Dzisiejsze mecze rozgrywane w ramach ósmej kolejki hiszpańskiej Primera Division zakończyły się trzema remisami. Bramki oglądać mogliśmy tylko w spotkaniu Atletico z Mallorką, które i tak uważane jest za najgorszy z sobotnich pojedynków.
Czekamy na przebudzenie…
Jak wielkie nadzieje pokładano w Atletico, tak teraz wielkie rozczarowanie przechodzą kibice drużyny ze stolicy Hiszpanii. Piłkarze jeszcze pod wodzą Abela Resino przechodzili kryzys. Zarząd klubu postanowił zmienić osobę zajmującą stanowisko trenera ich drużyny. W miejsce wcześniej wymienionego Rosino przyszedł Enrique Sanchez Flores. Wszyscy liczą, że nowy szkoleniowiec odbuduje drużynę, która jeszcze kilka miesięcy temu spokojnie zajmowała miejsce umożliwiające grę w europejskich pucharach.
Mecz z Mallorcą miał odkupić wysoką porażkę z Chelsea Londyn. Wydawać by się mogło, że była to wystarczająca motywacja dla piłkarzy z Vicente Calderon. Najaktywniejszymi zawodnikami meczu bez wątpienia byli Diego Forlan i Sergio Aguero, ale nie prezentowali swojej optymalnej dyspozycji, głównie jeśli chodzi o skuteczność pod bramką. Pierwszą godną odnotowania akcją była ta z 26. minuty, gdzie za zagranie piłki ręką w polu karnym z boiska wyrzucony został Josemi. Zwykle niezawodny w takich sytuacjach Diego Forlan, tym razem przestrzelił. Przed zmianą stron prowadzenie gospodarzom mógł dać Sergio Aguero czy Pablo Assuncao, ale i tu zawiodła skuteczność.
Zaledwie pięć minut po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu, drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Ramis. Przed kolejną szansą z jedenastu metrów stanął Urugwajczyk, Diego Forlan. Tym razem nie mógł się pomylić, mimo wielkiej presji ze strony kibiców. Do końca spotkania piłkarze z Mallorki grać musieli w dziewiątkę, co nie pomogło „Los Rijiblancos”, którzy nadal nie potrafili powiększyć przewagi. Mimo koszmarnej gry swoich pupilów, kibice Atletico mieli powody do zadowolenia choćby z tych trzech punktów, których zdobycie było tylko kwestią czasu. Rozczarowanie czekało na nich do ostatniej minuty meczu, gdzie Borja Valero pokonał Davida de Gea i uratował punkt dla swojej drużyny.
Chwilowa zadyszka?
Tego tygodnia piłkarze Realu Madryt nie mogą zaliczyć do udanych. Po ważnej porażce w Lidze Mistrzów, teraz dzieli się punktami z Sportingiem Gijon. Brak Cristiano Ronaldo widoczny jest nawet dla przeciętnie interesującego się kibica. Swoją drogą, co w takim razie zrobi Real, gdy Portugalczyk dozna poważniejszej kontuzji?
Grę od pierwszych minut prowadzili piłkarze „Królewskich”, mimo to podopieczni Manuela Preciado nie oddawali inicjatywy gościom z Madrytu. Celem przyjezdnych było zdobycie szybkiej bramki, nie można było nie zauważyć, że nie mieli oni pomysłu na wykończenie akcji. Pierwsza dogodna okazja do zdobycia gola pojawiła się w 20. minucie, kiedy to Marcelo w polu karnym odegrał do Kaki, a ten bez problemu oddał strzał, jednak dzisiaj w świetnej dyspozycji był Pablo i sparował piłkę na róg. Zawodnikiem pierwszych 45. minut niewątpliwie był Kaka, który na wiele sposobów próbował przedrzeć się przez obronę Sportingu, ale w pojedynkę nawet z ligowym średniakiem nic się nie zrobi.
Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Wiele nieskutecznych ataków „Galaktycznych”, które co najwyżej kończyły się rzutami rożnymi. Koniec spotkania zbliżał się wielkimi krokami, nerwy zawodników Pellegriniego były coraz słabsze, o czym mówią żółte kartki Sergio Ramosa, Roystona Drente czy samego kapitana drużyny z Santiago Bernabeu – Raula.
Mecz niespodziewanie zakończył się podziałem punktów. Strata punktów z ligowym średniakiem nie przystoi drużynie, która mierzy w najwyższe trofea.
Bez Fabiano i Kanoute nie ma grania
W ostatniej chwili przed ustawieniem składu na mecz z Espanyolem trener Sevilli, Manolo Jimenez, został poinformowany o absencji duetu napastników – Luisa Fabiano i Fredrica Kanoute. Może i dlatego tak bardzo brakowało skuteczności jego drużynie. Mecz, podobnie jak dwa pozostałe, zakończył się podziałem punktów i nie należał do tych z najwyższej półki.
Od początku spotkania bramkarze obydwu stron mieli sporo roboty. Jednak z minuty na minutę gra przesuwała się w kierunku środka pola, by tam toczyć wyrównany bój. Brak w składzie podstawowych napastników umożliwił innym pokazanie się swojemu trenerowi. Największym pechowcem pierwszej połowy był Diego Perotti, który dwukrotnie stawał w dogodnej sytuacji na pokonanie Kameniego.
Drugie 45. minut przebiegało w takim samym stylu. Przy piłce głównie znajdowali się gospodarze, którzy ostatnie dwa kwadranse grali w przewadze jednego zawodnika, po tym, jak arbiter ukarał Nicolasa Prejo drugą żółtą kartką. Mimo przewagi liczebnej nie udało się jednak pokonać świetnie dysponowanego Carlosa Kameniego.
Sobotnie mecze ósmej kolejki Primera Division:
Atletico Madryt 1:1 Real Mallorca
Sporting Gijon 0:0 Real Madryt
Sevilla FC 0:0 Espanyol Barcelona
Od dawna twierdziłem, że Manuel Pellegrini nie podoła
pracy trenerskiej w Realu Madryt. Okazuje się, że
"Królewscy" bez Cristiano Ronaldo są po prostu
słabi i mają problemy z ogrywaniem rywali. Tak było z
Milanem, tak jest teraz. Po prostu Pellegrinii nie
nadaje się na to stanowisko i nie sądzę, aby utrzymał
się do zimowej przerwy. Jeśli Real chce wygrać
mistrzostwo lub ligę mistrzów radzę jak najszybszą
zmianę trenera. Ten jest za słaby.
Twoje pojecie o pilce ogranicza sie do fify lub
pes-a.
zaden trener nie jest w stanie zrobic z tej bandy
gwiazdorow (co pokazywali niejednokrotnie) w 3
miesiace druzyny, ktora bedzie wszystko wygrywac,
dodatkowo przy ciagle wpierdalajacym sie prezesie,
jak z Pereza taki trener to niech sam zasiadzie na
lawce trenerskiej i poprowadzi swoj Real.
Pellegrini jest znakomitym fachowce, o czym
swiadczyc moze jego praca w Villarealu, teraz odszedl
i graja tam dno.
Real jest klubem, w którym zawsze było za dużo
wielkich piłkarzy. Jedni grali, inni marnowali swój
talent na ławce. Psuło to morale w drużynie, ale też
nieźle zakłopotani musieli być szkoleniowcy, bo
przecież jak na ławce mogą siedzieć piłkarze pokroju
Van der Vaarta? Moje zdanie jest proste: Nikt nie
zdoła poprowadzić "Galaktycznego" Realu. Nawet Sir
Alex Ferguson, który wg mnie jest na samym szczycie w
trenerskim rankingu. :)
Real ogólnie jest słaby i mało zgrany i to czy gra
Krystyna czy też nie, nie ma żadnego znaczenia. A co
do Pellegriniego to na pewno nie jest słabym trenerem
tylko ciąży na nim zbyt duża presja ze strony kibiców
i samego prezesa. Perez wymaga cudów. Nie da się
stworzyć z nowych zawodników zgranego teamu w
przeciągu 3 miesięcy nawet jak są to same gwiazdy.
Nie zmienia to jednak faktu że Pellegrini na pewno
zostanie zwolniony z Realu a na jego miejsce
przyjdzie ktoś nowy kto po kolejnych 3 miesiącach
prowadzenia królewskich również pożegna się z posadą
i tak w kółko. Zgadzam się z komentarzem Dominika że
nawet Sir Alex Ferguson nie byłby w stanie
poprowadzić Realu choć jest jednym z najlepszych jak
nie najlepszym obecnie trenerem na Świecie.
Widocznie nie wiesz co potrafi zrobić z zespołem Guus
Hiddink czy też wspomniany Alex Ferguson. Pelegrini
jest trenrem właśnie na takiego średniaka a nie na
giganta.
real powinien na stanowisko trenera zatrudnic rafe
beniteza albo sir alexa ale ten drugi raczej sie nie
ruszy z old traford pelegrini morze byc 2 trenerem
Trener z niego dobry , ale jak się go ciągle
krytykuje i obwinia za porażki to jego morale opadają
i już niema co mówić o mistrzostwie. Jak tak dalej
pujdzied to Real zakończy Lige mistrzów na 1 8 i
zajmie 3 miejsce w La lidze. Jak mówili koledzy wyżej
Perez się strasznie wpierdala w nie swoje
sprawy.Nakupywał gwiazd ma 300 milionów do tyłu i
okazuje się że jak niema Ronaldo to niema komu
grać.
Co do Milanu to według mnie i tak Real by przegrał.
Bo Pato i Ronaldinho pokazali że są wielkimi
piłkarzami. Ronaldinho zagrał świetny mecz i nawet
można powiedzieć że jak za dawnych lat, ale wciąż coś
mu jeszcze brakuje , ale i tak grał lepiej od
Kaki.Pato to świetny zawodnik z świetną techniką , i
zasługuje na miano takiego jak chodziby Crystiano
Ronaldoo.