Zagłębie Lubin pokonało na własnym stadionie Wisłę Kraków 3:1 (0:0) w ostatnim meczu 27. kolejki TME. Goście stracili szansę na powrót na pozycje wicelidera, a Zagłębie dzięki wygranej opuściło strefę spadkową.
Tak naprawdę wszystko rozstrzygnęło się w ostatnim kwadransie gry. Wcześniej obie drużyny miały kilka sytuacji, a jedyną stuprocentową zmarnował Kwiek. 15 minut przed końcem Wisła wyszła na prowadzenie i wydawało się, że ostatecznie wywiozą z Lubina komplet punktów po bezbarwnym meczu. Wtedy jednak Zagłębie ruszyło do ataku i z dużą pomocą defensywy gości, strzeliło nokautujące trzy bramki.
Pierwszą groźną sytuację kibice zobaczyli dopiero w 26. minucie gry, gdy Chrapek zagrał do Stilicia, ten momentalnie odegrał mu z pierwszej piłki, ale młody Wiślak fatalnie spudłował z ośmiu metrów. Pięć minut później Manuel Curto świetnie dośrodkował na długi słupek, gdzie czekał już Guldan. Słowak idealnie doszedł do piłki, ale jego strzał ostatecznie odbił się od słupka i defensorzy gości oddalili zagrożenie. Od 36. minuty Zagłębie powinno prowadzić. Bertilsson świetnym podaniem odnalazł Kwieka. Były pomocnik Górnika łatwo minął Burligę i stanął oko w oko z Michałem Miśkiewiczem. Ostatecznie 31-latek, mając przed sobą całą bramkę, strzelił prosto w bramkarza. Chwilę później Sarki świetnie minął na skrzydle Cotre i pobiegł w kierunku bramki. Będąc przy linii końcowej wycofał piłkę do Stilicia, który w ostatniej chwili został uprzedzony przez Bilka.
Przez pół godziny gry w drugiej połowie nie działo się nic ciekawego, z jednym wyjątkiem. W 56. minucie dośrodkowanie Manuela Curto niespodziewanie zamieniło się w świetny strzał, ale w ostatniej chwili zorientował się Miśkiewicz i zdołał sparować futbolówkę na poprzeczkę. Do piłki dotarł jeszcze Dżinić, który uderzył z ostrego kąta, ale ponownie obronił Miśkiewicz. W 74. minucie Wisłą niespodziewanie wyszła na prowadzenie po kuriozalnej bramce. Chrapek popisał się indywidualną akcją, ale zepsuł dośrodkowanie i piłkę łatwo przejął Dżinić. Słoweniec dość spokojnie zagrał prosto pod nogi Łukasza Burligi, który łatwo z kilku metrów skierował piłkę do siatki. Koszmarne zachowanie obrońcy. Cztery minuty przed końcem Zagłębie wyrównało. Piech wywalczył rzut wolny z około 25 metrów. Do piłki podszedł Manuel Curto i strzelił kapitalnie w samo okienko bramki Miśkiewicza. W doliczonym czasie gry Zagłębie wyszło na prowadzenie. Arkadiusz Piech zdecydował się na strzał zza pola karnego, a piłka po rykoszecie Piotra Brożka wpadła do siatki, kompletnie myląc bezradnego Miśkiewicza. Nie minęła minuta, a „Biała Gwiazda” sama się dobiła. Michał Nalepa wycofał piłkę do bramkarza, ale ten nie trafił w piłkę i ta wtoczyła się do bramki.
To zdecydowanie najlepszy mecz w MMXIV roku. Nie
pamietam takiego widowiska od MCMXCC a zwłaszcza
ostatnie CCLX sekund.