Wyjątkowy odcinek „Zapomnianych”. Pierwszy raz na tapetę bierzemy duet. I to nie byle jaki. Bracia Gikiewiczowie kojarzeni są głównie z afery konfidencko-alkoholowej, o której mówiła cała piłkarska Polska. I nie tylko. Swego czasu byli najpopularniejszymi bliźniakami w kraju. Wygrywali z Brożkami, Żewłakowami, a nawet z sympatycznymi… Mroczkami. Afera„Gikiewiczgate” na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Trzy lata minęły od sławnego treningu, podczas którego Patrik Mraz miał być mocno niedzisiejszy. Nie spodobało się to Łukaszowi Gikiewiczowi, który nie miał zamiaru milczeć. Wspierał go oczywiście brat, Rafał. Cała sytuacja zakończyła się dla panów pożegnaniem z Wrocławiem. Mraz znalazł schronienie w rodzinnej Słowacji (FK Senica), a Łukasz wyemigrował aż na Cypr, gdzie podpisał kontrakt z Omonią Lefkossias. Rafał przebiedował w Śląsku jeszcze jedną rundę, ale w końcu skapitulował. Rozwiązał kontrakt i zameldował się w Eintrachcie Brunszwik, gdzie występuje – z powodzeniem – aż do dzisiaj. Według „Kickera” jest obecnie trzecim bramkarzem 2. Bundesligi. Cała sytuacja ze Śląskiem może wyjść mu nawet na dobre (czytaj: transferem do Bundesligi).
O wiele gorzej wiedzie się Łukaszowi, który – nie oszukujmy się – nigdy specjalnie nie grzeszył talentem. Rafał zawsze miał większy potencjał, chociaż reprezentują zupełnie przeciwne formacje, więc porównanie chyba nie ma sensu. Tak czy inaczej Łukasz dzisiaj jest zawodnikiem arabskiego klubu Al-Wehda Club Mekka. Podobno odrzucił ofertę Dinama Bukareszt, a jego sprowadzeniem zainteresowany były Celtic Glasgow i kluby z MLS. Padło na Arabię Saudyjską. Pewnie każdy, nawet średnio rozgarnięty, kibic samodzielnie wysnuł wnioski, co było priorytetem przy tym transferze. Nie, nie chodziło o rozwój piłkarski. Łukasz Gikiewicz wybrał lukratywny kontrakt, o którym w poprzednim klubie (przyp. Lewski Sofia) mógłby tylko pomarzyć.
Obaj od zawsze mieli trudne charaktery. Z tego powodu zdarzały się problemy wychowawcze, np. Łukasz pożegnał się z Polonią Bytom, bo już mieli dość jego niepokorności. Później złagodniał i nieźle spisywał się w barwach ŁKS-u Łódź na zapleczu ekstraklasy i zainteresował swoją osobą zdecydowanie mocniejsze kluby. Padło na Śląsk Wrocław. Koniec tej historii wszyscy znacie. Przez trzy sezony zdobył tylko 9 goli w 55 meczach, ale zawsze chwalono go za ambicję i wolę walki, a pomocne w tym były na pewno warunki fizyczne (188 cm wzrostu!).
Rafał także nie mógł nigdy się przebić do większej piłki. Kiedy już zaczepił się o jakiś klub ekstraklasy, to zawsze trafiał na mocnych rywali i większość sezonu przesiadywał na ławce rezerwowych. Tak było w Jagiellonii Białystok. Jego liczby lepiej wyglądały w Śląsku, ale tam również miał pewnego miejsca w składzie. Taki los niepokornego bramkarza. W tym fachu potrzeba cierpliwości.
Kolejną szansę dostał w Niemczech, gdzie prezentuje się – o dziwo – rewelacyjnie, zbierając sam pochlebne opinie, a jego Eintracht Braunschweig zajmuje wysoką 4. lokatę, myśląc powoli o awansie, a to byłoby nie lada niespodzianką.
Z kolei Łukasz nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi. Zanim znalazł zatrudnienie u Arabów, tułał się po różnych egzotycznych rejonach. Oprócz dwóch klubów na Cyprze zaliczył epizod w Bułgarii, a także rozegrał 12 meczów w… Kazachstanie, w barwach Tobołu Kostantaj.
Bracia skończyli w październiku dopiero 28 lat, jeszcze kilka ładnych lat gry przed nimi, więc stawianie na nich krzyżyka jest zbyt wczesne. Jeśli Rafał utrzyma obecną formę, w następnym sezonie możemy go oglądać w Bundeslidze, a Łukasz wróci z kieszeniami pełnymi petrodolarów i przemyśli, czy interesuje go jeszcze piłka nożna na poważnym poziomie.