Nie od dziś wiemy, że I liga polska to jeszcze bardziej nieprzewidywalne rozgrywki niż ekstraklasa. Po wycofaniu się sponsora głównego, Drutexu, z klubu z Bytowa raczej nikt nie przypuszczał, że drużyna zacznie piąć się w górę. Tymczasem po czternastu kolejkach bytowianie zajmują piąte miejsce, ze stratą zaledwie trzech punktów do wicelidera – Sandecji Nowy Sącz.
Koniec z Drutexem
Ze względu na pompowane w klub fundusze już od kilku sezonów mówiło się o Bytovii jako o głównym faworycie do awansu. Drużyna z Bytowa jednak nigdy nie potwierdziła tych aspiracji i przystępując do obecnego sezonu po rezygnacji sponsora, nikt nie spodziewał się, że „Czarne Wilki” będą w stanie z powodzeniem rywalizować w I lidze. Ba, mówiło się nawet o wycofaniu pomorskiego klubu z tych rozgrywek, jednak ostatecznie lokalna społeczność uratowała go od zepchnięcia do niebytu.
Wszystko odbyło się na wariackich papierach. 21 maja Drutex wycofuje się z dalszego finansowania klubu, zaledwie tydzień przed wydawaniem przez komisję licencyjną prawa do gry w I lidze. Prezesowi Januszowi Wilczkowskiemu udało się jednak – w trakcie trwania trybu odwoławczego – zdobyć odpowiednie fundusze, głównie od miejscowych przedsiębiorców, które pozwoliły na uzyskanie licencji. Nie ma co ukrywać, że obecny budżet Bytovii jest jednym z najniższych w lidze. Mimo to pozwolił na pozostanie na zapleczu ekstraklasy i stabilizację, jakiej w Bytowie wcześniej nie zaznano.
Skład trzynastego zespołu ubiegłego sezonu I ligi zmienił się diametralnie. Personalnie jest to zupełnie inna drużyna, oczywiście również z powodów finansowych. Odeszło wielu doświadczonych zawodników, którzy niekoniecznie zawsze dawali odpowiednią jakość. Bytovia była traktowana jako miejsce, gdzie starsi gracze odpaleni z ekstraklasy mogli znaleźć spokojną przystań, co niekoniecznie dobrze wpływało na realizację ambitnych celów. Być może również to było przyczyną wycofania się Drutexu, bowiem nie ma się co oszukiwać, że tacy piłkarze zarabiali znacznie mniej niż w najwyższej klasie rozgrywkowej
Młodość i rutyna
Jedyne co w Bytowie pozostało nietknięte, to osoba Adriana Stawskiego. Historia tego szkoleniowca jest bezprecedensowa w skali całego kraju. Ilu bowiem mieliśmy trenerów-wychowanków w rodzimych ligach na szczeblu centralnym? Najbardziej znanym i „świeżym” przypadkiem jest Ivan Djurdjevic w Lechu Poznań. Na razie Serb nie stał się jednak zbawcą „Kolejorza”.
Stawski przeszedł bardzo podobną drogę do niego – od 2013 roku pracował jako asystent trenerów „Czarnych Wilków”, a jego praca m.in z Pawłem Janasem została doceniona w marcu ubiegłego roku. Wówczas, jeszcze w sezonie 2016/2017, 39-latek przejął rolę samodzielnego szkoleniowca w klubie, który zmierzał prostą drogą do II ligi.
Efekt nowej miotły? Nic z tych rzeczy, początek w wykonaniu młodego trenera był koszmarny – pierwsze cztery spotkania przegrał, a zespół pod jego wodzą zdołał zwyciężyć dopiero w dziewiątym spotkaniu! Bytovia zajmowała wtedy siedemnaste, przedostatnie miejsce w tabeli. Tylko rzutem na taśmę, dzięki udanej końcówce, zdołała załapać się na baraże, w których zdeklasowała Radomiaka Radom w dwumeczu 6:0.
Dwadzieścia osiem transferów z i do klubu w letnim okienku to naprawdę rzadko spotykany bilans. Do Bytovii trafili głównie młodzi zawodnicy z niższych lig, tacy jak np. 20-letni Juliusz Letniowski z III-ligowego Bałtyku Gdynia. Ofensywny pomocnik z miejsca stał się ważnym elementem w układance trenera Adriana Stawskiego, co przyniosło wymierne efekty – Letniowski jest obecnie liderem strzelców I ligi z pięcioma bramkami na koncie.
Ponadto Bytovia nie stroni od wypożyczeń, podstawowym napastnikiem jest ściągnięty na rok z Pogoni Szczecin 20-letni Gracjan Jaroch, a do reprezentacji Polski U-20 powołany został niedawno Kacper Chodyna, 19-latek wypożyczony z Zagłębia Lubin. W porównaniu z poprzednim sezonem w kadrze pozostali tylko tacy weterani jak 36-letni Łukasz Wróbel, rok młodszy Krzysztof Bąk czy też pierwszy bramkarz, 30-letni Andrzej Witan.
Bieda daje… siłę?
Taka mieszanka młodości z rutyną daje wymierne efekty na starcie rozgrywek. Nie ma się co oszukiwać – polityka transferowa Bytovii wynika z biedy, jednak jeżeli zaciskanie pasa w polskich klubach ma prowadzić do stawiania na utalentowaną lokalną młodzież, to może faktycznie warto iść tą drogą.
Można by się tutaj porwać nawet na kontrowersyjną teorię, że nie powinniśmy nagradzać klubów za stawianie na młodzież. Często jest tak, że dopiero trudna sytuacja zmusza je do sięgnięcia po juniorów. Może powinniśmy pomyśleć o działaniu w drugą stronę i karać kluby, które przeginają w drugą stronę?
Swego czasu do takich klubów należała właśnie Bytovia, wystarczy bowiem rzut oka w stronę wyjściowej jedenastki np. w wyżej wspomnianym spotkaniu barażowym z Radomiakiem. Średnia wieku 27,5, zero zawodników poniżej 23 roku życia, a w składzie tacy „wyjadacze” jak 34-letni Krzysztof Bąk czy 31-letni Jakub Wilk. W ostatnim ligowym spotkaniu, zremisowanym 1:1 z Sandecją Nowy Sącz, średnia wieku wyniosła 26,5.
Sama różnica może nie robi wielkiego wrażenia, jednak obecność na boisku czterech zawodników poniżej 23 lat już tak. Pół żartem, pół serio – może więc powyższa propozycja dotycząca kar nie byłaby taka głupia? Wszak nie od dziś wiadomo, że Polak w kryzysie potrafi sobie radzić lepiej, niż mając wszystkiego pod dostatkiem. Klub z Bytowa jest tego doskonałym potwierdzeniem.