Złoty Puchar dla Meksyku


26 lipca 2009 Złoty Puchar dla Meksyku

Już po raz piąty w finale Gold Cup strefy CONCACAF spotkały się drużyny USA i Meksyku. Obaj odwieczni rywale mieli szansę na piąty triumf w historii, ale mecz – a w szczególności jego druga odsłona – był popisem tylko jednej drużyny. Podopieczni Javiera Aguirre sprawili wielotysięcznej rzeszy swoich fanów sporo frajdy demolując Jankesów aż 5:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Korespondencja własna z New Jersey

Radość piłkarzy Meksyku po zdobyciu Złotego Pucharu CONCACAF
Radość piłkarzy Meksyku po zdobyciu Złotego Pucharu CONCACAF (fot. foto: Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Skład finału nie był dla nikogo żadnym zaskoczeniem. Ekipy USA i Meksyku od lat dzielą między sobą prymat w strefie CONCACAF, a ich spotkania – szczególnie w ostatniej dekadzie – urosły do miana wielkich klasyków. Przez długie lata w bezpośrednich spotkaniach górował Meksyk, ale ostatnio Jankesi częściej znajdowali skuteczną receptę na swoich południowych sąsiadów dosyć regularnie ogrywając ich w ważniejszych meczach. Dość powiedzieć, że w tym stuleciu Meksykowi jeszcze nie udało się wygrać ze Stanami w USA (jedenaście spotkań, dwa remisy i dziewięć porażek). Dzisiejszy finał miał więc być swoistym rewanżem za finał Gold Cup 2007 oraz ostatnią, lutową potyczkę z eliminacji do MŚ w RPA, z których to Amerykanie wychodzili zwycięsko.

Ekipa USA miała ochotę na piąty Złoty Puchar CONCACAF.
Ekipa USA miała ochotę na piąty Złoty Puchar CONCACAF. (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Mimo iż Stadion Gigantów (nazwa pochodzi od zawodowej drużyny futbolu amerykańskiego, która właśnie tutaj rozgrywa swoje mecze) oddalony jest o kilkanaście kilometrów od jakże amerykańskiej Wall Street, to jednak reprezentanci Meksyku mogli się czuć tutaj jak u siebie. W metropolii nowojorskiej mieszkają i pracują setki tysięcy latynoskich emigrantów i naprawdę można było mieć wrażenie, że dziś większość z nich przyszła dopingować swoją ekipę. Wszędzie dominował kolor zielony, widok sombrera czy flagi z Matką Boską Gwadelupską nie należał tutaj do rzadkości, a z licznych, ustawionych wokół stadionu ogródków piwnych dochodziły entuzjastyczne, hiszpańskojęzyczne okrzyki. To miał być ich dzień, to oni mieli zdobyć Złoty Puchar po raz piąty.

Zamieszanie pod bramką Ochoy.
Zamieszanie pod bramką Ochoy. (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Amerykanie też mieli chrapkę na tytuł. W finale wystąpili już po raz siódmy i dotychczas również triumfowali cztery razy. Jednak na nich nie ciążyła żadna presja, bo w ekipie Boba Bradley’a aż roiło się od żółtodziobów. Niemal wszyscy wicemistrzowscy bohaterowie czerwcowego Pucharu Konfederacji zostali w domach, aby odpocząć i przygotować się do… kolejnej, szalenie ważnej batalii z Meksykiem: 12 sierpnia na stadionie Azteków, gdzie w obecności ponad stu tysięcy spragnionych sukcesu kibiców gra będzie się toczyć nie tylko o eliminacyjne punkty. Spośród graczy drugiego lub trzeciego garnitury kadry amerykańskiej najbardziej doświadczonym graczem był więc Brian Ching, który zagrał w reprezentacji zaledwie 37 razy. Zaledwie, gdyż ekipa USA z reguły rozgrywa ponad kilkanaście spotkań rocznie. Dlatego dla tych nieopierzonych młodzianów już samo dotarcie do finału było wielkim sukcesem. Bardzo liczyli też na podtrzymanie rewelacyjnej wprost passy gier u siebie, gdzie żadna z drużyn z CONCACAF nie wygrała od… 58 spotkań!

Fani Jankesów nie mieli wielu powodów do zadowolenia.
Fani Jankesów nie mieli wielu powodów do zadowolenia. (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Było więc o co walczyć, jednak mimo to pierwsza połowa nieco rozczarowała. Grający w równie odmłodzonym składzie podopieczni byłego trenera Atletico Madryt Javiera Aguirre próbowali dyktować warunki, ale mimo iż udało im się uzyskać lekką przewagę nic z niej nie wynikało. To jednak oni w szóstej minucie przeprowadzili pierwszą groźniejszą akcję meczu. Prawą stroną przedarł się król strzelców tegorocznego turnieju Miguel Sabah (cztery gole), ale jego podanie minęło czyhającego w polu karnym Alberto Medinę. Niepowodzenie nie zraziło kibiców „El Tri”, którzy odziani w zielono-białe trykoty co chwila dopingowali swoich rodaków gromkim „Ole! Ole! Ole!”

Amerykanie protestują, ale sędzia pozostał nieugięty. Za chwilę Torrado wykorzysta jedenastkę i posypią się bramki.
Amerykanie protestują, ale sędzia pozostał nieugięty. Za chwilę Torrado wykorzysta jedenastkę i posypią się bramki. (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Młodzi i niezbyt ograni w reprezentacji Amerykanie nie przestraszyli się żywiołowo dopingowanych Azteków. Skupiali się na uważnej grze w defensywie i długich podaniach do silnego jak tur Chinga, jedynego gracza, który już raz pokonał Meksykanów w finale Gold Cup (2007). W dziewiątej minucie wyróżniający się fryzurą z dreadlockami i walecznością na boisku amerykański pomocnik Kyle Beckerman uruchomił prostopadłym podaniem właśnie kapitana Jankesów. Ten miał dobrą okazję do dośrodkowania, ale piłkę efektownym wślizgiem wybił mu jeden z meksykańskich defensorów.

Szef FIFA Sepp Blatter wręcza trofeum dla najlepszego strzelca Miguelowi Sabah.
Szef FIFA Sepp Blatter wręcza trofeum dla najlepszego strzelca Miguelowi Sabah. (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Po pierwszym nieco nerwowym kwadransie gra się wyrównała, ale sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Nie oznaczało to jednak, że na boisku brakowało walki. W 24. minucie Jay Heaps został ukarany żółtą kartką za faul na wszędobylskim Medinie, a trzy minuty później Jamajski sędzia Courtney Campbell pokazał kartonik byłemu koledze Tomka Frankowskiego w Chicago Fire, Loganowi Pause, za skierowanie piłki do siatki już po gwizdku. Sekundy potem potężne uderzenie Stuarta Holdena minęło lewy słupek bramki strzeżonej przez Ochoę. Była to najlepsza okazja do zdobycia bramki dla USA w pierwszej części gry.

Ozłoceni Meksykanie
Ozłoceni Meksykanie (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Goście z Meksyku grali skrzydłami, próbując wykorzystać błyskotliwość byłego gracza Barcelony Giovaniego Dos Santosa i szybkość Mediny. W 30. minucie Dos Santos wywalczył pierwszy rzut rożny dla Meksyku, ale w jego rozwinięciu Sabah główkował obok bramki Troya Perkinsa z Valerengi Oslo. Potem jeszcze dwukrotnie duet Dos Santos/Medina zagroził bramce USA, ale temu drugiemu znowu zabrakło precyzji. Do przerwy bez bramek i bez faworyta.

Młodzi Jankesi na triumfy muszą jeszcze zaczekać. Bob Bradley znowu przegrywa finał.
Młodzi Jankesi na triumfy muszą jeszcze zaczekać. Bob Bradley znowu przegrywa finał. (fot. Jarek Moczerniuk, iGol.pl)

Początek drugiej odsłony zapowiadał spore emocje. Obie ekipy rozpoczęły z animuszem, którego nawet lejący się z nieba żar nie był w stanie zahamować. W Meksyku na drugą połowę wyszedł Carlos Vela (zmienił nieskutecznego Medinę) i od razu pokazał się z dobrej strony, jednak dynamiczny rajd młokosa z Arsenalu prawą stroną nie znalazł adresata w polu karnym. W odpowiedzi najlepszą sytuację dla Amerykanów zmarnował Rodgers, który nie wykorzystał ładnej centry Holdena posyłając piłkę z kilku metrów nad poprzeczką.

Gol paść musiał i gol padł. W 55. minucie Heaps siłował się w polu karnym z Dos Santosem. Upadli oboje, a sędzia wskazał na wapno. Egzekutorem był kapitan i weteran (96 spotkań) w reprezentacji Meksyku Gerardo Torrado. Były kolega Ebiego Smolarka w Racingu Santander pewnie strzelił w sam środek bramki i stadion oszalał.

Po tej bramce nastąpiło pół godziny, które wstrząsnęło Ameryką. Najpierw Meksykanie zmarnowali trzy sytuacje sam-na-sam z Perkinsem (Castro, Sabah i Vela), ale potem, w rezultacie nieudanej pułapki ofsajdowej, na bramkę amerykańskiego golkipera pomknęli Vela, Sabah i Dos Santos. Ten pierwszy wkręcił w ziemię Pearce’a i dograł do Sabaha, którego strzał obronił Perkins nogami. Do dobitki najszybciej ruszył Dos Santos i było 0:2.

Nie mający nic do stracenia Amerykanie zaatakowali większą liczbą graczy, co naraziło ich na kontry Meksykanów, które w wykonaniu duetu Vela – Dos Santos były naprawdę zabójcze. Na kolejne bramki nie trzeba było długo czekać. Dzieła zniszczenia dokończył Vela, który najpierw wykorzystał kolejną świetną akcję i podanie „w uliczkę” Dos Santosa, a potem popisał się równie piękną asystą przy golu Jose Antonio Castro w 78. minucie.

Amerykanie znaleźli się na deskach i już się z nich nie podnieśli. Ich bezradność przerodziła się w frustrację. W ostatnich minutach meczu Heaps brutalnie sfaulował Velę i wyleciał z boiska. W odpowiedzi – już w doliczonym czasie gry – rezerwowy Franco trafił spoza pola karnego i uzyskał piątego gola dla Meksyku. Chwilę później zabrzmiał końcowy gwizdek i pierwsza (i zarazem najwyższa w historii) porażka USA na Stadionie Gigantów oraz piąty triumf Meksyku w Gold Cup stały się faktem.

Kibice „El Tri” byli w siódmym niebie, kiedy wybrany graczem meczu Giovani Dos Santos wzniósł w górę Złoty Puchar CONCACAF. Można być pewnym, że dzisiejszego wieczoru cerveza będzie się lała strumieniami nie tylko w Meksyku. Niedzielny wieczór miał należeć i zdecydowanie należał właśnie do nich.

Video wkrótce!

Finał Gold Cup’09
Niedziela, 26 lipca 2009
Giants Stadium, East Rutherford, NJ

USA – Meksyk 0:5 (0:0)

0:1 – Torrado 55’ (k), 0:2 – Dos Santos 62’, 0:3 – Vela 66’, 0:4 – J. Antonio Castro 78’, 0:5 – Franco 90’

USA: 1. Troy Perkins – 2. Heath Pearce, 3. Clarence Goodson, 4. Chad Marshall, 5. Kyle Beckerman (15. Sam Cronin, 81’), 7. Robbie Rogers, 8. Logan Pause (20. Santino Quaranta, 64’), 10. Stuart Holden, 11. Brian Ching (c), 16. Jay Heaps, 22. Davy Arnaud (17. Kenny Cooper, 65’)

Meksyk: 1. Guillermo Ochoa – 2. Johnny Magallon, 5. Fausto Pinto, 6. Gerardo Torrado (c), 7. Alberto Medina (11. Carlos Vela, 46’), 8. Israel Castro, 14. Miguel Sabah (10. Guillermo Franco, 70’), 15. Jose Antonio Castro (16, Carlos Esquivel, 89’) 17. Giovani Dos Santos, 21. Juan Carlos Valenzuela, 22. Efrain Juarez

Sędziował: Courtney Campbell (Jamajka)

Żółte: Heaps (24’), Pause (27’), Cooper (90’) – Medina (45’), Franco (72’)

Czerwona: Heaps (88’)

Widzów: 79 156 (największa frekwencja na Giants Stadium podczas meczu piłkarskiego w ostatniej dekadzie)

Komentarze
~vela (gość) - 15 lat temu

Bardzo się cieszę z wygranej meksyku. Kto mówil że
USA może zamieszać na mundialu to teraz się strasznie
zdziwił

Odpowiedz
Tomasz Moczerniuk (gość) - 15 lat temu

Ja jednak tę wygraną traktuję nieco na wyrost. Fakt,
że Meksykanie byli w drugiej połowie nie do
zatrzymania i zdecydowanie zasłużyli na zwycięstwo,
ale należy pamiętać, że USA grało bez swoich
najlepszych zawodników (wszystkich!). 12 sierpnia
przekonamy się o prawdziwej sile Meksyku. Swoją drogą
ciekawe czy Aguirre już na stałe przekona się do Veli
i Giovaniego?

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze