W Bydgoszczy miejscowy Zawisza niespodziewanie tylko zremisował z Dolcanem Ząbki 1:1. Bramkę dla gości zdobył w 53. minucie Mateusz Piątkowski. Gospodarze odpowiedzieli w ostatnich sekundach golem Daniela Mąki.
Od początku spotkania to zawiszanie nadawali ton grze i dłużej utrzymywali się przy piłce. Goście z kolei cofnęli się do głębokiej defensywy i wyczekiwali swoich szans tylko w postaci kontr. W 12. minucie gospodarze mogli wyjść na prowadzenie po świetnej akcji, ale po uderzeniu Mąki z kilku metrów futbolówka odbiła się od słupka i wpadła w ręce golkipera Dolcanu. Dominacja bydgoszczan nie podlegała dyskusji i wydawało się, że bramka jest tylko kwestią czasu. Tymczasem kolejne minuty upływały, a wynik się nie zmieniał. To mogło się zemścić w 19. minucie, kiedy to Świerblewski stanął przed doskonałą szansą, ale Witan w porę zażegnał niebezpieczeństwo. Z czasem Zawisza stracił nieco rezon, a goście jak gdyby w porę się otrząsnęli po pierwszych nie najlepszych minutach gry. Mnożyły się także strzały, niestety niecelne, przez co widowisko straciło nieco na atrakcyjności.
Ośmieleni goście ruszyli odważniej do ataku i w 34. minucie raz jeszcze szczęścia spróbował Świerblewski, który bardzo dobrze uderzył z dystansu, ale Witan stanął na wysokości zadania. Chwilę później do ogromnego zamieszania doszło pod polem karnym gości, lecz nikt z zawiszan nie był w stanie postawić kropki nad i. W odpowiedzi z szybką kontrą wyszli piłkarze Dolcanu, ale kolejny raz przytomnie zachował się Witan. W 42. minucie na listę strzelców powinien się wpisać Chałas, który otrzymał znakomite podanie od Wójcickiego, jednak z kilku metrów fatalnie spudłował. Jeszcze w samej końcówce pierwszej części gry znów świetnie pokazał się Witan, który obronił piękny strzał aktywnego w tym spotkaniu Świerblewskiego. Po chwili arbiter zakończył pierwszą połowę.
Druga część spotkania rozpoczęła się od… bramki dla gości, którzy kompletnie zaskoczyli zdezorientowanych podopiecznych trenera Szatałowa. W 52. minucie z rzutu wolnego uderzył Świerblewski, Witan popełnił fatalny błąd i wypuścił piłkę z rąk, do której najszybciej dopadł Piątkowski, po czym z bliska wpakował futbolówkę do bramki. Oszołomieni gospodarze nie mogli się pozbierać po stracie bramki i raz po raz popełniali proste błędy. Tymczasem w 61. minucie Mąka trafił do siatki rywala, ale w tej sytuacji arbiter dopatrzył się pozycji spalonej.
Gra zawiszan w tym momencie wyglądała naprawdę mizernie, natomiast czujni goście konsekwentnie bronili się całym zespołem na własnej połowie. W 69. minucie powinno być 1:1, jednak po strzale głową Błąda ofiarną interwencją popisał się Leszczyński, który wybił piłkę z linii bramkowej. Gospodarze stopniowo osiągali coraz większą przewagę, ale brakowało wykończenia, a trener Szatałow łapał się za głowę, widząc poczynania swoich podopiecznych. Ci natomiast, próbując rozpaczliwie doprowadzić do wyrównania, tracili coraz więcej piłek i grali coraz bardziej nerwowo. W 81. minucie mogło być już po meczu, ponieważ Jakubik wykorzystał fatalny błąd obrońcy Zawiszy, ale z kilku metrów okropnie przestrzelił. Jeszcze w 88. minucie w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Mąka, lecz jego strzał okazał się za lekki. W samej końcówce gospodarze w końcu dopięli swego, a konkretnie uczynił to Mąka, który wpakował piłkę do bramki po zgraniu Abbotta. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie, w którym Zawisza był o krok od sensacyjnej porażki.