Zakończenie Primera Division – najwięksi wygrani i przegrani


„El final de la mejor liga del mundo!" – takimi słowami będą zapewne ekscytować się komentatorzy przed, w trakcie i po zbliżającej się ostatniej, 38. kolejki Primera Division. Mimo że pozostała jeszcze jedna seria gier, to ten sezon już przeszedł do historii jako rekordowy. I choć kolejne rekordy mogą jeszcze zostać pobite, to warto już teraz pokusić się o wstępne przedstawienie największych wygranych i przegranych w sezonie 2009/2010 w Primera Division.


Udostępnij na Udostępnij na

Naturalni przegranispadkowicze

Pomimo tego, że większość kibiców najbardziej interesuje szczyt tabeli, zacznę jednak od tych oczywistych przegranych – spadkowiczów. Wybiegając o tych kilka dni do przodu, przepowiem, że z Primera Division pożegnają się Xerez CD, CD Tenerife i Real Valladolid. Powody? Tenerife musi spaść – w końcu ostatni raz zespół z Wysp Kanaryjskich utrzymał się w najwyższej klasie rozgrywkowej dziewięć lat temu. Mimo że nigdy nie było na to dowodów, od zawsze mówi się o spisku klubów „kontynentalnych”, mającym na celu usunięcie niewygodnych (czyt. obciążających mocno klubowy budżet podróżami na Wyspy Kanaryjskie) rywali. Patrząc na kończący się sezon, nie da się nie odnieść wrażenia, że inny scenariusz byłby wielką niespodzianką – zwłaszcza w obliczu ostatniej kolejki, kiedy praktycznie niegrająca już o nic Valencia będzie chciała się godnie pożegnać z kibicami w ostatnim meczu tego straconego dla niej sezonu, wysoko pokonując Kanaryjczyków. Dlaczego straconego? O tym za chwilę. Podobnie jak dwaj pozostali spadkowicze, Xerez CD (nawet w przypadku zwycięstwa w ostatniej kolejce z Osasuną bilans bramkowy ma lepszy tylko od Tenerife) oraz Real Valladolid (nie wyobrażam sobie jego wygranej na Camp Nou), Tenerife zanotowała fatalny sezon. Sprawiedliwie więc w następnym zobaczymy prawdopodobnie te wszystkie trzy drużyny w Segunda Division. Każdy inny układ spadkowiczów byłby sensacją.

Znowu w środku tabeli

Idąc w górę tabeli, trafiamy na kolejnych przegranych – to Osasuna Pampeluna, Espanyol Barcelona i Deportivo La Coruna. Do tych drużyn przylgnęła już łatka ligowych średniaków, którzy tylko sporadycznie załapują się do europejskich pucharów, a są za dobre, aby spaść. W tym sezonie liczono, że będzie inaczej, że uda się zająć wysokie miejsce w lidze. Każda z tych drużyn miała swoje chwile radości (jak chociażby Osasuna, odbierająca punkty Barcelonie i Realowi), jak również momenty upokorzenia (przegrana z Realem w ostatniej minucie w przypadku Osasuny czy remisy i porażki ze spadkowiczami w przypadku Espanyolu). Najbliżej było Deportivo, które doszło do ćwierćfinału Pucharu Króla, w którym jednak musiało uznać wyższość Sevilli.

Komu puchary?

Po ostatniej kolejce dowiemy się, kto będzie zwycięzcą, a kto przegranym w dwóch parach. Oprócz oczywistej: FC Barcelona – Real Madryt, drugą jest Getafe i Villarreal. Ta pierwsza drużyna ma za sobą najlepszy sezon w 27-letniej historii klubu, natomiast Villarreal rzutem na taśmę pragnie wywalczyć europejskie puchary. „Żółta Łódź Podwodna” gorąco dopingowała w finale Ligi Europy Fulham Londyn, jednak triumf Atletico Madryt sprawił, że zajęcia siódmego miejsca nie zagwarantuje europejskich pucharów. Kto będzie zwycięzcą, a kto przegranym? Dowiemy się już w sobotę. Wydaje się, że w lepszej sytuacji jest Villarreal, mający za rywala Real Saragossę, niż Getafe walczące w derbach z będącym w euforii Atletico.

A propos – do grona tegorocznych zwycięzców należy obowiązkowo zaliczyć Atletico Madryt, które postawiło wszystko na jedną kartę i dzięki wygranej w Lidze Europy zapewniło sobie przyszłoroczny start w tych rozgrywkach. Trener Quique Sanchez Flores byłby prawdopodobnie na wylocie, gdyby z takim składem nie wygrał tych rozgrywek. Chociaż przeciwników nie miał najłatwiejszych, jak chociażby ligowy rywal – Valencia. Mimo że styl i wyniki Atletico – zarówno w lidze, jak i pucharach (warto zauważyć trzykrotne zwycięstwa w dwumeczach tylko większą liczbą goli strzelonych na boisku rywala) – pozostawiały wiele do życzenia, to jednak zwycięzców się nie sądzi.

