Zwariowany rok Lopeteguiego. Dni Baska są już policzone


Mecz z Barceloną może być pożegnaniem trenera Realu

28 października 2018 Zwariowany rok Lopeteguiego. Dni Baska są już policzone

Wyobraźcie sobie najgorszy rok w zawodowej karierze. Szef wyznacza was na głównego koordynatora do tworzenia najważniejszego projektu w waszym życiu. Pracujecie nad nim mozolnie, starannie. Jesteście pełni optymizmu i radości. Boss jest z was dumny, a współpracownicy patrzą na was z podziwem. Po czym na dzień przed oddaniem projektu ryzykujecie na rzecz innej firmy, w której macie do wykonania nowy, może ciekawszy projekt. Jednakże po kilkunastu tygodniach wszystko wam się sypie w rękach, a od najbliższego tygodnia będzie zależeć wasza kariera. TAK! Witamy w świecie Julena Lopeteguiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Niedzielne spotkanie Barcelony z Realem Madryt będzie pierwszym od 2007 roku bez udziału zarówno Lionela Messiego, jak i Cristiano Ronaldo. Będzie to też pierwsze „El Clasico” bez Zinedine’a Zidane’a na ławce „Królewskich” od 2016 roku, natomiast z Julenem Lopeteguim. Jednakże dla Baska pierwszy występ jako trener w tak prestiżowym spotkaniu może się jednocześnie okazać ostatnim. Szkoleniowiec Realu bardzo mocno nadwyrężył swoją reputację, która teoretycznie od początku jego przygody w Madrycie była lekko nadszarpnięta.

Nie chciałbym być Krzysztofem Jackowskim albo wróżbitą Maciejem, bowiem wszystko zależy od Florentino Pereza, który w tym sezonie kilkakrotnie sprawdzał, czy pod literą „c” nadal znajduje się numer do Conte Antonio. Gra Realu nie ma prawa napawać kibiców „Los Blancos” optymizmem przed najbliższym meczem z odwiecznym rywalem. Co więcej, prawdopodobnie wielu fanów paradoksalnie życzyłoby sobie porażki w tym spotkaniu. Pozytywny przed tym starciem jest wyłącznie bilans pojedynku Lopetegui – Valverde. W czasach, gdy obecny trener Realu Madryt był szkoleniowcem FC Porto, jego drużyna dwukrotnie pokonała Athletic Bilbao, prowadzony właśnie przez Ernesto Valverde, w fazie grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 2014/2015.

Hiszpańskie eldorado

21 lipca 2016 rok. Kilka dni po odpadnięciu reprezentacji Hiszpanii z 1/8 finału mistrzostw Europy federacja postanawia przyjąć dymisję Vincente del Bosque, a w jego miejsce zatrudnić Baska, Julena Lopeteguiego. 49-letni szkoleniowiec m.in. FC Porto czy selekcjoner młodzieżowej reprezentacji „La Furia Roja” otrzymał ogromny kredyt zaufania od hiszpańskich władz. Wcześniej jego osiągnięcia nie były zbyt imponujące, bowiem poprzedni pracodawca – FC Porto – postanowił go zwolnić za fatalne wyniki, jakie osiągnął w sezonie 2015/2016. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów w fazie grupowej, porażka w 1/32 Ligi Europy z Borussią Dortmund, przegrana w finale Pucharu Portugalii z Bragą, odpadnięcie z Pucharu Ligi w fazie grupowej, no i ostatecznie trzecie miejsce w lidze nie zadowoliły włodarzy klubu z Portugalii.

Lopetegui przychodził do reprezentacji tak naprawdę bez większego doświadczenia, ale federacja obdarzyła go, jak już wcześniej zostało wspomniane, wielkim kredytem zaufania. Włodarze argumentowali, że jego styl i sposób gry jest bardzo podobny do poprzednika. Miał dać świeże spojrzenie na hiszpański futbol, który przechodził mały kryzys. A cel przed nim postawiony nie był łatwy do osiągnięcia. Wrócić na tron najlepszej drużyny na świecie.

Eliminacje do mistrzostw świata Hiszpanie przeszli w fantastycznym stylu, zostawiając za sobą Włochów. Z 28 punktami wyszli z pierwszego miejsca w grupie. Bez wątpienia byli głównymi kandydatami do zdobycia mistrzostwa świata, a na pewno do awansu do półfinału. W Lopeteguim kibice upatrywali wielkiego trenera, który na lata może przynieść im dumę oraz chlubę na świecie.

Jeszcze przed mundialem w RFEF (lokalna federacja hiszpańska) zmienił się prezes. Został nim Luis Rubiales. Pierwszą jego decyzją było przedłużenie kontraktu z Lopeteguim do czerwca 2020 roku. Ten ruch wskazywał na ogromne zaufanie w stosunku do Baska. Jak się później okazało – nad wyraz.

Wróg publiczny numer jeden

22 dni później Lopetegui postanowił zmienić swoją koncepcję. Na dwa dni przed rozpoczęciem mundialu w Rosji zamiast skupić się na przygotowaniach do najważniejszego turnieju w czteroleciu, podpisał kontrakt z „Królewskimi”. Chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Poprowadzić drużynę na mistrzostwach, a po sezonie zawitać jako bohater narodowy w Madrycie. Nic bardziej mylnego. Jak donosi „Marca”, prezes Rubiales miał się poczuć zdradzony i oszukany. W ten sam dzień postanowił polecieć do Krasnodaru, gdzie stacjonowała reprezentacja Hiszpanii. Tam miał oznajmić, że Lopetegui nie poprowadzi kadry podczas turnieju.

Od tego momentu Bask stał się wrogiem publicznym numer jeden w narodzie. Nie dość, że postanowił w tak ważnym momencie przedłożyć własne interesy nad dobro kadry, to na dodatek przyczynił się do tego, że kadra pozostała osamotniona. Wiele podmiotów próbowało uspokoić prezesa, by ten nie zwalniał szkoleniowca przed tak ważnym turniejem, jednak honor i niedotrzymanie słowa okazały się silniejsze.

Nowe miejsce, nowe wyzwanie

Od tego dnia oficjalnym i – co najważniejsze – jedynym pracodawcą został Real Madryt. Trudne wyzwanie czekało przed Lopeteguim, ponieważ jego poprzednik odchodził w blasku fleszy i chwale po triumfie po raz trzeci z rzędu w Lidze Mistrzów. Dodatkowo musiał ułożyć i stworzyć drużynę, która została pozbawiona Cristiano Ronaldo. Zawodnika, od którego wszyscy jego poprzednicy zaczynali swoje składy.

Florentino Perez jest prezesem, który nie lubi słów „nie mogę”, „nie da się”, „to jest niewykonalne”. Dlatego też w tym sezonie każdy się spodziewał, że Real z nowym szkoleniowcem ugra, co tylko będzie możliwe do ugrania.

Wszystko wskazywało, że tak to może funkcjonować. Mały falstart w Superpucharze Europy i porażka z Atletico Madryt miały być małym przetarciem, bowiem kolejne mecze czy to w La Liga, czy w Lidze Mistrzów pokazywały, że to nowy Real z powiewem świeżości i nowej nadziei. Jak się później okazało, plan pod tytułem „Wielki Real Lopeteguiego” wypalił się już w październiku.

Z nożem na gardle

Mecz z Barceloną może się okazać dla Julena Lopeteguiego ostatnim w jego trenerskiej karierze w Realu Madryt. Wtorkowe spotkanie z Viktorią Pilzno było pierwszym ważnym testem dla tego szkoleniowca. Na szczęście dla Baska został on zaliczony, a jego żywot w Madrycie przedłużony o pięć dni. Jednakże może się to okazać tylko odroczeniem kary w czasie.

Barcelona nawet bez Leo Messiego jest bardzo groźna. A w tym sezonie na pewno dużo lepsza niż ekipa ze stolicy Hiszpani. Niewiele wskazuje na to, że „Królewscy” będą w stanie ograć Katalończyków. Porażka Realu na Camp Nou spowoduje, że po dziesięciu meczach zawodnicy Realu będą mieć zaledwie 14 punktów, a ich seria bez zwycięstwa w lidze zostanie przedłużona do pięciu spotkań.

Wiele wskazuje na to, że Julen Lopetegui po raz ostatni poprowadzi zespół Realu w obecnym sezonie. Dni, a może nawet i godziny Baska w Madrycie są policzone.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze