Podczas niedzielnego spotkania Widzewa z Zagłębiem, szansę debiutu w Ekstraklasie dostał 21-letni obrońca łodzian, Sebastian Zalepa. Po spotkaniu był wyraźnie zadowolony ze swojej postawy oraz pełen nadziei na kolejne występy.
Za Tobą debiut w Ekstraklasie, w wieku 21 lat wystąpiłeś w barwach Widzewa Łódź. Jak oceniasz swój występ? Zapamiętasz go na długo?
Cieszę się, że dostałem szansę od pana Michniewicza, mam nadzieję, że dostanę jeszcze jakąkolwiek i udowodnię, że to miejsce też mi się należy, że nie tylko starsi, ale także młodsi mogą wchodzić w ten zespół.
Koledzy z drużyny Pana chwalą.
Chwalą… Wiadomo, że wchodzę dopiero w ten zespół. Dowiedziałem się dopiero w tym tygodniu, że zaczynam trenować z pierwszym zespołem, że jest możliwość wystąpienia. Dowiadywałem się, że dziennikarze oczekiwali kogo innego na tej pozycji. Natomiast to ja dostałem szansę, bylem może nie zaskoczony, ale jakieś zdziwienie było, bo nie byłem zgrany z zespołem, a pokazałem, że młody chłopak też może wejść w zespół seniorski. To była walka o obronienie się przed spadkiem, o utrzymanie, ta sztuka nam się udała i trzy punkty zostają w Łodzi. Pozostaje nam cieszyć się z utrzymania i patrzeć w przyszłość.
Z drugiej strony cały zespół cofa się po zdobyciu bramki, to stwarza szereg groźnych sytuacji. Zagłębie wykorzystało na szczęście tylko jedną, ale to chyba nie jest najlepsza metoda?
To było nasze ustawienie, takie mieliśmy polecenia trenera, że jeśli strzelimy, że jeśli zdarzy się taka sytuacja, to poczekajmy na swoją szansę. Zagłębie lubi się odkrywać, wiele bramek traci w takich sytuacjach, że atakuje i gubi piłkę i my właśnie czekaliśmy na to. Faktycznie, Zagłębie wykorzystało nasz błąd, ale mam nadzieję, że przez to, że piłka akurat trafiła mu [Sernasowi] pod nogi i wykorzystał swoją szansę, to pokazaliśmy do końca, że umiemy grać konsekwentnie, stabilnie w obronie i trzy punkty zostają w Łodzi. Choć, tak jak Pan powiedział, Zagłębie miało swoje sytuacje.
Szczęście jest takie, że po pierwsze są trzy punkty, a po drugie wykorzystał Pan swoją szansę. Zobaczymy, co na to trener, ale to był dobry start.
Dziękuję bardzo za te słowa. Mam nadzieję, że z czasem, z każdym treningiem, będę nabierał doświadczenia, większego spokoju w grze, bo to jeszcze nie jest to, czego od siebie oczekuję. A wiem, że umiem grać w piłkę, ale na to jeszcze przyjdzie czas.
Kiedy dowiedziałeś się, że zagrasz w tym meczu?
Czwartek-piątek.
I duże to było dla Ciebie zaskoczenie?
Nie, myślę że każdy zawodnik, który przechodzi do takiego klubu, czeka na swoją szansę. Grałem w Młodej Ekstraklasie, ale to jest inny poziom. Natomiast tutaj, jest to piłka dorosła, na pewno jest większe ciśnienie ze strony mediów, ze strony działaczy. Gramy o to, żeby w Łodzi była Ekstraklasa, nie tylko patrzymy na to, że ŁKS może awansować, ale także na to, że my też chcemy się utrzymać i budować zespół na przyszłość.
Jak już mówimy o tym ciśnieniu, to dziś było ono trochę mniejsze ze względu na to, że tych kibiców nie było.
Szczerze powiem, że wolałbym grać przy pełnym stadionie. Żaden zawodnik nie lubi grać, kiedy słyszy tylko nas, piłkarzy, na boisku. Brakuje wsparcia. Na pewno by się przydało, zwłaszcza w końcówce.
Mogłeś się poczuć jak na Młodej Ekstraklasie.
Tak, tak samo właśnie do tego podchodziłem. Rozmawiałem wcześniej z kolegami, mówiłem, że nie ma chyba różnicy.
Zaczynałeś od kibicowania Widzewowi?
Tak, od 7. roku życia pojawiałem się na stadionie, więc jestem trochę zżyty z tym klubem. Jestem z Łodzi, mam tutaj wielu kolegów, wiem, że będą dziś jakieś rozmowy. Cieszę się, że zadebiutowałem, że nic nie schrzaniłem i trzy punkty zostają w Łodzi.