Jimmy Hill (właściwie James William Thomas Hill) to człowiek, który nie bez powodu dorobił się przydomku „The Football Man”. W dużej mierze to właśnie on ukształtował futbol takim, jaki jest obecnie. JH to były piłkarz, trener oraz ekspert telewizyjny. W każdej z tych ról był w stanie odcisnąć ogromne piętno na kształcie piłki nożnej. O Jimmym Hillu Anglicy pisali, że „znał się na wszystkim”. Oto historia człowieka, który słowa przekuwał w czyny i nigdy nie przestał walczyć.
Dziejową niesprawiedliwością jest fakt, iż człowiek, który zrobił tak dużo dla futbolu, nie jest kojarzony przez większość kibiców piłkarskich, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że bez Hilla piłka nożna nie byłaby taka sama. Już niedługo trzecia rocznica śmierci Jimmy’ego Hilla. Z tej okazji warto zagłębić się w historię wielkiego innowatora.
Człowiek z innej epoki
Jimmy Hill był wizjonerem. Wydawało się, że jego pomysły nijak nie przystają do powojennych realiów futbolu w Anglii. Jako piłkarz reprezentował barwy Brentford i Fulham. W tym drugim klubie dzielił szatnie z legendarnym sir Bobbym Robsonem. Nie był wybitnym piłkarzem, ale waleczności nigdy mu nie brakowało. W wieku 35 lat musiał zakończyć karierę ze względu na poważną kontuzję kolana. W Brentford Hill zarabiał zaledwie siedem funtów tygodniowo, co zmuszało go do łączenia kariery piłkarskiej z pracą kominiarza. Jednakże jego kariera piłkarska to był dopiero początek drogi do miana legendy.
W Brentford Hill zarabiał zaledwie siedem funtów tygodniowo, co zmuszało go do łączenia kariery piłkarskiej z pracą kominiarza.
JH postanowił walczyć z żenująco niskimi zarobkami, jakie w latach 50. XX wieku otrzymywali piłkarze. Dotychczas było tak, że to właściciele klubów w największym stopniu bogacili się na spotkaniach piłkarskich, podczas gdy maksymalne stawki dla głównych bohaterów tych widowisk wynosiły raptem 20 funtów tygodniowo. JH, pamiętając swoje doświadczenia z pracy jako kominiarz, postanowił to zmienić. W 1957 roku został wybrany szefem nowo powstałego stowarzyszenia piłkarzy, czyli Professional Footballers Association.
Jako piłkarz Hill był uważany za prawdziwego lidera i niezwykle charyzmatycznego człowieka. Nic więc dziwnego, że reprezentacja zawodników wręczyła mu tę nominację. Choć PFA znaczyła tyle co nic, to Hill od razu zabrał się do pracy. Siła działaczy była niezwykle duża i próba wywalczenia czegokolwiek wydawała się walką z wiatrakami. Football League, czyli organizacja, która zajmowała się wówczas sprawami ligi, była nieugięta. Hill, chcąc wywrzeć na niej presję i zdobyć uznanie społeczeństwa, udał się nawet do telewizji. Cel był jasny – zniesienie limitu płac.
Pomimo działalności Hilla, a także nacisków piłkarzy oraz kibiców, Football League pozostawała nieugięta. JH postawił więc sprawę na ostrzu noża i zorganizował bunt, do którego przekonał kolegów po fachu. Strajk trwał cztery dni. W tym czasie piłkarze jednogłośnie odmawiali gry. Hill potrafił porwać tłum i tym razem również trafił do wszystkich. Żaden piłkarz się nie wyłamał, wszyscy protestowali. Konfrontacja była nieunikniona. W 1961 roku doszło do trwających cztery godziny negocjacji w ministerstwie. Hill wygłosił niezwykle emocjonalną przemowę, a jego postulaty zostały zaakceptowane. Dzięki niemu piłkarze w końcu zaczęli godnie zarabiać.
Błękitna rewolucja
Następnym etapem w życiu Jimmy’ego Hilla była praca trenerska. Objął, bądź co bądź, prowincjonalny klub, jakim jest Coventry City. Anglik w trakcie sześciu lat pracy zdołał wywalczyć dwa awanse i przebył z tym klubem drogę z trzeciej ligi aż do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po awansie do pierwszej dywizji (obecnie Premier League) zażądał dziesięcioletniego kontraktu. Prezes klubu Derrick Robins nie chciał się na to zgodzić i ostatecznie Hill zrezygnował z posady, nie doczekawszy debiutu Coventry w First Division.
