Piłkarze Lecha Poznań, którzy zafundowali nam w środowy wieczór trzymający w napięciu do ostatniego rzutu karnego spektakl, wypowiedzieli się na oficjalnej stronie internetowej.
Defensywny pomocnik, Dimitrije Injac, mówił po meczu, że sami sobie sprokurowali horror, szczęśliwie zakończony niezwykle długą serią „jedenastek”. – Mogliśmy na początku spotkania wysoko prowadzić. Mieliśmy wyraźną przewagę na boisku, ale nie potrafiliśmy objąć prowadzenia. Inter rzadko gościł pod naszym polem karnym, nie mieli zbyt dużo sytuacji, ale jedną zdołali wykorzystać – wypowiedział się Serb, po czym dodał: – Nie bałem się podejść do „jedenastki”, choć wcześniej zdarzało mi się je marnować. Najważniejsze, że udało się posłać piłkę do siatki.
Głos zabrał również bohater poznaniaków, Krzysztof Kotorowski, który doskonale rozumiał oburzenie kibiców. – Nie ma się co dziwić kibicom że byli niezadowoleni. Trzeba jednak walczyć i wierzyć do ostatniego gwizdka sędziego. Nasza gra mogła być lepsza. Najważniejsze, że awansowaliśmy i teraz jedziemy do Pragi – mówił „Kotor”. – Rzadko strzelam karne. Pomyślałem, że poczekam jak najdłużej i bramkarz pewnie się rzuci. Tak się stało i posłałem piłkę w pusty róg bramki – dodał bramkarz Lechitów.
Niezadowolony z postawy swojego zespołu był trener, Jacek Zieliński. – Publiczność na pewno jest zawiedziona. Horror mieliśmy pierwszej klasy, ale nie o to chodziło. Mówiłem, że po pierwszym meczu ta rywalizacja wcale się nie skończyła, a w Europie nie ma już słabych zespołów. Gdybyśmy w pierwszych 15 minutach wykorzystali swoje sytuacje, ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej, a tak zaprosiliśmy Inter do tańca. Dobrze, że chłopaki wytrzymali nerwowo serię rzutów karnych – mówił po meczu szkoleniowiec Lecha.
zielinski burak
frajer pompka
iniacz kopnoł w dobry wykonaniu