronaldo. To Portugalczyk jest największą gwiazdą, to Portugalczyk ma błyszczeć. Walijczyk ma pozostać w jego cieniu. Nie przeszkadza mu to jednak w strzelaniu ważnych bramek czy przejmowaniu pociągnięcia gry „Królewskich”, gdy Ronaldo jest w gorszej dyspozycji. Są jednak mecze, jak ten ostatni przeciwko Rayo, w których Portugalczyk nie gra, a wszystkie jupitery są skierowane na byłego piłkarza Tottenhamu. Taka zmiana Bale’owi nie przeszkadza. Niczym kameleon potrafi zmienić kolor i przystosować się do sytuacji. Sposób bycia Walijczyka, fakt, że nie potrzebuje on cotygodniowego łechtania swojego ego, że skupia się na swojej robocie, czynią go niezbędnym dzisiejszemu Realowi Madryt. Potrzebujecie potwierdzenia? 20 opuszczonych, 26 rozegranych spotkań. 18 goli i 13 asyst. 31 bramek zdobyli „Los Blancos” przy udziale Walijczyka. Zaznaczę, że mówimy o piłkarzu, który kilkakrotnie leczył urazy. A powrót do wysokiej dyspozycji po kontuzji wymaga czasu, ogrania. Gareth Bale sprawia wrażenie, jakby o tym nie wiedział. Może nie strzela po 40 bramek w sezonie, ale jak miałby to robić, jeśli sporą jego część spędza w gabinetach lekarskich? Gdybym był prezesem klubu piłkarskiego, dałbym każdą kwotę, by takiego drewniaka mieć u siebie. A sam Bale? Za kilka godzin znów założy na plecy 100 milionów euro, ustawi się w cieniu Cristiano Ronaldo i swoją jak najlepszą grą spróbuje udowodnić wam, drodzy kibice, że nie macie co do niego racji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze