Przez lata upowszechniła się opinia, że transfery zawodników z MLS mają głównie wartość marketingową. Pozyskanie gracza z amerykańskiej ligi miało cieszyć zwłaszcza księgowych oraz władze klubu. Trenera pierwszej drużyny już niekoniecznie. O poziomie sportowym MLS rzadko kto dyskutował, z góry zakładając, że za oceanem grać w piłkę nie potrafią. Styczniowy transfer Miguela Almiróna do Newcastle United zmusza jednak do refleksji. Jak to rzeczywiście jest z MLS i czy transfery zza oceanu do Premier League mają sportowe uzasadnienie?
Pozyskanie Tima Howarda przez Manchester United latem 2003 roku wywołało spore poruszenie. Sens transferu amerykańskiego golkipera grającego do tej pory w MLS w barwach MetroStars (obecnie New York Red Bulls) poddawano w wątpliwość. Głównie ze względu na różnicę sportową. W Europie rozgrywki MLS nie były traktowane zupełnie poważnie. Dlatego transfer Tima Howarda z miejsca uznano za bardziej ciekawostkę, chwyt marketingowy niż realne wzmocnienie klubu z Old Trafford.
Golkiper zaskoczył jednak ekspertów, od początku sezonu występując regularnie w pierwszym zespole Manchesteru United. Co więcej, zdobywając także dwa trofea. Jednak mimo bardzo dobrej dyspozycji zawodnika na przestrzeni całego sezonu liga zza oceanu już była zaszufladkowana. Nikt z ekspertów nie skłaniał się do sugestii, by angielskie kluby dogłębniej sondowały amerykański rynek. Łatka jedynie korzyści marketingowych z transferów graczy z MLS jakby odstraszała przedstawicieli Premier League.
W kolejnych latach futbol przeszedł jednak sporą ewolucję. Piłka nożna na świecie poszła do przodu, a za oceanem nie zostali w tyle. W pewnym stopniu nadrobili nawet dotychczasowy dystans dzielący MLS od europejskich lig.
– Umówmy się, większość osób utożsamia tę ligę z czasami, kiedy jeszcze nie istniała, mówiąc najczęściej o NASL i gwiazdach, które uczyły Amerykanów grać w piłkę nożną. Te czasy dawno minęły, MLS istnieje od 1996 roku i rozwija się w naprawdę imponującym tempie. Czasy się zmieniły, liga bardzo się rozwinęła i coraz więcej młodych zawodników przechodzi z MLS do coraz lepszych klubów – komentuje w rozmowie z naszym portalem redaktor naczelna serwisu Amerykanskapilka.pl, Katarzyna Przepiórka.
Marketingowy mit
Obecnie po ponad piętnastu latach od transferu Tima Howarda do Manchesteru United wiele uległo zmianie. Także w kwestii popularyzacji europejskiego futbolu za oceanem. Liczne przedsezonowe tournee czołowych klubów Starego Kontynentu po Stanach Zjednoczonych zawsze cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem. To przełożyło się także na zyski marketingowe oraz oglądalność europejskiego futbolu za oceanem. W szczególności Premier League. Czy pozyskanie zawodnika rodem ze Stanów Zjednoczonych nadal jest zatem koniecznością, by czerpać wielkie zyski z amerykańskiego rynku?
– Jeżeli dzisiaj ktoś twierdzi, że poważne kluby jednej z najlepszych lig świata decydują się na transfer piłkarza wyłącznie ze względu na zyski marketingowe, to nie ma pojęcia, jak bardzo się myli. Premier League i bez transferów z MLS jest jedną z najpopularniejszych piłkarskich lig w USA. Tylko liga meksykańska notuje lepsze wyniki. Żeby nie być gołosłownym, najlepszą oglądalność spośród meczów piłkarskich w Stanach Zjednoczonych pomiędzy 18 a 28 stycznia 2019 miało spotkanie Arsenalu z Chelsea, które oglądało 1 380 000 widzów. Dopiero na drugim miejscu było towarzyskie spotkanie reprezentacji USA z Panamą. W tym sezonie aż dziewięć transmisji z meczów Premier League zgromadziło przed telewizorami ponad milion widzów. To mówi samo za siebie – dodaje nasza rozmówczyni.
Morze talentów
Rozwój futbolu klubowego za oceanem w końcu został dostrzeżony przez europejskie kluby. Stosunkowo niewielka (na standardy Starego Kontynentu) cena za wyróżniających się graczy z amerykańskiej ligi także przemawia za sondowaniem amerykańskiego rynku. Tym bardziej że po boiskach MLS biega wielu młodych i utalentowanych zawodników. Prawdziwą perełkę w minionym oknie transferowym pozyskał Bayern Monachium. Alphonso Davies do Niemiec przeniósł się za kwotę zaledwie 10 milionów euro. 18-letni Kanadyjczyk zdążył już zadebiutować w Bundeslidze.
– Byłabym mocno zdziwiona, gdyby kluby z najmocniejszych lig całkowicie pomijały rynek MLS. Kluby stawiają na wychowanków, perełki wypatrzone w Ameryce Południowej (choć coraz częściej możemy dostrzec na boiskach młodych piłkarzy z Europy, np. André Horta) czy zawodników wybranych w SuperDrafcie. Dla większości z tych chłopaków to przystanek przed Europą. Polityka transferowa zmieniła się o 180 stopni. Kontrakty Designated Player dostają gracze w młodym wieku lub zawodnicy, którzy naprawdę wyróżniali się w Europie. Liga emerytów i odcinanie kuponów to mit, który już dawno został obalony. Jeżeli ktoś dalej upiera się przy swoim w tej kwestii, to po prostu nie mamy o czym dyskutować – dodaje Katarzyna Przepiórka.
Efekt Almiróna?
Najlepszą wizytówką obecnych wysokich standardów MLS jest jednak transfer Miguela Almiróna do Newcastle United. Paragwajski ofensywny pomocnik Atlanty United był głównym celem transferowym menedżera „The Magpies”, Rafaela Beniteza. Zawodnik pozyskany w ostatni dzień styczniowego okna ma docelowo stanowić o sile ataku zespołu z St. James’ Park. Przejąć rolę reżysera gry Newcastle United. Jednak co istotniejsze, fakt, że w poszukiwaniu wzmocnień „The Magpies” udali się aż za ocean, nikogo obecnie już nie zdziwił.
Here he is in black-and-white #NUFC #Almiron pic.twitter.com/aX67rq6ZA9
— The Chronicle (@ChronicleNUFC) January 31, 2019
– To piłkarz, który przerastał ligę i nie bez powodu interesowały się nim największe marki w Europie. Różnica pomiędzy MLS a Premier League nie jest już tak duża jak kilka lat wcześniej. Najzdolniejsi, a przecież o takich zawodnikach w kwestii transferów mówimy, powinni sobie poradzić. Wystarczy przytoczyć historię Jacka Harrisona, który zaczynał w akademii Liverpoolu, bardzo szybko przeniósł się do akademii Manchesteru United. Potem zdecydował się na przenosiny do USA, ukończył studia, został wybrany w SuperDrafcie, błyszczał w NYCFC i przeniósł się do Manchesteru City. W preseasonie pokazał się kilka razy z dobrej strony, dzisiaj jest podstawowym zawodnikiem Leeds United Marcelo Bielsy (na wypożyczeniu). 19-letni Tyler Adams z miejsca został podstawowym zawodnikiem RB Leipzig i już teraz wszyscy się nim zachwycają – ocenia redaktor naczelna serwisu Amerykanskapilka.pl
Potencjalny sukces Miguela Almiróna w tak silnej lidze jak Premier League może wywołać prawdziwy boom wśród zespołów angielskiej ekstraklasy na pozyskiwanie czołowych zawodników MLS. Tym bardziej że dla dysponujących olbrzymimi budżetami klubów z Wysp kwota 15 czy 20 milionów euro za piłkarza to drobne.
Nieodkryty rynek
Futbol w Stanach Zjednoczonych zanotował spory rozwój. Obecnie za oceanem mogą się pochwalić już nie tylko infrastrukturą, lecz także poziomem szkolenia oraz zainteresowania kibiców. To sprawia, że amerykańska piłka nożna zyskuje z każdym rokiem w oczach Europejczyków. Jednak istotniejszą kwestią jest fakt, że rynek zza oceanu wciąż nie jest do końca przebrany. Ameryka znów jest nieodkrytym lądem dla Europejczyków. Tyle że tym razem w sferze futbolu.
– Teraz kluby z Europy, w tym kluby z Premier League, przychylniejszym okiem patrzą na zawodników z pola, a perełek nie brakuje. Należy się zatem spodziewać, że coraz częściej będziemy świadkami transferów bezpośrednio z MLS do Premier League. I nie mówimy tu tylko o Amerykanach, w MLS gra przecież wielu zawodników z całego świata, którzy wybierają tę ligę jako przetarcie przed transferem do Premier League, Bundesligi, La Liga czy Serie A.
Najlepiej przekonać się o tym samemu i obejrzeć mecz MLS. Bardzo szybko okaże się, że emerytowani piłkarze, wysokie pensje, brak intensywności, bramkarzy, obrońców czy niski poziom to mity, które już dawno zostały obalone, ale nie każdy chce się z tym pogodzić – kończy w rozmowie z naszym portalem Katarzyna Przepiórka.