Odkąd Legię po Janku Urbanie przejął Henning Berg, rozpoczęło się pompowanie balonika o rewolucji w pomyśle na budowanie nowego, wielkiego i silnego zespołu ze stolicy, który doprowadzi w końcu do awansu do upragnionej fazy grupowej Ligi Mistrzów. Norweg, który występował w takich klubach, jak: Blackburn Rovers, Manchester United czy Glasgow Rangers, dostał 2,5-roczny kontrakt i wielkie zaufanie ze strony Bogusława Leśnodorskiego i Leszka Miodulskiego. Pytanie, czy bogata kariera piłkarska (trzykrotnie wygrał angielską Premier League, raz triumfował w Lidze Mistrzów, zdobył również Puchar Anglii) przełoży się również na sukcesy trenerskie? Minęło już ponad siedem miesięcy, odkąd Berg pracuje w zespole mistrza Polski. Czy Legia zaczęła grać widowiskowo, efektownie i pięknie pod batutą Norwega? Podsumujmy pierwszy etap jego pracy i zastanówmy się, czy Legia ma szansę na awans do Ligi Mistrzów.
Na pewno trenera Legii bronią wyniki. W rundzie wiosennej klub ze stolicy przed podziałem punktów stracił ich tylko 7, remisując ze Śląskiem Wrocław i Wisłą Kraków oraz po walkowerze przyznanym Jagiellonii Białystok. Resztę meczów Legia wygrała, ale styl, w jakim stołeczni odnosili zwycięstwa, pozostawiał wiele do życzenia. Do tego mistrzowi Polski często pomagali sędziowie, co widać chociażby po meczu z Lechem Poznań, w którym sędzia Paweł Gil uznał nieprawidłowo zdobytą bramkę przez Miroslava Radovicia, który faulował Marcina Kamińskiego. Końcowa faza sezonu przebiegła jednak pod wyraźne dyktando Legii. Przegrała tylko raz, z chorzowskim Ruchem, kiedy wiadome było, że obroni tytuł. Być może był to wypadek przy pracy, ale zespołom z takim zapleczem, możliwościami finansowymi jak Legia nie powinny zdarzać się takie wpadki. Wiosenne rozgrywki miały być czasem na poznanie zawodników z trenerem, przetarciem się z nową myślą trenerską i taktyką.
Trzeba też koniecznie wspomnieć o piłkarzach, którzy ciągnęli zespół mistrza Polski. Dusan Kuciak dzięki obronie złożonej z Jakuba Rzeźniczaka, Iniaki Astiza i Dosy Juniora wspomaganej Tomaszem Jodłowcem i Ivicą Vrdoljakiem nie miał za dużo roboty, jednak w najważniejszych momentach nie zawodził. Pod nieobecność kontuzjowanego Kuby Koseckiego ciężar kreowania akcji ofensywnych przejęło trio Żyro-Duda-Radović. Zwłaszcza ten pierwszy odżył dzięki Norwegowi, który przypomniał mu, jak się gra w piłkę. Młody skrzydłowy bez wątpienia stał się czołową postacią Legii i bez wątpienia był najlepszym zawodnikiem rundy wiosennej. Ciekawym pomysłem Berga było też wystawienie Miroslava Radovicia na 9. pozycji. Mimo że Serb z polskim paszportem najlepiej czuje się na „dyszce” lub na skrzydle, pod nieobecność kontuzjowanego Marka Saganowskiego i niespełniającego oczekiwań Orlando Sa wywiązywał się ze swojej roli znakomicie. Wspomniany wcześniej Ondrej Duda to z pewnością melodia przyszłości i szansa na zainkasowanie grubej kasy.
Polska ekstraklasa to jednak nie eliminacje do Ligi Mistrzów. Legia jest rozstawiona tylko w II rundzie eliminacyjnej i już dzisiaj będzie musiała się zmierzyć z irlandzkim Saint Patrick’s Athletic. Rywal nie stanowi, a raczej nie powinien stanowić dużej przeszkody dla mistrza Polski i awans do następnej rundy winien być spacerkiem dla warszawiaków. Znamy jednak przypadki, chociażby z poprzedniego sezonu, kiedy faworyzowany Lech odpadł z wileńskim Żalgirisem, co doprowadziło do kolejnej kompromitacji polskiej piłki na arenie międzynarodowej. Tak naprawdę dopiero teraz będziemy widzieli efekty pracy Henninga Berga. Pewne jest to, że miał dużo czasu, by poukładać „fragmenty układanki” po swojemu.
Dzisiejszy rywal, jak wspomniano powyżej, nie powinien sprawić „Wojskowym” trudności. Ba! Jeśli Legia nie rozjedzie swoich dzisiejszych rywali, pewne jest, że sen o Lidze Mistrzów nad Wisłą będzie można odłożyć na kolejny sezon. Jeśli Legia nie odniesie przekonującego zwycięstwa dziś, to trudno jest sobie wyobrazić, by w następnej fazie eliminacji pokonała lepszego rywala. Żyjemy w takiej rzeczywistości, w której awans polskiej ekipy do 4. rundy eliminacji LM nie jest czymś oczywistym, trzeba mieć jednak nadzieję, że zespół Berga zaprezentuje w końcu coś, czego wszyscy od mistrza kraju oczekujemy – styl, zadziorność, tożsamość boiskową, które pozwolą identyfikować Legię jako prawdziwy zespół, a nie zbieraninę solidnych, jak na nasze warunki, indywidualności. Udział mistrza Polski w Lidze Mistrzów nie jest niemożliwy, dziś nie otrzymamy jednak odpowiedzi na pytanie, czy po 18 latach w końcu się go doczekamy. Trzeba mieć nadzieję, że zespół Berga da nam argumenty do tego, by w niego wierzyć.