Jednak sześć lat Hilla w Coventry City jest kojarzone przede wszystkim z działaniami poza boiskiem. Rewolucję, którą przeprowadził w tym klubie, nazywa się „The Sky Blue Revolution”. Hill wyznaczył kierunek, w jaki ma zmierzać futbol. Zaczął od zmiany barw klubu na jasnoniebieski, strojów na jednolity niebieski kolor. Coventry dorobiło się wówczas przydomku „Sky Blues”. Stroje Coventry były pierwszymi w Anglii jednolitymi o kolorze innym niż biały.
Następnie zajął się kibicami. Z myślą o nich zaaranżował w 1964 roku zamontowanie na stadionie pierwszej w kraju tablicy świetlnej. Poza tym stworzył kolorowy program meczowy oraz zapewnił fanom darmowy poczęstunek i przedmeczowe atrakcje. Dzisiaj jest to codzienność na wszystkich angielskich stadionach, jednak nie na początku lat 60. To Hill jako pierwszy na to wpadł.
Na tym nie skończyła się jego praca na rzecz kibica. Wprowadził również specjalne błękitne pociągi (nazwane „The Sky Blue Train”), którymi od tej pory kibice mogli jeździć na spotkania wyjazdowe. To też za jego kadencji bezrobotni fani Coventry mogli płacić za bilet o połowę mniej.
To właśnie JH jako pierwszy zezwolił dziennikarzom na przeprowadzanie wywiadów z jego podopiecznymi na murawie zarówno w przerwie, jak i po meczu.
Jakby tego wszystkiego było mało, Jimmy Hill potrafił w dwie godziny napisać słowa nowej piosenki klubowej – „The Sky Blue Song” („Błękitna pieśń”), która stała się klubowym hymnem. Do historii przeszła scena kiedy JH przed jednym z meczów wjechał na murawę na koniu i prowadził śpiewy kibiców. Pierwsze klubowe radio w Anglii („The Sky Blue Radio”) to również sprawka Hilla. Co więcej, to właśnie JH jako pierwszy zezwolił dziennikarzom na przeprowadzanie wywiadów z jego podopiecznymi na murawie zarówno w przerwie, jak i po meczu. O piłkarzy Jimmy Hill również potrafił zadbać. Po awansie do drugiej dywizji zatrudnił w klubie wykwalifikowany personel medyczny. Tego również nie było dotychczas nigdzie indziej.
Kibice byli niezwykle dumni ze zmian, jakie zachodzą w Coventry. Fani doskonale zdawali sobie sprawę, że na ich oczach dzieje się historia. Nic więc dziwnego, że przepełniała ich radość, że to menedżer ich klubu jest pionierem na skalę światową. Kluby o dużo większym potencjale z zazdrością patrzyły na rzeczy, które dzieją się w Coventry. Tym bardziej że piłkarsko również wszystko się zgadzało. JH zaliczył dwa awanse i niespodziewanie wprowadził zespół do First Division. Kiedy Coventry zmierzało po awans, na trybunach Highfield Road było nawet 50 tysięcy kibiców. Przed przybyciem Hilla taka frekwencja ani razu nie miała miejsca na tym obiekcie.
Błękitna rewolucja Jimmy’ego Hilla skończyła się na dwa dni przed debiutem Coventry City w pierwszej dywizji.
„Match of the Day”
Jimmy Hill bynajmniej nie był osobą, która znosiła nudę. Po pracy trenerskiej szybko znalazł dla siebie nowe zajęcie. Skupił się na karierze prezentera w telewizji. Jak zwykle nie brakowało mu pomysłów, a tym najbardziej spektakularnym było stworzenie studia, w którym kilku ekspertów dyskutowało ze sobą oraz ścierało się na opinie. Jimmy Hill pracujący wówczas dla London Weekend Television po raz pierwszy wcielił swój pomysł w życie podczas mistrzostw świata w 1970 roku.
