Cezary Wilk. To kolejny po Tomaszu Kuszczaku zawodnik, który skutecznie wymazywał się z pamięci wszystkich kibiców, zaczynaliśmy myśleć o nim w kategoriach piłkarzy mających swoje pięć minut już dawno za sobą. Niedawno zapaliła mi się w głowie żarówka, aby trochę odświeżyć zakurzonego Wilka, a on sam postanowił wziąć sprawy w swoje ręce nogi i wczoraj strzelił debiutanckiego gola w barwach Realu Saragossa, który pokonał na własnym stadionie UD Almeria 3:2.
Wciąż jednak nie zapominajmy, że były zawodnik Wisły Kraków czy Korony Kielce zaliczył trafienie jedynie na zapleczu Primera Division, choć jego klub ma dużo większe aspiracje.
Jak to się wszystko zaczęło?
Cezary Wilk zawsze kojarzył mi się z grzecznym chłopcem, który po starciach z takimi jegomościami jak Kamil Kuzera czy Patryk Rachwał stanie na środku boisku i zacznie wołać mamę ze łzami w oczach. On jednak zmężniał i nawet swego czasu przywdziewał opaskę kapitańską. Namaszczony na lidera środka pola „Białej Gwiazdy” po odejściu Sobolewskiego. Po trzech niezłych sezonach w Krakowie zaczął powoli pakować manatki i z pomocą agenta Jarosława Kołakowskiego przeniósł się do Deportivo La Coruna. W Segunda Division jego rola na boisku nie zmieniła się. Szarpał, kopał, uprzykrzał życie rywalom i tym zaskarbił sobie sympatię ówczesnego szkoleniowca Fernando Vazqueza. Hiszpański trener, który awansował z drużyną do Premiera Division, został jednak zwolniony.
Zastąpił go Victor Fernandez, u którego Wilk nie miał już tak mocnej pozycji, choć trzeba oddać, że grywał dalej całkiem dużo. Aż do momentu groźnej kontuzji, złamania kości śródstopia. To zdarzenie oznaczało praktycznie koniec sezonu dla byłego wiślaka, a ponadto Deportivo było w dość dużym dołku i koniec przygody z najwyższą klasą rozgrywkową zbliżał się nieubłaganie. Drużyna spadała coraz niżej, aż w końcu wróciła na stare śmieci. Zespół potrzebował odświeżenia, więc było jasne, że dla Wilka nie wystarczy miejsca, szczególnie w obliczu jego poważnej kontuzji.
Jeszcze w maju krążyły plotki o nowym kontrakcie dla 29-letniego pomocnika, ale rzeczywistość okazała się bardziej brutalna i Wilk musiał sobie szukać swojego miejsca na piłkarskiej ziemi. Nie obwiniał jednak nikogo, wziął wszystko na klatę. Jak mężczyzna, jak lider, jak człowiek, który nie buja w obłokach, o czym świadczy jego wypowiedź po odejściu z Deportivo.
Cezary Wilk: "O tym, że nie zostałem w Deportivo La Coruna zdecydowały aspekty sportowe. Nikogo nie obwiniam. Po prostu byłem zbyt słaby"
— Bartłomiej Janeczek (@b_janeczek) July 10, 2015
Później przewijał się temat jego przejścia do japońskiego drugoligowca, Cerezo Osaka. Dla jego dalszego rozwoju i ustabilizowania formy lepszym wyjściem było jednak pozostanie na Półwyspie Iberyjskim i poszukanie nowego klubu. Jego plany szczęśliwie się ziściły i 8 lipca podpisał 2-letni kontrakt z Realem Saragossa, z miejsca wskakując do pierwszego składu. Wczorajsze trafienie pokazało, że w barwach nowej drużyny czuje się coraz pewniej i jeśli kontuzje ominą go szerokim łukiem, drzwi do kadry można nieco uchylić. Akurat na pozycji defensywnego pomocnika nie mamy problemu bogactwa, a hiszpańska para Wilk-Krychowiak może zapewnić nam spokój na lata w tej formacji.
A tutaj wczorajsza bramka Wilka, która otworzyła wynik spotkania.
https://www.youtube.com/watch?v=0LQ25SC5n7Q