Na podium

Przechodząc do szczytu tabeli, narażę się zapewne wielu kibicom popularnych „Nietoperzy”, ale uważam, że Valencia CF ma za sobą totalnie nieudany sezon. Zajęcia trzeciego miejsca w Primera Division to z jednej strony duży wyczyn, ale czy na pewno? Niejeden kibic „Los Ches” porównywał przed sezonem obecny skład do tego mistrzowskiego sprzed lat, jednak na porównaniach się skończyło. W przyszłorocznym sezonie trener Unai Emery nie będzie dysponował już tak silnym składem, a duży wpływ na to będą miały nękające klub kłopoty finansowe, które tego lata zmuszą do sprzedaży najważniejszych zawodników. Strata 28 punktów do liderującej „Barcy” to różnica kilku klas, a patrząc styl Valencii w kończącym się sezonie, nic nie zapowiada, aby miało to się zmienić – trener z pasją maniaka wpaja swój styl gry, przez który kibice wpadają nieraz w furię. Powtarzalność, krótko rozgrywana większość stałych fragmentów gry (z których nie ma później żadnego zagrożenia), próby wejścia z piłką do bramki zamiast strzałów z dystansu – to tylko najważniejsze czynniki, które hamowały grę „Nietoperzy” w tym sezonie i które wynotowałem, siedząc na Mestalli i oglądając poczynania zawodników z Walencji. Paradoksalnie, lepiej stałoby się dla klubu, gdyby w listopadzie zamiast trzecioligowego Alcoyano, to „Biało-czarni” odpadli z rywalizacji w Pucharze Króla. Było bardzo blisko, ale niestety, trzęsienia ziemi na Mestalli nie było i w przyszłym sezonie klub poprowadzi ten sam trener. Czy z lepszym skutkiem? Śmiem wątpić.

Na koniec dochodzimy do szczytu tabeli. Nie mogę nie porównać obecnej sytuacji z Primera Division do ostatniej kolejki angielskiej Premier League – tam również Manchester United potrzebował cudu, który ostatecznie się nie wydarzył i Chelsea, wygrywając 8:0 z Wigan, zapewniła sobie tytuł mistrzowski. Podobnie będzie zapewne w niedzielę na Camp Nou i to Carles Puyol wzniesie mistrzowski puchar, dlatego to FC Barcelona mianuję największym wygranym tegorocznej edycji Primera Division. Po pasjonującym wyścigu o tytuł „Duma Katalonii” pobije rekord w największej liczbie punktów w sezonie i na nic zda się podobne osiągnięcie Realu Madryt. Królewscy są potrójnym przegranym. Primo, byli już tak blisko (gdyby nie bezbramkowy remis ze Sportingiem Gijon, gdyby nie bezbramkowy remis z Osasuną, gdyby nie… etc.). Secundo – po zainwestowaniu setek milionów euro w aktualny skład, każdy socio „Królewskich” spodziewał się detronizacji odwiecznego rywala. Tertio – grając najlepszy sezon w historii klubu, zakończony prawdopodobnie z 98 punktami, i tak nie gwarantuje zdobycia mistrzostwa. Cóż, pieniądze grają.

Podsumowując, jak to w sporcie – żeby był zwycięzca, musi także być i przegrany. W kończącym się sezonie nie zabrakło emocji, kibice mają co pamiętać, jak chociażby rekordowy transfer Cristiano Ronaldo czy osiągnięcia punktowe Barcelony(?), a tym bardziej warto czekać na kolejny, oby równie trzymający w napięciu do samego końca, jak obecny. Przed nami ostatnia kolejka, po niej mistrzostwa świata, przerwa na transfery i… od sierpnia ruszamy od nowa!

Komentarze
Paweł Sikora (gość) - 15 lat temu

Dla mnie to wielkim przegranym będzie Barcelona,
jeśli będzie 2. Bo mimo wszystko zgromadziła
rekordową liczbę pkt. i może nie wygrać ligi.
Jednak jeśli to real będzie 2, to oni będą mega
przegranym. Wydali 250 mln euro na transfery, mieli
wygrać wszystko a nie wygrają nic.

Odpowiedz
Karol Owczarek (gość) - 15 lat temu

A jak jeszcze Atletico wygra Puchar Króla to chyba
będzie jasne kto rządzi w Madrycie :)

Odpowiedz
~Areczka (gość) - 15 lat temu

"Cóż, pieniądze grają."- patologia, nauczcie się
pisać.

Odpowiedz
~Damianeiro (gość) - 15 lat temu

Oby Barca sie potkneła

Odpowiedz
~Barceloniak (gość) - 15 lat temu

Real wydal tyle kasy i teraz sprzedaja kake haha
cwele

Barca wygra a real dostanie w pizde i tyle

Odpowiedz
~lampard (gość) - 15 lat temu

dzis wygra valencia

Odpowiedz
~lampard (gość) - 15 lat temu

barceloniak sadzac po Twoim wpisie to mój kot ma
wieksze IÓ niz Ty

Odpowiedz
~Pawel (gość) - 15 lat temu

Nie podniecaj sie tą barceloną, oby sie potkneli,
REAL ZDOBĘDZIE DZIŚ MISTRZA JA W TO WIEŻE. Pozdro
dla kibiców królewskich. HALLA MADRID.

Odpowiedz
Tomek Błaszczak (gość) - 15 lat temu

W artykule oryginalnie było "pieniądze NIE grają",
co można wywnioskować chociażby z treści
akapitu... Mój błąd, za co przepraszam i już
poprawiam.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze