Legia Warszawa udanie zakończyła wyjazd do Kijowa – dzięki dojrzałej postawie pokonała stawiającą twardy opór Zorię Ługańsk i po raz kolejny pokazała europejską dojrzałość. Poniżej tradycyjne wnioski pomeczowe.
Zanim jednak przejdziemy do samego meczu, słówko o tym, co wydarzyło się przed. Czasami naprawdę trudno jest o sympatię do kraju, w którym Polaków gości się kijami bejsbolowymi czy innego rodzaju narzędziami, bynajmniej nie służącymi do gier towarzyskich. Pobici dziennikarze, kibice, a to wszystko w miejscu najbardziej symbolicznym z możliwych – na Majdanie. W sytuacjach takich jak ta po prostu brakuje słów, dlatego pozwolę sobie zostawić ten akapit z pewnym niedopowiedzeniem.
Wróćmy zatem do meczu – co zobaczyliśmy w Kijowie?
Po pierwsze – dojrzałość
Słowo, które mogę powtarzać do znudzenia. Legia to drużyna ograna w Europie, co widać po zawodnikach. Dzisiaj byliśmy świadkami wielu boiskowych sytuacji, po których zespół mniej doświadczony dałby się przyprzeć do muru. Legia tymczasem spokojnie czekała, aż na początku drugiej połowy wbiła sztylet w defensywę Zorii. Szans było więcej, Legia rozkręcała się z minuty na minutę.
Po drugie – Michał Pazdan
„Pirania” znów atakuje! Dzisiaj były zawodnik Jagiellonii po raz kolejny pokazał, jak wartościowym wzmocnieniem jest dla warszawskiego zespołu. Każdy wślizg precyzyjny co do centymetra, każdy atak na piłkę idealny, odbiorów pewnie z milion, do tego całkiem przyzwoite wyprowadzanie piłki – taki Pazdan to naturalny kandydat do gry u boku Kamila Glika w meczu przeciwko Niemcom we wrześniu.
Po trzecie – ukraiński huragan
Początek meczu wprawić mógł obserwatorów w osłupienie. Znakomicie spisywał się Duszan Kuciak, niemniej jednak sytuacji podbramkowych było stanowczo za dużo – w okolicach 10. minuty meczu Zoria atakowała jak szalona. Każda kolejna akcja była coraz niebezpieczniejsza. Koniec końców Legia spokojnie wyczekała Ukraińców, powoli odzyskiwała pole gry, by w drugiej połowie zupełnie zdominować mecz. Tego zapewne zabrakło w poprzedniej rundzie Belgom, którzy dali się stłamsić drużynie z Ługańska.
Po czwarte – Michał Kucharczyk
Taka obserwacja – odnoszę nieodparte wrażenie, że jego wachlarz zagrań jest równie niebezpieczny dla Zorii Ługańsk, co dla Manchesteru United czy Agrykoli Warszawa. Innymi słowy, Kucharczyk może spudłować zawsze, ale jest tak nieprzewidywalny, że odpalić też może zawsze. Dzisiejszy gol był zupełnie nie w jego stylu – główka po wyskoku a’la Michael Jordan. Do tego bardzo mądrze wcelowana w bramkę. Gratulacje, Panie Michale!
Po piąte – pech
Legia wbrew pozorom nie miała zbyt wiele szczęścia w tym meczu – był słupek, była poprzeczka, był niepodyktowany rzut karny po ewidentnej ręce jednego z obrońców gospodarzy. Wynik mógł, a nawet powinien być jeszcze okazalszy – przy odrobinie szczęścia mogłoby się nawet skończyć pogromem. Cieszmy się jednak z tego, co mamy.
Po szóste – zaliczka
Ostatni z wniosków. Wynik meczu jest więcej niż dobry. Wydaje się, że Legia nie powinna mieć problemów z wyeliminowaniem Zorii. Mało tego, z taką grą jak w drugiej połowie spotkania Legia powinna bez problemu przejść fazę grupową Ligi Europy. Czego sobie i Państwu życzę na zakończenie.
https://youtu.be/ItUoENDEDkU