Nie zabrakło emocji w pojedynku Monaco z PSG. Jedni, jak i drudzy dążyli do sukcesu, lecz ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Goście z Paryża objęli prowadzenie, a potem katastrofalnie się zachowali w obronie i utracili szansę na wygraną.
Spotkanie lidera francuskiej Ligue 1 z wiceliderem dostarczało wielu emocji. Wielu objawiało to spotkanie jako francuskie Grand Derbi. Goście z Paryża mierzyli tylko w zwycięstwo, bo w przypadku kompletu punktów mogli odskoczyć Monaco na kilka oczek, a do tego celu dążyli.
Oba zespoły grały bardzo ostrożnie na początku meczu. Jednak po szybkim rozpoznaniu warunków boiskowych piłkarze Monaco starali się dyktować warunki swojej gry. Za nadmierny upór i chęć zwycięstwa dostali po łapkach, gdyż po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do siatki wpakował Javier Pastore. Chwilę wcześniej powinien być podyktowany rzut karny dla gości z Paryża, gdyż jeden z zawodników dowodzonych przez Claudio Ranieriego dotknął piłkę ręką. Później nikt już nie miał do nikogo pretensji, bo oliwa była sprawiedliwa. Tuż po stracie bramki gospodarze ruszyli bardzo szybko do odrabiania strat, ale każda z ich prób była nieudana.
Wyróżniał się Zlatan Ibrahimović, który zwodem na zamach mijał rywali i dobrze współpracował z partnerami. Szwed w tym spotkaniu jednak nie potrafił znaleźć patent na rywali, bo wszystkie jego strzały odbiegały od oczekiwań. Daniel Subasić mimo że skapitulował na początku meczu, to miał o wiele mniej pracy niż Salvatore Sirigu. Włoch popełniał często błędy w ustawieniu, ale mimo to zespół Monaco nie potrafił tego wykorzystać. Do przerwy w lepszych nastrojach byli paryżanie, ale mieli świadomość, że po przerwie czeka ich spory horror, ponieważ rywale w pierwszej połowie pokazali bardzo duży kunszt.
Stało się właśnie tak, jak można było przewidywać. Drużyna Monaco ruszyła do bardzo uporczywego ataku i cały czas gospodarze byli pod grą. Kilkukrotnie zapachniało bramką, ale szczęście uśmiechało się do gości, którzy popełniali karygodne błędy w defensywie. Wyróżniał się Jao Mouthinho, który odpowiadał za groźne kontry wiceliderów francuskiej Ligue1. Brakowało kropki nad i w wykończeniu akcji przez podopiecznych Claudio Ranieriego. Widoczny był brak Radamela Falcao, który z pewnością wykończyłby kilka sytuacji.
Kwadrans przed końcem wielbłąd popełnili goście, którzy sami strzelili sobie gola. Do własnej bramki skierował piłkę Thiago Silva, który chciał wybić ją poza boisko, ale Brazylijczyk źle wszystko wymierzył i później miał pretensje do całego świata, a przede wszystkim do siebie za popełniony błąd. Monaco mocno nacierało, ale już gola nie zdobyło. Podział punktów był sprawiedliwym wynikiem. Paryżanie liczyli na powiększenie przewagi nad rywalami do tytułu mistrzowskiego. Jednak za oddanie rywalowi inicjatywy się słono płaci. Tak było w przypadku piłkarzy PSG.
Trochę niedokładności w pisowni ale poza tym
całkiem przyzwoity opis spotkania, na następny raz
mniej błędów i będzie wszystko OK.
Porównując pierwszy sezon w Ligue 1 Monaco po
wzmocnieniach za grube miliony a pierwszy sezon PSG
po wzmocnieniach za grube miliony, to Monaco wypada o
klasę lepiej... PSG 3 lata temu nie zdobyło
mistrzostwa bo dostali od Montpellier... AS Monaco
mistrzostwa raczej też nie zdobędzie, ale ich katem
nie jest jakieś tam Montpellier ale zespół PSG -
potentat na skalę światową, który swoją potęgę
buduje już 3 lata. Ktoś może powiedzieć, że
przecież Monaco już w Ligue 2 było wzmacniane - ok
ale kim? Zawodnikami, którym mało kto dawał
szansę na powodzenie w Ligue 1.