To był absolutny przełom. Sukces był ogromny, kibice chcieli posłuchać ekspertów wygłaszających swoje zdanie na temat danego spotkania. Do tej pory wydarzenia piłkarskie opiniowała jedna osoba. Nic dziwnego, że niszowa telewizja szybko zyskała przewagę w oglądalności nad nadawcą publicznym – BBC. Tylko JH mógł sprawić, że stacja nie kojarząca się z jakimiś ciekawymi relacjami sportowymi nagle odsunęła giganta w cień. W London Weekend Television po raz pierwszy pojawiła się koncepcja studia piłkarskiego, jakie znamy dziś.
Oczywiście to Hill pociągał za wszystkie sznurki. Prowadził dyskusję, prowokował gości swoimi opiniami, ale czasami musiał ich temperować. Po trzech latach BBC sprowadziła Hilla do siebie i uczyniła prowadzącym programu „Match of the Day”, który jest nadawany do dzisiaj. To właśnie Hill odpowiada za koncepcję programu, która jest obecnie.
Jimmy Hill zawsze mówił to, co uważa. Nie zwracał uwagi na to, że może kogoś urazić. Szczególnie nie podobało się to Szkotom. W 1982 roku komentował mecz mistrzostw świata pomiędzy Szkocją a Brazylią i kiedy gola strzeliła ta pierwsza, stwierdził, że trafienie było przypadkowe, co bardzo nie spodobało się kibicom reprezentacji Szkocji. W 1995 roku podpadł najsłynniejszemu ze Szkotów.
Kiedy Eric Cantona z Manchesteru United potraktował ciosem kung-fu kibica Crystal Palace, Hill kategorycznie skrytykował to zachowanie Francuza. Była to w sumie mało kontrowersyjna wypowiedź, bo trudno było przecież chwalić za to zachowanie. Wystarczyło to jednak, by zdenerwować sir Alexa Fergusona (wtedy jeszcze bez tytułu szlacheckiego). Szkot, kiedy to usłyszał, nie wytrzymał i wypalił: – Gada, co mu ślina na język przyniesie.
Hill wrócił też do Coventry, żeby dokończyć swoją rewolucję. Najpierw pełnił funkcję dyrektora sportowego, a następnie prezesa. To za jego sprawką na Highfield Road pojawiły się wyłącznie miejsca siedzące. Był to oczywiście pierwszy taki przypadek w Anglii i później podłapały to również inne kluby i wprowadziły na swoich stadionach.
Za czasów prezesury w Coventry wpadł na kolejny pomysł, który zrewolucjonizował futbol. Jimmy Hill wymyślił, aby za zwycięstwo przyznawać trzy punkty, a nie – jak dotychczas – dwa. Spostrzegł, że rozgrywki stają się coraz mniej atrakcyjne, a gra coraz bardziej defensywna i w ten właśnie sposób postanowił dodać kolorytu ligowym zmaganiom. Jednakże sporo czasu minęło, nim ostatecznie przekonano się do tego pomysłu. JH po raz pierwszy przedstawił swoją idee na początku lat 80., ale dopiero dziesięć lat później zaczęto wprowadzać ten system punktowania na Starym Kontynencie.
Tytan pracy
Jimmy Hill pracował nawet wtedy, kiedy chorował na raka. Ani myślał ustąpić miejsca młodszym kolegom po fachu, ale też nikt nie chciał, by JH schodził ze sceny, ponieważ był ulubieńcem telewidzów. W telewizji prowadził swój program w Sky Sports (do którego przeszedł w 1998 roku) aż do osiemdziesiątego roku życia. Zawsze pełen ciekawych spostrzeżeń i oryginalnych opinii. Zrezygnował dopiero w 2007 roku z powodu choroby Alzheimera.
Ostatni występ publiczny Jimmy’ego Hilla miał miejsce w 2011 roku na odsłonięciu jego pomnika obok nowego stadionu Coventry City. Fani wybudowali go na swój koszt! Hill był niezwykle wzruszony i podkreślał, że Coventry jest klubem, który kocha. Jednakże jak później wyznała jego małżonka – Bryne – Jimmy Hill, choć był szczęśliwy, po kilku dniach niewiele pamiętał z tego wydarzenia. Wszystko przez ciągłe problemy z pamięcią.
19 grudnia 2015 roku Anglię obiegła bardzo smutna wiadomość. W wieku 87 lat zmarł Jimmy Hill – człowiek, który zrobił nieprawdopodobnie dużo dla rozwoju futbolu oraz dziennikarstwa sportowego. Bez niego piłka nożna byłaby o wiele uboższa.
PS Coventry też cię kocha, Jimmy.