33 dni – tyle minęło od zwolnienia Garry’ego Monka na początku grudnia do zatrudnienia w zespole z Liberty Stadium Włocha, Francesco Guidolina. Celem jego misji po okresie anarchii w południowej Walii będzie utrzymanie się w lidze. Ma w tym niebagatelne doświadczenie, bo w swej długiej, mającej już niemal 30 lat karierze trenerskiej nigdy nie zaznał goryczy spadku do niższej ligi. Czy utrzyma tę serię na Wyspach Brytyjskich?
Bardzo dużo działo się ostatnio w zwyczajnie tak spokojnym klubie. Przede wszystkim widać było brak planu po tym, jak zdecydowano się zwolnić tego, który zaczął sezon w roli menedżera „Łabędzi”, czyli Monka. Można wręcz zadać sobie teraz pytanie, czy pożegnanie się z młodym Anglikiem było prawidłowym ruchem w obliczu późniejszego chaosu? Wiadomo, że to tylko gdybanie, ale może pozostawienie go na stanowisku, by sam próbował rozwiązać problem, byłoby mimo wszystko korzystniejszym ruchem.
36-latka jednak nie ma już w miejscu, gdzie występował także jako piłkarz. Huw Jenkins – prezes klubu – szukał jego następcy w Ameryce Południowej, gdzie miało dojść do porozumienia z niełatwym w negocjacjach, ale bezrobotnym Marcelo Bielsą. Mówiło się także o Jorge Sampaolim, ale koniec końców żaden z tych kandydatów nie wsiadł z Jenkinsem do samolotu powrotnego do Europy. Nie zdecydowano się także na Ryana Giggsa czy na Guusa Poyeta, o których trąbiły media.
Dlatego po nieudanych poszukiwaniach po drugiej stronie globu 7 stycznia zdecydowano się dać szansę Alanowi Curtisowi i oświadczono, że będzie prowadził Swansea do końca sezonu, a więc powierzono mu misję zachowania statusu klubu najwyższej klasy rozgrywkowej. Ryzykowna zagrywka, ale mimo porażek z dwoma potentatami z Manchesteru były reprezentant Walii, jeszcze jako opcja tymczasowa, ograł West Bromwich Albion Tony’ego Pulisa i bezbramkowo remisował z West Hamem oraz Crystal Palace. Więc było widać małe, ale jednak symptomy poprawy.
Po przejściu do statusu stałego trenera nie było kontynuacji progresu. Dotkliwe porażki w FA Cup z Oxford City i w lidze z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie, Sunderlandem, sprawiły, że prezes klubu spanikował i zaczął ponownie szukać osoby, która pokieruje piłkarzami z ławki. Jest to w pewnym stopniu zrozumiałe. Jak wiele innych klubów na Wyspach, tak i „Łabędzie” chcą się załapać na podział olbrzymiego tortu z pieniędzmi, które pochodzą ze sprzedaży praw telewizyjnych. Podział ten będzie miał miejsce na starcie następnego sezonu, dlatego tak ważne dla nich jest utrzymanie się w elicie.
W Swansea miał być Bielsa, potem do końca sezonu Curtis, a teraz się okazuje, że jednak obejmie ich Guidolin. Niezły chaos i panika.
— Maciej Łuczak (@maciejluczak) January 17, 2016
Guidolin in 2 games after Curtis was the man for the rest of the season. Was this always part of the plan or a reaction to those defeats?
— Mark Poyser (@MAPoyser) January 18, 2016
Postawiono na Francesco Guidolina. Jednocześnie nie oświadczono, że jego poprzednik wraca do roli asystenta, tylko podano do publicznej wiadomości, że panowie będą działać w duecie, ale to Włoch będzie miał „decydujące zdanie co do wyborów personalnych”. Wielu ekspertów zajmujących się na co dzień Premier League odczytało to jako brak odwagi, by przyznać, że rola Curtisa ponownie jest ograniczana, i odebrano to jako zachowanie nie fair w stosunku do niego.
Co można traktować jako plus w osobie nowego sternika, a co jako minus? Pozytywem jest na pewno doświadczenie w walce o utrzymanie. Były trener Udinese Calcio nigdy nie doświadczył tego przykrego zjawiska. Kolejnym aspektem, jaki zapisujemy przy plusach, to łatwość pracy z piłkarzami, których się nie zna. Podczas swojej czteroletniej kadencji na Stadio Frulli często miał do czynienia z dużymi przewietrzeniami w szatni, na co wpływ miała rzecz jasna polityka transferowa narzucona przez rodzinę Pozzo. Mimo to zawsze potrafił umiejętnie, szybko i trafnie postawić na grupę odpowiednich graczy i dobrać do nich efektywną strategię i ustawienie.
Za jego panowania zespół z niewielkiego miasta znajdującego się blisko granicy włosko-słoweńskiej kończył bardzo wysoko w Serie A, finiszując odpowiednio na trzecim, czwartym i piątym miejscu w tabeli. Gdy udało się zająć najniższe miejsce na podium, klub reprezentował włoską piłkę w eliminacjach do Ligi Mistrzów, gdzie trafił na Arsenal. Mało kto dziś pamięta, że do fazy grupowej co prawda awansowali Anglicy, ale tylko dzięki Wojciechowi Szczęsnemu, bo ten obronił rzut karny wykonywany przez Antonio Di Natale.
Guidolin słynie z umiejętnej pracy z młodymi zawodnikami, którzy wymagają oszlifowania. Gdy się przejrzy kadry, jakimi zarządzał na przestrzeni lat, to znajdziemy wiele nazwisk, które są dzisiaj na najwyższym światowym poziomie – w Palermo zdecydowanie postawił na Edinsona Cavaniego, w Udinese pod jego batutą rozwinęli się Samir Handanović, Alexis Sanchez, Mehdi Benatia, Christian Zapata, Kwadwo Asamoah czy Juan Cuadrado.
Plusem jego warsztatu jest także elastyczność taktyczna. To może wydatnie pomóc Swansea, która od początku przygody z Premier League za kadencji Brendana Rodgersa jest kojarzona z utrzymywaniem się przy piłce. I to często mimo tego, że nie uzyskiwała z tego żadnych korzyści, a rezultaty nie były dobre. Zmiana sposobu grania w niektórych meczach może nie sprawi, że gra będzie efektowna, ale na pewno dzięki temu Walijczykom przybędzie nieco niezbędnych punktów na koncie.
Lubi grę trójką stoperów, a więc coś, co nie było dotąd praktykowane przy Liberty Stadium i jest mało popularne w całej lidze. Jak podaje magazyn „FourFourTwo”, Guidolin był w zeszłym roku na stażu w Bayernie Monachium, by popatrzeć na to, jak pracuje Pep Guardiola. Miał dyskutować z Hiszpanem o systemie 3-6-1, który jego zdaniem niedługo na stałe zagości u większej liczby drużyn z absolutnego europejskiego topu.
Minusem szkoleniowca może być brak dotychczasowego doświadczenia w pracy poza Italią, bo to ogranicza się do krótkiego epizodu w Monaco – poza tym wszystkie zadania, jakich się podejmował, miały miejsce na Półwyspie Apenińskim. Nie wiadomo, na jakim poziomie mówi po angielsku. Wydaje się, że ma tu pewne braki i z tego powodu do sztabu szkoleniowego dołączono Gabriele Ambrosettiego, który płynnie włada językiem Szekspira.
https://twitter.com/InsideSCFC/status/688852962714759168
Jak zawodnicy zareagowali na nowego trenera? Dość zaskakująco. Ashley Williams, kapitan zespołu, przyznał bowiem, że on i jego koledzy nie wiedzieli, kim jest nowo zatrudniony menedżer, wobec czego sam musiał wygoogleować nazwisko nowego szefa, by go lepiej poznać. Niezbyt dobra reklama dla znajomości Anglików o kontynentalnej piłce.
Guidolin jest fanem jeżdżenia na rowerze i oglądania zmagań profesjonalistów w tej dziedzinie. Sam komentował parę etapów Giro d’Itlalia dla włoskiej telewizji. W Walii tras rowerowych jest tyle, ile problemów do rozwiązania w jej jedynym przedstawicielu w Premier League, ale przynajmniej w chwili zadumy nad nimi sześćdziesięcioletni pan Francesco będzie mógł się udać na trasę, by w spokoju myśleć nad ich rozwiązaniem.