Kolonia lepsza w polskim meczu, Bayern gromi, frajerski Bayer


18 października 2014 Kolonia lepsza w polskim meczu, Bayern gromi, frajerski Bayer

Na ten dzień czekał każdy prawdziwy fan Bundesligi. Nie chodzi tu tylko o powrót rozgrywek po przerwie reprezentacyjnej. Otóż to właśnie dziś po raz pierwszy od ponad roku na boisko w pierwszej drużynie BVB wybiegł Ilkay Gündogan.


Udostępnij na Udostępnij na

14 sierpnia 2013 roku. To data bardzo ważna w historii niemieckiego piłkarza, bo właśnie wtedy zagrał w reprezentacyjnym meczu z Paragwajem. Pojechał na zgrupowanie z niedoleczonym urazem pleców i tak rozpoczęła się cała katastrofa. Początkowo miało skończyć się na kilku tygodniach przerwy, a ostatecznie w oficjalnym meczu Gündogan nie zagrał przez 430 dni. Przez ten czas abdykował król Hiszpanii, Krym został zajęty przez Rosjan, Moyes zakończył swoją przygodę z Manchesterem United, Donald Tusk został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a Kamil Stoch podwójnym mistrzem olimpijskim. Kupa czasu, prawda?

Dlatego gdy godzinę przed meczem Jürgen Klopp ogłosił, że Gündogan zagra od pierwszej minuty, wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na jego występ. Cóż, w tej chwili możemy powiedzieć jedno – nie odmienił gry Borussii. Zresztą trudno było się tego spodziewać, bo mecz z Köln potwierdził, że dortmundczycy mają dwa problemy – brak Lewandowskiego w ataku i kompletny chaos w poczynaniach defensywnych. Sposób, w jaki goście tracili gole, to piłkarski kryminał. Na listę zamieszanych w dwie bramki dla Köln zdołali wpisać się wszyscy defensorzy, łącznie z bramkarzem.

Niewiele lepiej było z przodu. Widać, że Reus potrzebuje jeszcze chwili, aby dojść do pełni formy, ale dziś zdołał już zanotować asystę. Nieźle gra też Kagawa, ale na tym kończy się ofensywny arsenał BVB. A Kolonia? Cóż, konsekwentnie aż do bólu. Wykorzystała dwa błędy rywali, nieźle się broniła i to wystarczyło. Naprawdę niezłe zawody rozegrał Olkowski, który być może na dłużej wygryzie ze składu Brecko. Na boisko weszli jeszcze Matuszczyk oraz Peszko, a ten drugi zdołał nawet asystować przy drugim golu dla swojego zespołu. Pełne 90 minut oglądaliśmy Piszczka, któremu sezon wyraźnie daje się już we znaki. Polak zdaje się nie mieć sił na zasuwanie od jednego pola karnego do drugiego i z tego biorą się jego wszystkie problemy.

***

Problemów nie ma za to Bayern. 6:0, komentarz właściwie jest zbędny, więc po prostu obejrzyjcie.

https://www.youtube.com/watch?v=XloViE2lIm0

***

Tytuł frajerów weekendu bezdyskusyjnie zdobywa jednak Bayer Leverkusen, z trenerem Rogerem Schmidtem na czele. Przed meczem, gdy zapoznałem się ze składami, typowałem pewne zwycięstwo gości, na co przez długi czas się zapowiadało. Dwa razy obite aluminium i 0:3 do przerwy, po dwóch golach Sona i trafieniu Bellarabiego. Stuttgart, zgodnie z oczekiwaniami, nie istniał, obrona popełniała straszne błędy i nic nie zapowiadało zmiany. Nawet gdy młody Werner strzelił gola. Że coś jest jednak nie tak, pokazała zmiana Schmidta, który w miejsce Brandta, młodego skrzydłowego, wpuścił środkowego obrońcę – Papadopoulosa. Jak mówi słynna życiowa zasada – jeśli bardzo chcesz, żeby coś się nie zdarzyło, to prawdopodobnie to się zdarzy. Trener chciał zapobiec odrobieniu strat przez Stuttgart, a tą zmianą tylko obniżył morale swoich zawodników. Trafił Klein, trafił Harnik, a ten drugi mógł w końcówce nawet zapewnić zwycięstwo gospodarzom, gdyby nie świetna interwencja Leno.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze