Zinedine Zidane ma problem. A właściwie problem ma trzech jego piłkarzy - Isco, James i Marco Asensio. Cała trójka to piłkarze grający na pozycji mediapunta - ofensywnego pomocnika, rozgrywającego, zawodnika, który ma za zadanie kreować grę. OK, ale w czym jest problem, zapytacie. Ano w tym, że "Zizou" praktycznie z takiej pozycji nie korzysta.
4-3-3
Ulubiona formacja, którą Zidane stosuje od samego początku swoich rządów w Realu Madryt. Ustawienie, którym swoją przygodę z „Królewskimi” zaczynał również Rafael Benitez. Cała szóstka pomocników i napastników wydaje się nietykalna. Trudno wyobrazić sobie, by miejsce w składzie miał stracić ktoś z trójki Bale, Benzema, Ronaldo. Podobnie wygląda sytuacja w linii pomocy, gdzie również możemy oglądać znane nazwiska – Krossa i Modricia. Zawodnikiem, który uzupełnia tercet w środkowej formacji, jest Casemiro – piłkarz w układance Zidane’a kluczowy. Wydaje się zatem, że trzymanie w kadrze trzech zawodników na pozycję, której Zidane nie używa, jest bezsensem. I chyba ktoś w Madrycie w końcu to zrozumiał. No, ale po kolei.
Kopciuszek z wyspy
Isco i James Rodriguez – piłkarze, na których „Los Blancos” wydali łącznie 105 milionów euro. Piłkarze, którzy, z małymi wyjątkami, w Madrycie zawodzą. Na początku obecnego sezonu rywalizację z dwoma gwiazdorami wygrywa urodzony na Majorce kopciuszek – Marco Asensio – zawodnik, który trafił do Realu właśnie z RCD Mallorki i od razu udał się na wypożyczenie do Espanyolu. Poprzedni sezon miał na tyle dobry, że postanowiono włączyć go do pierwszej kadry zespołu. I trzeba przyznać, że od samego początku tę szansę wykorzystuje. Asensio wykorzystał fakt, że w trakcie pretemporady kontuzjowani byli członkowie trio BBC i świetnie prezentował się w okresie przygotowawczym. Doskonałe wrażenie tylkowzmocnił w spotkaniu o Superpuchar Europy, w czasie którego strzelił przepięknego gola, i pierwszym ligowym meczu w sezonie, przeciwko Realowi Sociedad San Sebastian, w którym również trafił do bramki rywali. Do tego Asensio cechuje się wielką pewnością siebie. Zapytany przez jeden z hiszpańskich dzienników o to, czy jest zaskoczony faktem, że Zidane stawia na niego, odparł: – Nie jestem zdziwiony. Ciężko pracuję na treningach, by udowodnić trenerowi, że powinien na mnie stawiać. No cóż, kopciuszek nie ma skrupułów.
Nie jestem zdziwiony. Ciężko pracuję na treningach by udowodnić trenerowi, że powinien na mnie stawiaćMarco Asensio
Kontuzje BBC – szansa dla…?
No właśnie w poprzednim sezonie często mogliśmy oglądać Isco lub Jamesa jako jednego ze skrzydłowych. Teraz sytuacja tych graczy się skomplikowała. Po pierwsze – nie są w najwyższej formie. Przynajmniej nie byli, gdyż wieści płynące z Madrytu wskazują, że były piłkarz Malagi coraz lepiej prezentuje się na treningach i możliwe, że dostanie swoją szansę w najbliższym meczu ligowym Realu. Nie zmienia to jednak faktu, że na początku kampanii 2016/2017 ani Isco, ani James nie wykorzystali szansy na pokazanie się Zidane’owi. Inaczej wygląda sprawa ze wspominanym już Marco Asensio i Alvaro Moratą, którzy po powrocie do zdrowia Cristiano Ronaldo i Karima Benzemy będą odpowiednio wyborem z ławki numer jeden i numer dwa. Bo to właśnie w ofensywnej trójce, na skrzydle, należy szukać miejsca dla Isco, Jamesa i Asensio w drużynie „Zizou”.
W poprzednim sezonie bywało, że Isco lub James grywali na pozycji jednego ze środkowych pomocników, zastępując Krossa, Modricia lub, w bardziej ofensywnym wydaniu, Casemiro. Tu jednak, dość niespodziewanie wyrósł im kolejny konkurent – Mateo Kovacić. Chorwat, który w pierwszym sezonie w Madrycie nie grał zbyt wiele, na początku nowej kampanii wygląda jak zupełnie inny piłkarz. Waleczny, aktywny w odbiorze i w grze do przodu. Kłopot bogactwa to poważny problem dla Realu. Trzech pewniaków do ofensywnej trójki i aż pięć osób (nie zapominajmy o Lucasie Vazquezie) czekających na swoją szansę. Do tego Kovacić aspirujący do gry na pozycji, na której mogą grać Isco, James i Asensio. Kogoś trzeba się pozbyć.
Adios James?
To właśnie w Kolumbijczyku należy upatrywać pierwszej osoby do odstrzału. Od samego początku swojego pobytu w Madrycie nie ma najwyższych notowań. A to za gruby, a to za leniwy, a to lata po klubach. Trzeba jednak przyznać, że gdyby James prezentował wysoką formę na boisku, nikt by mu tego nie wypominał. Dobre występy gwiazdy mistrzostw świata w Brazylii możemy policzyć na palcach obu rąk, no może rąk naszych i jakiegoś kolegi. To zdecydowanie za mało jak na piłkarza, za którego zapłacono 75 milionów euro. Wydaje się, że sam Kolumbijczyk w pewnym momencie zrezygnował z walki o pierwszy skład i zaczął rozglądać się za nowym domem. I taki dom podobno znalazł, w Turynie. Tak przynajmniej twierdzą hiszpańskie media, według których James miał wynająć w stolicy Piemontu dom. Trzeba przyznać, że byłby to mądry ruch zarówno dla zawodnika, jak i dla klubu. Płacić grube miliony piłkarzowi, który jest dopiero piątym w kolejce do wejścia na boisko? Przesada.
Zidane sprawiedliwy
Zinedine Zidane wydaje się być trenerem, który nie ma problemów z uleganiem presji kibiców. Jak do tej pory daje się poznać jako szkoleniowiec, u którego grają Ci, którzy na to zasługują. Tak było w poprzednim sezonie z Lucasem Vazquezem. Isco lub James bez formy? To nic! Zostają na ławce, a na boisko wybiega skrzydłowy. Podobnie będzie i tym razem. Mając w odwodzie Marco Asensio w takiej formie, nie będzie się wahał wystawiać go na plac gry. Nie zdziwiłbym się, gdyby nawet kosztem Bale’a lub Benzemy. I chociaż „Zizou” sztywno trzyma się swojego ulubionego ustawienia, jego Realowi nie brakuje świeżości i polotu, właśnie przez to, że nikt nie gra za zasługi czy za sumę odstępnego, jaką Florentino Perez musiał za danego zawodnika zapłacić. Real Zidane’a to Real, w którym grają aktualnie najlepsi piłkarze, choć często, tak jak w przypadku Asensio, muszą się dostosowywać do taktyki francuskiego trenera. Nie mamy miejsca dla mediapunta? Trudno, znajdźmy mu inne miejsce!
Ciekawy tekst :-) pytanie do autora - dlaczego nie zdziwiłby się Pan, gdyby Asensio zabrał miejsce w składzie Bale'owi? Walijczyk jest jednym z najlepszych graczy Realu, a w perspektywie rozpoczynającego się sezonu wielu liczy na to, że na dobre przejmie pałeczkę dowodzenia ofensywnymi poczynaniami "Los Blancos" od Ronaldo.
Chodziło mi oczywiście o sytuację, w której Bale lub Benzema byliby bez formy. Zidane to typ trenera, który wydaje się patrzeć tylko i wyłącznie na aktualną dyspozycję zawodnika. Pozdrawiam serdecznie!