Zaskakująca porażka Chelsea


W ostatnim przedsezonowym sparingu Chelsea Londyn niespodziewanie przegrała z Brighton 1:3. Pełne 90 minut w barwach gospodarzy zaliczył Tomasz Kuszczak. Koncertowe spotkanie rozegrał Vicente.


Udostępnij na Udostępnij na

Relacja z Amex (Brighton)

Pomimo wyjścia na prowadzenie w 34. minucie tryumfatorzy Ligi Mistrzów dosyć gładko przegrali z występującym na co dzień w Championship Brighton and Hove Albion. Po meczu trener Roberto Di Matteo nie krył, że ma powody do zmartwień na tydzień przed prestiżowym starciem o Tarczę Wspólnoty, tradycyjnie inaugurującym piłkarski sezon na Wyspach.

Lampard otworzył wynik starcia
Lampard otworzył wynik starcia (fot. skysports.com)

W zupełnie innym nastroju może być były kolega z boiska Di Matteo, a obecnie szkoleniowiec „Mew”, Gustavo Poyet. Jego podopieczni rozegrali świetne spotkanie, dobrze się broniąc i odważnie atakując mistrzów Europy.

Oba zespoły do meczu przystąpiły w możliwie najsilniejszych jedenastkach. W szeregach Chelsea zabrakło jedynie zawodników uczestniczących w zmaganiach olimpijskich. Gdy wyszli na murawę stadionu Amex, gracze zostali przywitani szpalerem. Był to miły gest ze strony gospodarzy, w których składzie zabrakło jedynie Craiga Mackaila-Smitha, silnie łączonego z transferem do Leeds, oraz kontuzjowanego Wayne’a Bridge’a. W bramce „Mew” pojawił się Tomasz Kuszczak, potwierdzając pewne miejsce w składzie.

Po niemrawym starcie przewagę zaczęła budować Chelsea. Piłka niczym po sznurku wędrowała pomiędzy pomocnikami „The Blues”. Wyjątkowo aktywny był Eden Hazard, dla którego było to pierwsze spotkanie w barwach Chelsea na angielskich boiskach. Tym samym, o ironio, dużo powodów do myślenia dostał Di Matteo. Preferujący grę w środku pola Belg często uciekał z przydzielonego mu lewego skrzydła, zostawiając tam osamotnionego Ashleya Cole’a. Przechylona na prawą stronę formacja Chelsea nie mogła się przebić przez dobrze ustawioną obronę Brighton i długo nic nie zapowiadało jakichkolwiek bramek w tym meczu.

Wszystko ruszyło jednak w trzecim kwadransie pierwszej połowy. W 35. minucie wynik otworzył Frank Lampard, posyłając piłkę obok Tomasza Kuszczaka. Tak naprawdę był to jedyny raz w meczu, kiedy defensywa gospodarzy dopuściła gości do sytuacji strzeleckiej. Ramires pociągnął prawą stroną i podał w kierunku Fernando Torresa. Hiszpan sprytnie przepuścił futbolówkę między nogami, a ta trafiła przed Lamparda. Pomocnik Chelsea spokojnie umieścił ją w siatce. Polak mógł w tej sytuacji interweniować znacznie lepiej, ale zbyt szybko się położył na murawie.

Interwencja Kuszczaka nie będzie jednak rozpamiętywana, ponieważ odpowiedź gospodarzy przyszła bardzo szybko. Już dwie minuty później Vicente, absolutny bohater meczu, wykorzystał dokładne podanie Ashleya Barnesa z lewej strony i posłał piłkę technicznym strzałem obok wyciągniętego jak struna Petra Cecha.

Wówczas i Chelsea liczyła na równie szybką odpowiedź, ale polski bramkarz świetnie obronił bombę Essiena zza pola karnego. Zamiast tego niespodziewanie jeszcze przed przerwą na prowadzenie wyszło Brighton. Kiks Raula Meirelesa przy wybiciu piłki wykorzystał Will Buckley, który zbiegając z prawego skrzydła, minął Ashleya Cole’a i wyszedł sam na sam z Cechem. Bramkarz Chelsea świetnie wybił piłkę spod nóg skrzydłowego gospodarzy, ale ta spadła do Ashleya Barnesa, który natychmiast mocno uderzył ją w długi róg.

Pomimo niekorzystnego wyniku w drugiej połowie Chelsea wcale nie śpieszyła się z atakami. Dopiero szanse Lamparda w 61. minucie oraz Ramiresa w 72. mogły sugerować, że gości interesuje zwycięstwo na zakończenie i tak słabego okresu przygotowawczego.

Zamiast tego na fali było Brighton. Vicente, pomimo lat i kontuzji, nadal potrafi czarować, o czym wielokrotnie przekonywała się defensywa Chelsea. Hiszpański skrzydłowy kilkukrotnie popisywał się świetnymi uderzeniami z dystansu oraz dryblingami, dzięki którym mijał obrońców gości niczym slalomowe tyczki.

Wraz z upływem czasu rosła frustracja w szeregach bezsilnej Chelsea. Pomimo towarzyskiego charakteru spotkania doszło do kilku przepychanek pomiędzy zawodnikami obu zespołów. W odpowiedzi na jedno starcie faul w okolicach własnego pola karnego próbował wymusić David Luiz. Po konfrontacji w powietrzu z napastnikiem gospodarzy Brazylijczyk runął na murawę niczym rażony piorunem. Akcja się zatrzymała, ale sędzia Dave Phillips nie zagwizdał. Najbardziej przytomnie zachował się wówczas Andrew Crofts. Pomocnik Brighton ruszył z piłką na bramkę wprowadzonego w drugiej połowie Rossa Turnbulla i mocnym uderzeniem w długi róg ustalił wynik spotkania.

Brighton – Chelsea 3:1 (2:1)

Vicente 37’, Barnes 44’, Crofts 86’ – Lampard 35’

Widzów: 17 149

Brighton: Kuszczak – Bruno, Greer, Dunk, Calderon – Dicker (Harley 58’), Crofts, Bridcutt, Vicente, Buckley (Noone 60’) – Barnes (Agdestein 90’)

Chelsea: Cech (Turnbull 64’) – Ivanović, Cahill, Terry (Luiz 60’), Cole – Hazard, Meireles (Mikel 45’), Essien, Lampard, Ramires – Torres (Lukaku 78’)

Komentarze
~Dawid (gość) - 12 lat temu

Chelsea zero zaangażowania. Nic nie grali. Rywal
zasłużył na wygraną. Nie ma Maty nie ma żadnego
ładu w grze Chelsea z przodu.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze